Serial detektywistyczny z końca dziewiętnastego wieku? W Kanadzie? Zaczęłam oglądać bez większego przekonania, ale błyskawicznie się zakochałam. Oni naprawdę są tam uprzejmi…
Toronto schyłku XIX wieku to całkiem bezpieczne miasto. Na tyle, że policjanci mogą popijać herbatę, kłaniać się damom i oddawać się przyjemnościom intelektualnym. Od czasu do czasu zdarzy się jakiś trup, ale dzielni konstable błyskawicznie rozwiążą sprawę, sięgając po najnowocześniejsze wynalazki – na przykład… aparat fotograficzny. Dodam tylko, że pierwszy odcinek przedstawia sylwetkę wynalazcy u progu kariery – pana Teslę, który z radością pomoże śledztwu. Jako wierna fanka Nikoli nie mogłam się nie zachwycić, szczególnie, że serial ładnie opowiada nam o wynalazkach tego nad wyraz niedocenionego naukowca.
Niebawem na komisariat zawita sir Artur Conan Doyle ze swoją mało znaną obsesją na punkcie spirytyzmu, zmęczonego życiem detektywa pocieszy Jack London, wynalazcy, odkrywcy i naukowcy będą przewijać się przez fabułę, w uroczy, choć nieco naiwny sposób pomagając w śledztwie. Głównym bohaterem jest tytułowy William Murdoch, a asystują mu przeurocza pani patolog doktor Julia Ogden i posterunkowy George Crabtree. Nad nimi czuwa wąsaty i rubaszny inspektor Thomas Brackenreid.
Mówię Wam, już dawno nie widziałam serii tak doskonale lekkiej i przyjemniej. Niech Was jednak nie zwiedzie pozorna naiwność działań bohaterów – trup pada gęsto, a sprawę rozwiązać trzeba, choć nie ma maszynki badającej DNA, bazy porównującej włosie psów i co tam jeszcze mają panowie ze współczesnych CSI-ów. Najbardziej rozbraja mnie zastosowanie dawnej techniki w nowoczesny sposób: telegrafu do przesłania „faksu” zdjęcia, podrasowanie nadajników wymyślonych przez Teslę by robiły za krótkofalówki, aparaty robiące zdjęcia w ciemności, rentgen do obserwowania kuli w nieboszczyku… Jestem kompletnym laikiem, jeśli chodzi o wynalazki XIX wieku, ale moja szczątkowa wiedza pozwala mi wierzyć, że byłoby coś takiego możliwe. Poza tym w tym aspekcie seria pachnie steampunkiem, a to kolejny mój miękki punkt.
Te powietrze budzi moją troskę
Detektyw Murdoch jest mało tego, że dżentelmenem w każdym calu, to jeszcze ma Aspergera jak stąd do Toronto – to samo, co ma Sheldon z Teorii Wielkiego Podrywu (Big Bang Theory). Tyle, że jest bardzo dobrze wychowany i nie odbiega za bardzo od ówczesnego standardu zachowań. Jedyne, co mi w nim przeszkadza to smutne oczy jałówki (albo, jak ktoś woli, Johna Snowa z GoT). Normalnie Collin Farrel mu z oczu patrzy, przez co wydaje mi się, że ciągle ktoś mu robi wielką krzywdę. Troska się patrząc na trupa, na tablicę, na ścianę, nawet powietrze jakoś w nim troskę budzi.
Ta lina również budzi moją troskę
Za to moimi faworytami są inspektor i posterunkowy. Pierwszy z nich prawie cały czas krzyczy, ale na szczęście nie jest twardogłowym uparciuchem, który odczuwa kompleks niższości wobec detektywa, więc odgrywa się na nim na każdym kroku. Nie, inspektor może i jest prostym człowiekiem, ale dobrym gliną i zrobi wszystko, by złapać przestępcę. A na detektywa woła „Myrdok”, co rozkłada mnie za każdym razem.
Z kolei posterunkowy Crabtree jest teoretycznie komicznym aspektem serii, ale tak naprawdę to bystry, ambitny chłopak, który stosuje starą zagrywkę panny Marple i porucznika Coloumbo (moja ciocia Petunia raz miała bardzo podobnie). Potrafi sam rozwiązać sprawę, ale nieokiełznana fantazja często wiedzie go na manowce (odcinek, w którym udowadnia, że właściciele szkoły dla panien są wampirami!). Co ciekawe, jego mrzonki często dotyczą wynalazków z przyszłości, które współcześni mu ludzie kwitują pogardliwym prychnięciem… W każdym razie jeśli ma się zdarzyć coś głupiego, przytrafi się to naszemu posterunkowemu.
Jestem Crabtree i nie zawaham się mnie użyć!
Do tego wszystkiego mamy jeszcze Wielki Romans między detektywem i panią doktor. Historia żywcem wyciągnięta z romansów „z epoki”, Rozważna i Romantyczna to przy tym pikuś. Ale wiecie co? Kupuję to całkowicie. A raz nawet uroniłam łezkę (choć nie tak, jak na odcinku z kotem, zobaczycie).
Przyznam, że gdyby nie lekko bajkowa oprawa pełna garniturów, meloników, sztywnych halek i kapelusików z piórkiem, to mogłaby mnie znudzić ta słodka naiwność. Jednak jest w tej serii jakaś delikatność, autentyczność, która powoduje, że nie mogę przestać oglądać. Niesamowicie podoba mi się tamten czas, a sposób prowadzenia narracji nie odbiega zbytnio od powieści o Sherlocku czy kryminałów Christie. A sami wiecie, że te można czytać i czytać, kompletnie nie czując upływu czasu.
Kolacja też budzi moją troskę. Ale to za chwilę, bo muszę potrapić się mym tragicznym uczuciem do pięknej Julii
Jeśli chodzi o aktorów, to wreszcie nie mam wrażenia, że ich wszystkich gdzieś widziałam. Na te kilka sezonów znałam może dwie gęby, reszta jest odświeżająco inna – cóż, w końcu to nie BBC (trzech aktorów, dwa plany filmowe i dużo taśmy klejącej).
Mocno związana z Koroną Brytyjską Kanada, nienaganne maniery dżentelmenów, nieskalana reputacja panien, romans i zbrodnia… absolutnie powinniście to obejrzeć, jeśli macie ochotę na coś przyjemnego, ale z dreszczykiem.
Detektyw Murdoch (Murdoch Mysteries) TV
liczba sezonów: 8 do 2014
liczba odcinków w sezonie: 13
produkcja: kooperacja Kanada i WB
wyst. Yannick Bisson, Helene Joy, Thomas Craig, Jonny Harris
Bardzo czekałam na nowy sezon i jedyne, czym jestem zawiedziona to fakt, że trzeba czekać aż cały tydzień na kolejny odcinek 😉
powoli zmierzam do tego strasznego momentu… zakochałam się na amen 😀
Uwielbiam ten serial: nie jest ciężki (mimo tylu trupów 😉 ), ale nie jest z tych głupawych. A o takie połączenie ostatnio jest naprawdę trudno. Po za tym gra aktorska jest na poziomie a aktorzy nie są rozpoznawalni w co drugim serialu – znów nieczęste połączenie. A przy tym serial nie jest taki przewidywalny, nie jest oparty na jakimś jednym schemacie. To „odkrywanie” różnych wynalazków bardzo fajnie jest wplecione w fabułę. No i te charaktery! Tak konsekwentne i często tak zabawne! 🙂 Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon 🙂