Pamiętacie, jak przez wakacje zwiedzałam Olsztyn? W miniony weekend wróciłam tam, ale tym razem z większą ekipą. Plany były skromne, głównie dlatego, że czasu było bardzo mało… Udało nam się odwiedzić parę kawiarni, wypić kilka herbat, wszamać nieco słodkości i jeszcze zrobić temu wszystkiemu zdjęcia 😉
Z Krakowa do Olsztyna długa droga, ale cóż to dla trzech dzikich bab! Tak, tak – trzech, bo Kawę z Cynamonem uzupełniła Aloesowa Dama (: Zapakowałyśmy się do Rafki i ruszyłyśmy, nie zapominając o odpowiedniej oprawie muzycznej (pozdrowienia dla oglądających Jak poznałem waszą matkę :D). Półtorej płyty z muzyką później, po zgarnięciu jeszcze kilku osób, rozsiedliśmy się w herbaciarni Zen, gdzie jedni rozgrzewali się herbatą świąteczną, a inni gorącym miodem pitnym.
Sobota należała do Tajemnicy Poliszynela. Przed południem zajrzeliśmy tam na śniadanie – tosty i herbata pozwoliły na chwilę zapomnieć o niewyspaniu (tak to jest, jak się gada po nocy…).
Po południu Poliszynel inspirował na potęgę. Zaczęło się od niewinnego przerzucania się cytatami z bajek Disneya i Asterixa i Obelixa, a skończyło na… bliskich spotkaniach ze sławnymi osobistościami. Tak działa na nas przemiła obsługa i pyszne jabłka w cieście 😉
Nie uchronił się przed nami nawet sam Kopernik – Szyszka z radością ucałowała go prosto w jego lśniący nos 😉
W Toruniu by nie dała rady. 🙂
(Może to potraktować jako wyzwanie.)
Jako osoba widujaca torunskiego Kopernika codziennie potwierdzam (ale jakby potraktowała to jako wyzwanie to ja chętnie popatrzę :))).
I dziekuję za pozdrowienia dla oglądających :D.
Wyzwanie przyjęte, Toruń też kiedyś podbijemy 😀
Ciekawie jest spojrzeć na Olsztyn okiem „niemieszkańca”. Nabrałam chętki na wizytę w Zen!
A moja córka podbija Kraków 🙂
Pozdrawiam – ewa olsztynianka