Szesnastowieczna Wenecja, oszuści i niespodziewane uczucie – z tych składników można stworzyć cały ogrom przeróżnych historii. Dziś chciałam wam przedstawić jedną z nich, z którą miałam przyjemność zapoznać się w ostatnich dniach.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, założyłam jakoś na wstępie, że będzie to kryminał. Dlaczego? Chociażby przez skojarzenie tytułu z pewną skandynawską serią, której pierwszy tom zaczynał się od słów na okładce „Mężczyźni, którzy…”. Choć głównym winowajcą był po prostu sam autor powieści, gdyż kilka lat temu miałam przyjemność zapoznać się z inną jego książką, kryminałem właśnie – Drabina Dionizosa. Radośnie więc zignorowałam tytułowe sięganie nieba, romantyczny opis oraz nastrojową okładkę z urokliwą dziewczynką i zasiadłam do kryminalnej uczty.
Zaczęło się faktycznie dość kryminalnie, bo od kradzieży i zabójstwa. Dokonała tego grupka dzieciaków – wciąż nie jestem pewna, w jakim dokładnie były wieku. Może przegapiłam tę informację… W każdym razie obstawiam, że miały jakieś 12-15 lat. Przewodził im Mercurio – syn nie wiadomo kogo, kieszonkowiec, potrafiący dobrze korzystać z porzuconej zawartości teatralnej garderoby. To właśnie wokół niego i jego wyborów skupia się akcja powieści. To jego uczucie do przypadkowo spotkanej Giuditty będzie decydowało o dalszych losach wielu ludzi…
Więc nie, to nie jest kryminał. Już bliżej tej powieści do romansu, ale nie zdecydowałabym się wrzucić jej na półkę obok Danielle Steel i Nory Roberts. Właściwie to im dłużej nad tym myślę, tym bardziej nie wiem, jaką etykietką należałoby opatrzyć Dziewczynę…. Jest w niej sporo powieści historycznej, bo rzecz dzieje się początkiem XVI wieku w Wenecji. Jest też wspomniany romans, który w dużej mierze napędza działania głównego bohatera. Jest sensacja, którą reprezentuje szukający zemsty kupiec.
Jest też to, co już przy Drabinie Dionizosa stało się dla mnie wyznacznikiem stylu Autora, coś, czego nie potrafię zamknąć w jednym słowie. Mogę to opisać jako wrażenie, że cały świat jest podłym, brudnym miejscem, którym rządzą obleśni i pazerni arystokraci, a wszyscy inni brodzą po szyję w błocie i pomyjach. Wszystko jest okropne, beznadziejne, i choć da się to przeżyć, to właściwie nie wiadomo po co. I tak wszystko zostanie rozkradzione i zeżarte przez zarazę.
W Drabinie Dionizosa panował duszny nastrój, przesycony oparami opium, przez które przebijały się zniekształcone figury cyrkowych stworzeń. Był też morderca, który fascynował, choć jednocześnie wywoływał ciarki swoim fanatyzmem. W Dziewczynie, która sięgnęła nieba sprawa miała się nieco inaczej. Tutaj też pojawia się morderca, ale o wiele bardziej chaotyczny, przez co był już tylko przerażający. Nastrój drugiej powieści też był inny – opiumowe zamroczenie zostało nam zabrane, pozostawiając po sobie okrutną, parszywą rzeczywistość.
Nie, nie przesadzam. Fakt, że losy Mercuria i jego towarzyszy były interesujące na tyle, by objętość powieści szybko przestała niepokoić. Ale naprawdę, przez całą lekturę nie mogłam pozbyć się jakiegoś dyskomfortu i uczucia niepokoju. I za to Autorowi należą się brawa. Za co jeszcze? Ano za to, że choć trudno mi było się przekonać do bohaterów i ich polubić, to jednak śledziłam ich losy bez przymusu. Jedynym właściwie problemem był mój kot, który koniecznie chciał się wgryźć w tę książkę. Dosłownie.
Dziewczyna, która sięgnęła nieba nie do końca pasowała mi do pory, w jakiej ją czytałam. Z tego samego powodu, dla którego Gra o tron najlepiej smakowała czytana w grudniu, podczas zimy stulecia, a Za dziewiątą falą – wiosną, wśród budzącej się do życia zieleni. Mam wrażenie, że lepszym tłem dla nowej powieści di Fulvio byłaby ponura, słotna jesień… ale to tylko moje zboczenie. W końcu wielu z was kompletnie zapomina o rzeczywistym świecie, gdy zanurzacie się w dobrą książkę, czyż nie?
Trochę wbrew temu, co napisałam akapit wcześniej, polecałabym tę historię na czas, gdy macie lepszy nastrój. Przy gorszym łatwiej będzie poddać się pesymizmowi, jaki przebija z kart książki, zwłaszcza na początku. Ale niech was to nie zniechęci, bo Dziewczyna, która sięgnęła nieba jest warta poświęconego jej czasu.
Luca Di Fulvio Dziewczyna, która sięgnęła nieba, Prószyński i S-ka 2014
Polecam również:
Luca Di Fulvio Drabina Dionizosa
Też z miejsca założyłam, że to kryminał, przez nazwisko autorki, kojarzące się z niejaką Flavią de Luce.
Autora 🙂
Flavię de Luce pamiętam, zbiory jej przygód wciąż dzielnie czekają na półce, aż zabiorę się za pozostałe, bo do tej pory przeczytałam jedynie pierwszy tom.
Luca di fulvio to mezczyzna!!
Hum, a mógłby być taki fajny kryminał 🙂
A za romans to ja ładnie podziękuje, choć opis bardzo intrygujący 😉
Chwytaj za „Drabinę Dionizosa”, tam kryminału nie brakuje 🙂