Podsumowanie roku 2015

Kawa z Cynamonem

Zgodnie z zapowiedzią, rzuconą kilka dni temu na Facebooku, przedstawiam wam moje podsumowanie 2015 roku… No, nie do końca. Będzie to raczej wpis, w którym opowiem wam o kilku najfajniejszych rzeczach, jakie mnie spotkały w minionym roku 🙂

KSIĄŻKI

ShirleyJackson

Shirley Jackson – Zawsze mieszkałyśmy w zamku

O istnieniu tej krótkiej powieści dowiedziałam się z artykułu „5 prezentów, które możesz podarować Neilowi Gaimanowi z okazji jego urodzin”. Jak twierdzi autor artykułu, co zresztą popiera odpowiednim argumentem, przeczytanie Zawsze mieszkałyśmy w zamku byłoby dobrym prezentem dla Gaimana, jako że jest to jedna z jego ulubionych powieści. Dla mnie był to wystarczający argument i nie sprawdzając zawczasu nic więcej, zabrałam się do czytania. I teraz bardzo ważna uwaga: jeśli również postanowicie przeczytać tę książkę, pod żadnym pozorem nie czytajcie wcześniej jakichkolwiek opisów! Są a) mdłe i nijakie, b) streszczają większą część fabuły, odzierając powieść z jej tajemniczości. Po prostu zaryzykujcie, naprawdę warto. Mogę ewentualnie podpowiedzieć, że Zawsze mieszkałyśmy w zamku mogłaby napisać Catherynne M. Valente, gdyby postanowiła napisać powieść gotycką.

Kawa z Cynamonem

Karol Kalinowski – Łauma

O tym polskim komiksie już kiedyś wspominałam, ale powtórzę się jeszcze raz, bo to jedna z niewielu książek, przeczytanych w 2015 roku, jaka naprawdę zapadła mi w pamięć. Historia teoretycznie może być skierowana do dzieci (chyba, nie wiem, nie znam się), dzieckiem też jest jej główna bohaterka. Ale i mi ta książeczka przyniosła wiele zachwytów i zostawiła po sobie chęć zagłębienia się w temat lokalnych podań i wierzeń. Pomysłowa, ciekawie narysowana, naprawdę cieszy czytelnika, także dorosłego.

FILMY

Mad Max Fury Road

Mad Max. Fury Road, 2015

Jedyne, czego żałuję, jeśli chodzi o ten film, to to, że nie obejrzałam go w kinie. Choć podejrzewam, że spędziłabym seans z otwartą z zachwytu paszczą, co nie byłoby ani zdrowe, ani estetyczne. Bo owszem, jestem tym filmem ogromnie zachwycona. Niby fabuła jest bardzo prosta, niby akcja sprowadza się do tego, że wszyscy dokądś jadą… Ale słodki losie, JAK ONI JADĄ! Miałam wrażenie, że cały film to jeden wielki teledysk, który mogliby wymyślić Pogromcy Mitów, a jego reżyserii podjął się Michael Bay. Jest tu ogrom przepięknych samochodów (no, weźcie poprawkę, że mam specyficzną definicję „pięknego samochodu”), a większość z nich po drodze efektownie wybucha. Epickości temu dodaje fakt, że owe wybuchy są naprawdę, bo efektów specjalnych w tym filmie jest stosunkowo niewiele. Mówiąc krótko: świetne, pełne akcji kino drogi.

Book of Life

Księga życia (Book of Life), 2014

Ten animowany film to absolutny wizualny majstersztyk. Jest tak piękny, że szkoda odrywać oczy od ekranu choćby na moment i nie, nie przesadzam z tymi zachwytami. Zresztą nie wierzcie mi, idźcie to sprawdzić 😉 Nie zachęcam natomiast do oglądania zwiastunów, bo zdradzają trochę za dużo z całej opowieści. Może wystarczy, jeśli powiem, że cała historia zaczyna się w dzień meksykańskiego Święta Zmarłych, a nad jej produkcją czuwał sam Guillermo del Toro (znany wam zapewne z Labiryntu fauna czy niedawnego Crimson Peak). Będzie śmiesznie, strasznie, mądrze i przepięknie, w dodatku z ciekawym podkładem muzycznym 😉

SERIALE

Jessica Jones

Jessica Jones (Netflix, 13 odcinków, wszystkie wyemitowane)

Tym sposobem dołączyłam do pokaźnego już grona osób, które przeklinają Netflix za ich sposób wypuszczania seriali, odpalając przy tym kolejny odcinek. Bo owszem, rzeczony serial obejrzałam tuż po tym, jak się ukazał, w przeciągu dwóch dni, odpalając odcinek za odcinkiem. Był wciągający, ciekawy, rewelacyjnie zagrany, nie było więc powodów, by sobie dawkować przyjemność 😉 Przypadł mi do gustu o wiele bardziej, niż jego „poprzednik” Daredevil, którego porzuciłam po drugim odcinku (co nie znaczy, że kiedyś do niego nie wrócę, różnie to bywa). I nie ukrywam, że jedną z przyjemniejszych rzeczy było obserwowanie jakże urokliwego, pełnego brytyjskiego wdzięku Davida Tennanta, bardzo wiarygodnie odgrywającego rolę skończonego psychopaty. Ale serial jako całość wygrał tym, że nie opierał się jedynie na głównym złym (choć i dla niego samego mogłabym ów serial obejrzeć). Jasne, znalazłoby się parę minusów, kilka przydługich, przegadanych i ogólnie niepotrzebnych momentów, ale całościowo Jessica Jones zdecydowanie daje radę i ja chcę więcej.

Psycho-Pass

Psycho-Pass (anime, 22 odcinki, wszystkie wyemitowane)

Ogromne zaskoczenie minionego roku. Anime zostało mi polecone przez Szyszkę, a jak Szyszka się jakimś anime szczerze zachwyca, to wiem, że coś się dzieje. Przekonana odpowiednimi argumentami odpaliłam pierwszy odcinek… potem drugi, trzeci, czwarty… I o mało co na tym bym nie poprzestała. Utopijny układ państwa z niedalekiej przyszłości lekko przerażał, główna bohaterka wydawała się być w porządku, ale ogólnie było nudnawo. Kilkuodcinkowa historia polowania na mordercę, którego ofiary kończyły w sposób do złudzenia przypominający dzieła Hannibala, była jeszcze bardziej przegadana, niż trzeci sezon wspomnianego Hannibala. Ale sprawa została rozwiązana i na scenę wkroczył Główny Zły. I w tym momencie okazało się, że przez poprzednie odcinki anime tylko nabierało rozmachu, by teraz z całą siłą walnąć znudzonego oglądacza obuchem przez łeb. A potem zrobiło to jeszcze przynajmniej dwa razy. I tak o ile pierwsze ~8 odcinków obejrzałam z trudem na przestrzeni dwóch miesięcy, tak wszystkie pozostałe pochłonęłam w dwa popołudnia. Polecam, nawet jeśli na co dzień nie „siedzicie w anime” – to naprawdę świetna historia, mogąca przypominać tę opowiedzianą w filmie Equilibrium (który, jak sobie właśnie uświadomiłam, ma już 13 lat; dobry pretekst, żeby go obejrzeć raz jeszcze).

MUZYKA

Wpis o minionym roku bez muzyki wydawał mi się nieco smutny, więc dorzucam dwa malutkie zeszłoroczne „odkrycia” – nie zaczęłam ich słuchać jakoś namiętnie i bez przerwy, ale na pewno będę do nich od czasu do czasu wracać 🙂

Koniec Świata – Serce w Paryżu

Kensington – Streets

I to by było na tyle! Dajcie znać w komentarzach, co was zachwyciło w 2015 roku 🙂

7 Replies to “Podsumowanie roku 2015”

  1. Mam nadzieję, że podsumowaniu roku 2016 znajdą się jakieś pozycje z wydawnictwa GLAKTYKA ;-). Polecam bo to fantastyczne źródło wiedzy.

  2. Zgadzam się co do Mad Maxa. I tak – trzeba było w kinie. 😀

    Z muzyki zalinkuję opiosenkę z MLP: https://www.youtube.com/watch?v=buuYIBejsuM
    Lena Hall przyznała się na twiterze, że lubi kucyki, twórcy jej odpisali że może coś zaaranżują i zrobili takie arcydzieło.

    1. Oczywiście kompletnie nie jestem w temacie, znaczy nie oglądam kucyków, ale klip obejrzałam i nie było to nieprzyjemne 😉

  3. Tą „Księgą Życia” mnie zaintrygowałaś :). // Co mnie zachwyciło? Hmmm… Szkoda, że ja mam taką pamięć złotej rybki :). Ale mogę powiedzieć, że mnóstwo rzeczy, bo ja jestem tym typem człowieka, co we wszystkim czegoś ładnego szuka i potrafi się np. zachwycić, jak kropelki deszczu ładnie na liściach wiszą :D. Z książek podobała mi się np. ta najnowsza Naomi Novik :). Odkryłam też nowego, dobrego autora – Johna Scalzi :).

    1. Podoba mi się Twoje podejście do zachwycania się drobiazgami 😀

      Z panem Scalzi nie miałam jeszcze przyjemności i czuję, że to nie moje klimaty, ale z chęcią przygarnę do kolekcji kolejną pozytywną opinię o nowej książce pani Novik, bo leżakuje sobie u mnie na półce i nabiera mocy urzędowej 😉

  4. O nie, tę powieść Jackson od dawna mam na liście co przeczytania, bo się zachwycałam swego czasu „Życiem wśród dzikusów”. Wiem, wiem, to zupełnie coś innego, zdaję sobie z tego sprawę.
    „Łaumę” też zresztą mam na liście. 🙂

    1. O, do innych powieści pani Jackson jeszcze nie dotarłam, ale już widzę, że „Życie…” raczej nie będzie dla mnie… Za to ciekawa jestem efektów Twojej drugiej przygody z tą autorką, jak już się na nią skusisz 😉

Dodaj komentarz