Ponieważ wszystkie piski i inne okrzyki zachwytu zużyłam na część pierwszą, przy tej nie pozostaje mi nic innego, jak klapnąć na siedzenie z błogim, rozanielonym wyrazem twarzy. No, jeszcze sobie sapnę z zadowoleniem, jak po naprawdę dobrym posiłku.
Miroslav Zamboch
Koniasz. Wilk samotnik (tom 1) – Miroslav Žamboch
Długo się zabierałam do recenzji. Baaardzo długo, bo aż cały dzień. Powód? Chciałam, żeby opowieść o Koniaszu zyskała rzetelną recenzję, a nie zawierała tylko dźwięki w rodzaju: „łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaał”, „ooooooooooooch” i „iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii” (z czego ostatnie przechodzące stopniowo w ultradźwięki słyszalne dla psów i zabijające nietoperze). Rzucam więc dziarskie „MUA!” i zabieram się do recenzowania.
Łowcy – Miroslav Žamboch
Zacznijmy od tego, że jestem koszmarnie niewyspana, bo czytałam prawie do rana. I tak dobrze, że postanowiłam iść spać, a nie pisać na gorąco, bo uwierzcie mi, sensu to by nie miało – chyba, że lubicie recenzje, które opierają się głównie na słowach „jeeeeeeeeeeeej” i „ale faaaaaaajna”.