Blog książkowy a pisanie pod statystyki

SONY DSC

Na tegorocznym spotkaniu blogerów książkowych na Targach Książki w Krakowie (z których relację napisała już Miranda) rozpętała się burza przez rzucone w dobrej wierze pytanie, które mniej więcej brzmiało: czemu nie piszcie o czymś innym niż książki, bo ja piszę i mam lepsze statystyki.

Zacznijmy od tego, że samo spotkanie było chaosem i kwintesencją braku przygotowania, grupka dziewcząt rzuciła się ratować sytuację i chwała im za to. Tyle, że niechcący wywołały burzę.

O statystykach słów parę

Nie udawajmy, że dla statystyk nie piszemy. Oglądamy je, cieszymy się, gdy rośnie słupeczek po tym, jak wrzuciłyśmy posta. Ja sama jestem statystyczną dziweczką i regularnie je sprawdzam. Jest jednak spora różnica między obserwowaniem statystyk a pisania pod statystyki i w tym leży pies pogrzebany – kiedy paczanie jak kot Paczacz na cyferki jest jeszcze zdrowe i prowadzi do samorozwoju pisarskiego i szacunku do czytelników, a kiedy jest nabijaniem licznika?

Większość blogerów nie ma pojęcia o tym, od czego zależą statystyki. Ja zajmowałam się tym przez parę lat zawodowo – podbijaniem statystyk, czyli zwiększeniem oglądalności stron internetowych. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że treść jest sprawą drugorzędną. Tak, moi mili, nawet najwspanialsze recenzje mogą być czytane przez parę osób na krzyż, a chłam będą czytać miliony. Bo przede wszystkim czytelnik musi do Was trafić. To, czy wróci. zależy już od Was.

Google poleca blogi recenzenckie

Czytelnik trafi na blog z polecanki znajomych (z Facebooka i z rozmowy), ze strony polecającej blogi, ale przede wszystkim z wyszukiwarki. I tu pierwszy zonk: blogi założone na blogspocie mają większą szansę, niż inne, bo Google poleca swoich, ma dobrze rozbudowany system polecania siebie nawzajem poprzez kręgi, podpowiedzi, łatwość łączenia blogspotowych blogów w klastry. Kilka blogów, które się „przyjaźnią”, choćby kiepskich, będzie wyszukiwane łatwiej, jako grupa, niż samotny blog na WordPressie.

Wewnętrzne triki blogosfery: tagi, nagłówki, tytuł

Dla Google liczy się także to, jakich słów używacie i im więcej jest tych, które są „zgodne z kluczem” (na przykład często używacie słowa recenzja i tytułu filmu w treści), tym bardziej Was poleca. Po drugie, jeśli linkujecie między sobą recenzje wewnątrz bloga, to Google widzą Was jako większą stronę. Po trzecie – tagi, czyli etykiety: dobrze zrobione opisy artykułów przyciągną czytelnika. Od siebie powiem, że dodanie frazy „blog recenzencki” i „recenzja” wystarczyło, żeby trafiło na nas paru nowych wydawców.

Tak samo działają śródtytuły – zawarcie w nich słów-kluczy spowoduje, że Google rozpozna Wasz blog jako coś wartego polecenia. Wyszukiwarka patrzy też na ilość oryginalnych tekstów zamieszczonych na stronie, częstotliwość publikacji (im więcej, tym lepiej) i na staż bloga. No i oczywiście na tytuł, który staje się ścieżką główną, adresem strony. Manipulacja tytułem może naprawdę nagonić czytelników (np. dodanie kontrowersyjnego słowa – profanacja, skandal, erotyka – zawsze zwróci uwagę).

To wszystko są mechaniczne sztuczki, które nijak nie mają się do rozwoju jako bloger czyli pisarz. A działają. Wystarczy, że ktoś intuicyjnie robi to lepiej, niż inny i od razu będzie miał lepsze statystyki. Ale do czego zmierzam?

Poprawianie statystyk – zarządzanie treścią

Wiemy już, że przynajmniej część naszych statystyk nie ma żadnego związku z tym, JAK piszemy. A czy to, O CZYM piszemy jest istotne? Ależ oczywiście! Tylko tu też nie dajmy się zwariować.

Weźmy Kawę z Cynamonem. Wiecie, co ma najwięcej wejść? Szajs Tygodnia. Czy jest to wartościowy tekst? Być może, nie mnie to oceniać, ale na pewno jest zabawny, złośliwy i bardzo lekki w odbiorze. To się sprzedaje. I zawsze, zawsze teksty narzekające będą mieć więcej wejść i komentarzy, niż chwalące. Są recenzje, z których jestem naprawdę dumna i mają zero komentarzy. Z drugiej strony przynajmniej raz w miesiącu na Szajsie pojawia się oburzony fan danej produkcji i mnie wyzywa. Mało tego, często płakusia u siebie na Fejsiku, że recenzja taka zła i niedobra. Inni ludzie wchodzą i też się oburzają. Statystyki rosną.

Idźmy dalej – są dni, w których statsy KzC są niższe, niż inny mój blog – Paskudy Komentują. Paskudy są typowym przykładem internetowego trollingu, są pełne seksu, złośliwe i żerujące na czyiś błędach. I nie, nie udajemy ze współautorką, że jest inaczej. Dla porównania: Paskudy mają niewiele ponad 50 tekstów w sumie. KzC – prawie dziesięć razy tyle. Gdybym sugerowała się statystykami, musiałabym strzelić sobie w łeb, że ja tu się kulturalnie ścieram, a wystarczy być po prostu kontrowersyjnym.

Jasne jest, że jeśli zmieni się rodzaj tekstów na blogu, to przyciągnie on innych czytelników. Zwiększy się pula rzeczy, które mogą ich zainteresować. I tak, zawsze blog, na którym dodatkowo ktoś będzie opisywał zabawne przygody z kotem, świnką morską czy koleżanką, będzie bardziej czytany. Ale czy to rozwija blogosferę książkową, czy też ją strasznie spłyca?

Nietypowe recenzje książek i filmów

Recenzje na KzC są wyjątkowe (przynajmniej w naszych oczach). Mamy swoje koniki, opinie, szaleństwa. Ja kocham wybuchy, Miranda – podróże. Miranda jest konstruktywna, ja to chodzący chaos. U mnie są literówki, u Mirandy tekst jest jak spod igły. Ale nie zmienia to faktu, że przede wszystkim piszemy dla siebie, dla własnej radochy. Nie, że nie szanujemy naszych Czytelników – kochamy ich miłością wielką, dziką i nieprzytomną. Tyle, że wyrażamy ten szacunek inaczej, niż pisanie o tym, co ich może przyciągnąć.

Nie będziemy pisać pochlebnej recenzji trzeciego (tfu) sezonu Sherlocka BBC, choć jak dotąd jest to najczęściej czytany wątek u nas na blogu. Bo nie. Recenzujemy to, co nam się podoba i uważamy za godne polecenia. Nie recenzujemy książek pozytywnie tylko dlatego,że dzięki uprzejmości wydawcy miałyśmy możliwość zapoznania się z nimi na nieco innych, korzystniejszych warunkach. Mogłybyśmy zamieszczać co miesiąc zdjęcia stosików książkowych i ćwierkać, jakie to jesteśmy och i ach (zdjęcia też są istotne dla statystyk, ale już się nie wymądrzam).

Statystyki mogą być szalenie wysokie, ale co z tego, jeśli nikt nie komentuje, nie nawiązuje dialogu? Jeśli chodzi o mnie, to może mi wchodzić 10 osób dziennie, ale niech to będą prawdziwi czytelnicy. Nie koleżanki z innego bloga, ale tacy prawdziwi. Mam to szczęście, że dzięki blogom nawiązałam naprawdę wspaniałe znajomości. Bo na blogu tak naprawdę pokazujemy ludziom siebie i chyba żaden bloger KSIĄŻKOWY nie pisze po to, żeby być guru literackim, tylko po to, żeby spotkać ludzi o podobnych gustach książkowych.

jak seks podbija statystyki, seks w pracy, gdzie sie seksić,
przykład rysunku zwiększającego statystyki

Tak, tak, dobrze dobrane i opisane rysunki też Wam zwiększą statystyki. Nieczytelny jest celowo, bo zwiększa długość czasu na stronie

Najgorszy egzamin świata

Na koniec mała historyjka – jeden z wykładowców, mój idol, którego darzę miłością większą niż fanki Biebera, na jednym z wykładów opowiedział, jak będzie u niego wyglądał egzamin i dlaczego właśnie tak. Otóż badania wskazują, że jeśli wykładowca nawiązuje kontakt niewerbalny ze studentem i np. potakuje przy pewnych kwestiach, student podświadomie wybiera treści, które wzbudzą pozytywną reakcję.

Eksperyment pokazał, że w ciągu kwadransa rozmowy studenci znacznie częściej używali określonego słowa, jeśli egzaminator akurat przy nim kiwał głową. Student to najlepsze zwierzątko eksperymentalne…

Profesor postanowił kompletnie zrezygnować z dawania jakichkolwiek sygnałów niewerbalnych, żeby wiedza płynąca ze studenta była czysta i nieskażona. W efekcie siedzieliśmy jeden za drugim w sali tortur, gdzie przez dwadzieścia minut mówiliśmy w stronę nieruchomego, wpatrzonego bezmyślnie w dal profesora, a jemu nawet mięsień nie drgał.

U mnie na koniec złapał się za głowę i zakrzyknął w sufit, że koszmarnie pokręciłam wszystko i rany julek, co on ma ze mną zrobić, bo powiedziałam bardzo dobrze, ale na odwrót. Zdałam, ale gdyby mi zwrócił uwagę wcześniej, na pewno bym się poprawiła i dostała lepszą ocenę.

Statystyki są jak profesor, który potakuje studentowi. Owszem, możemy się nimi kierować, żeby zachować pewną formę kontroli nad dynamiką piszący-czytelnik. Ale z ręką na sercu, w którym momencie zorientujemy się, że piszemy pod publiczkę? Kiedy blog nie będzie już nasz, tylko, za przeproszeniem, miejscem do wzajemnego miziania się po pytkach?

I niech Wam słupki rosną!

PS. Ten felieton został napisany jako przykład tekstu dobrze widzianego przez Google. Zwróćcie uwagę na tagi (czy jak to mówią Blogspotowcy: etykiety), tytuł, śródtytuły, ilość powtórzeń słów istotnych. Mam nadzieję, że się choć trochę ten felieton Wam przyda.

Spodobał Ci się ten wpis? Poślij go dalej!
Share on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter
Email this to someone
email

15
Dodaj komentarz

avatar
6 Comment threads
9 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
7 Comment authors
SzyszkaAninrehwiedźmaIjon TichyMoreni Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy
Powiadom o
El.
Gość
El.

Odezwę się jako ten wyjątek potwierdzający (podobno) regułę :).
Nie muszę udawać, że dla statystyk nie piszę, bo nie piszę. Moim zdaniem jest więcej takich osób, które po prostu nie lansują się w sieci i nie żyją tylko słupkami, klikami i innymi facebukowymi bzdurami.
Ale to być może kwestia wieku – dla młodych blogerów to może ważne, bo w ogóle inaczej podchodzą do wirtualnego życia nie znając czasu bez niego.
Pozdrawiam 🙂

kawaadm
Admin

i brawo Ci za to 😀

phoca
Gość
phoca

Dałabym lajka, ale to nie fejsbuk :D.

kawaadm
Admin

to postnij u siebie na fejsbuczku, będziem mieć lepsze statsy 😛

Natalijah
Gość
Natalijah

Świetny felieton! 🙂
„Statystyczna dziweczka” wchodzi do mojego słownika <3

kawaadm
Admin

dziękuję 😀
dziweczką można być na wszystko 🙂 To w ramach walki z semantyką „mowy patriarchalnej” o której też mam zamiar napisać to i owo, ale już nie tutaj 😀

kawaadm
Admin

a moim ulubionym określeniem jest :czipsowa dziweczka” 😀

Moreni
Gość

Jaki fajny wpis. I jaki prawdziwy. Potwierdzam zwłaszcza zbawienny wpływ częstego publikowania.;)

kawaadm
Admin

ciesze się, że się podoba 🙂

Ijon Tichy
Gość

„naszych Czytelników – kochamy ich miłością wielką, dziką i nieprzytomną”
Zarumieniłem się. 🙂

Gdyby nie ostatni akapit, to strzeliłbym żartobliwego focha że piszecie tylko dla statystyk – bo wpis bezczelnie napisany, żeby się wyszukiwarkom podobał.

kawaadm
Admin

prawda, że widać różnicę między tekstem „pod wyszukiwarkę” a tekstem autentycznym? 😀

A Ciebie, Ijonie, jeszcze dodatkowo uwielbiamy Kucykowo 😀

wiedźma
Gość

Oj widać, bardzo. Do tego stopnia, że pozwoliłam sobie polepszyć Wasze statystyki na własnym Fejsbuniu, linkując powyższy wpis. 😛
Prześwietny pomysł na wpis, gratuję. Szczerze, choć z przymrużonym okiem. 😉

kawaadm
Admin

muaaa 😀

Aninreh
Gość
Aninreh

*poszła zalinkować na fejsbuku* 😀

kawaadm
Admin

zaszczyt!! 😀