Ouran High School Host Club (anime)

Nadejszła wiekopomna chwila! Szyszka umachała już tyle recenzji, że właśnie dobiła do dwusetki. Wyczyn szalony, diabelnie satysfakcjonujący, ale też wołający o jakąś specjalną celebrację. Dlatego też Szyszka z Mirandą usiadły przed monitorami, upiły po łyku najlepszej herbatki z wyimaginowanej, francuskiej porcelany, poprawiły na nosach monokle i podjęły decyzję. Bohaterem jubileuszowej recenzji będzie anime Ouran High School Host Club!
Dlaczego? Ano dlatego, iż anime to uwielbiamy od dawna; praktycznie to przy nim tak porządnie zawiązała się nasza przyjaźń (bo nic tak nie zbliża, jak wspólne oglądanie ulubionych odcinków na pożyczonej komórce, będąc wciśniętym między śpiących konwentowiczów). Poza tym blog Kawa z Cynamonem powstał, by dzielić się dobrymi rzeczami ze światem. A teraz, z okazji jubileuszu, zrobimy to w nieco innej formie, niż zwykle…

Casting!
Na najlepszego, najbardziej męskiego bohatera anime Ouran High School Host Club!
Casting prowadzą: Szyszka i Miranda

Mały, przytulny pokoik. Na podłodze miękki dywan w kolorze hiacyntów, na stoliku po lewej kawa, herbata, drobne ciasteczka i koreczki. Na wprost drzwi – dwa głębokie fotele, w których zanurzyły się jurorki.
– Zapraszamy pierwszego kandydata! – krzyczą zgodnie.
Drzwi otwierają się z cichym skrzypnięciem. Wchodzi pierwszy kandydat, Tamaki, zarzuca blond grzywką, kłania się i uśmiecha czarująco, od czego jurorkom od razu miękną serca (i kolanka).

Szyszka: – Pan Tamaki, rozumiem? Co pana tutaj sprowadza?
Tamaki: – Chciałem pogratulować pani, droga Szyszko, tylu wspaniałych recenzji! Niejednokrotnie wzruszały mnie one do łez…
Szyszka: – Podobno jest pan założycielem Host Clubu? Takiego, gdzie panowie adorują panie? Za pieniądze?
Tamaki: – Och, ależ skąd! To znaczy… (zadziornie poprawia grzywkę) – Host Club naturalnie, założyłem, wraz z przyjaciółmi, ale absolutnie nie robimy tego dla pieniędzy!
Miranda: – Więc po co?
Tamaki: – Och, dla uśmiechów i radości naszych cudownych gości, oczywiście! (Tamaki wstaje, nachyla się w stronę Mirandy, bierze ją pod brodę i patrzy głęboko w oczy) – Bo miłości nie da się kupić, ani tych snów o niej…
Miranda: (kiwa z rozmarzeniem głową)
Szyszka: (chrząka z niezadowoleniem i kopie Mirandę pod stołem) – Tak, rozumiem, oczywiście, oczywiście, miłość, sny i te sprawy… A jak z dawaniem komuś w mordę?
Tamaki: (przenosi spojrzenie fiołkowych oczu na Szyszkę) – Ależ po co od razu uciekać się do przemocy? Nie lepiej napić się herbatki z melisą?
Szyszka: – Nie lubię melisy, wolę różaną…
Tamaki: – Ach, różaną… Herbata z kwiatu miłości, idealnie do pani pasuje… (uśmiecha się uroczo)
Szyszka: (ostro, ale z prawdziwym tsundere rumieńcem na policzkach) – Tu jest napisane, że jest pan ojcem… W tak młodym wieku?
Tamaki: – Och… (śmieje się delikatnie, odgarniając niesforną grzywkę z oczu) – Mam przybraną córeczkę, Haruhi, która jest absolutnie cudowna… (Tu następuje wiązanka słodkich i lukrowych epitetów, zakończona wielkim rumieńcem Tamakiego i podejrzanym skręcaniem się całego ciała)
Szyszka: (podejrzliwie) – Co pan tak tę swoją grzywkę targa? Czy mam podejrzewać pana o niecne zamiary wobec tej niewinnej istoty?
Tamaki: (oburzony) – Niecne? Ależ skąd! Ja chcę dla niej jak najlepiej!
Miranda: (już w miarę opanowana) – I dlatego postanowił pan ukarać ją w ósmym odcinku milczeniem?
Tamaki: (ze zgrozą, przeplataną rumieńcami) – Nie… To… Bo… Bo się o nią martwiłem, a ona… Tak bezmyślnie… (w jego oczach pojawiają się pierwsze łzy)
Szyszka: (pod nosem) – A mówili, że zboczeniec i sadysta, wiązał ją podobno i do szafy wsadzał…
Tamaki: (drżącym od płaczu głosem) – To wszystko nie tak! Ona się bała! A ja chciałem dobrze… (wielkie łzy spływają mu po policzkach)
Miranda: (z podejrzanie błyszczącymi oczami kiwa głową) – Wierzę, uhmmm…
Tamaki: – Nikt mnie nie kocha! Jestem niczym! Niegodny ja, niegodny! (Ucieka w kąt pokoju i roztacza wokół siebie aurę ponurą, a mroczną, rozpaczą wypełnioną)
Miranda: (patrzy wielkimi oczętami na Szyszkę) – Mogę go przytulić?
Szyszka: (głosem i twarzą z memów) – Noł.
Miranda: (robi najsmutniejszą minkę, na jaką ją stać, po czym ociera łezkę i bierze się w garść) – Nie to nie! (strzela malutkiego focha) – Następny proszę!

Wchodzi rudzielec w dwóch odsłonach.
Szyszka: – Panowie to tak zawsze razem?
Rudzielce łapią się za łapki.
Hikaru: – Zawsze…
Kaoru: – …razem.
H&K: – Jedyni w swoim rodzaju!
Szyszka: – Hikaru i Kaoru, tak? Oczywiście nie powiecie, który jest który? To chyba jest doskonały sposób na robienie ludzi w balona?
Bliźniacy zaglądają sobie w oczy, po czym uśmiechają się szeroko.
H&K: – Nie powiemy!
Hikaru: – Ale możecie zgadywać…
Kaoru: – … jeżeli się odważycie!
Bliźniacy nie zwracają uwagi na Szyszkę, uderzają od razu do Mirandy.
H&K: – Który to Hikaru? Który Kaoru? Możemy przyjść do ciebie napsocić? Zgadnij, zgadnij!
Miranda: – Tak to tylko Haruhi…
Drzwi się otwierają i do środka zagląda młody szatyn.

Haruhi: (z niesmakiem) – A wy znowu odstawiacie przedstawienie?
Hikaru: – Kaoru, ona nas nie rozumie!
Kaoru: – Tak, zła bohaterka romansu!
Hikaru: – Tylko ty mnie rozumiesz, braciszku…
Kaoru: – Głuptasku, powinieneś już to wiedzieć… (zaczynają się przytulać i głaskać)
Haruhi: (wzdycha ciężko, podchodzi do chłopaków i kładzie dłonie na ich rudych czuprynach) – Tyle razy powtarzałam… Nie! Przy! Ludziach! (lekko uderza łebkami chłopaków o siebie)
Tamaki: (smętnie) – Córeczko…
Miranda: (kuli się nieco w swoim fotelu) – Um, pan… pani… Haruhi…(zaczyna, ale się poddaje i szuka pomocy u Szyszki)
Szyszka próbuje coś powiedzieć, ale wpadają dzikie fanki yaoi i porywają bliźniaków na swój sabat za kaktusikiem.
Szyszka: – Erm… Tego… Skoro pani już tu jest, Haruhi, to proszę zostać.
Haruhi: – No dobrze, tylko proszę konkrety, bo dziś mam jeszcze egzamin…
Tamaki: – Córeczko… (wyciąga drżącą dłoń)
Haruhi: – A ty znowu swoje… (piorunuje wzrokiem Tamakiego, przez co on kuli się jeszcze bardziej)
Szyszka: – Konkretnie, to czy jest pani biszem?
Haruhi: – Nie, nie jestem biszem. Płeć nie powinna mieć znaczenia w relacjach międzyludzkich. Mój tato na przykład się przebiera w damskie ubrania. Mnie też próbuje.
Miranda: – Więc wstąpił…a pan…i do Host Clubu na przekór ojcu?
Haruhi: (ponuro) – Żeby spłacić długi… Waza, ta koszmarna waza… Aż się prosiła, żeby ją stłuc…
Uchylają się drzwi.
Honey: Nie martw się Haruhi, ja i Mori pomożemy ci z tym raz dwa! Tylko skończymy ciasto, dobrze? (mała blond głowa znika, zza drzwi słychać mlaskanie)
Haruhi: – Coś jeszcze? Bo wiecie, egzamin…
Tamaki: – Moja dzielna córeczka, taka ambitna…
Błysnęło, huknęło i zaśmierdziało siarką, kiedy Haruhi trafił szlag. Wstaje, odchodzi bez słowa do wyjścia, po drodze gromiąc Tamakiego wzrokiem.
Tamaki: (odprowadza ją grobowym głosem) – Córeczkoooo… (wyciąga dłoń do odchodzącej Haruhi, ale tylko pada na ziemię w przypływie jeszcze mhroczniejszej rozpaczy; pojawiają się pierwsze pieczarki)
Miranda: (odsuwa się, bo grzybków nie lubi) – Honey, Mori? Zapraszamy!

Do sali wkracza wysoki, poważny młodzieniec. Gdzieś w okolicy jego kolan fruwają sparkle i gwiazdeczki, roztacza się również słodki aromat lukru.
Miranda: (uśmiecha się do wysokiego, a gdy widzi młodszego, zanurza się mocno w fotel) – Moje ciasteczka…
Honey: – Hmmm? (mruczy niewyraźnie, bo buzię ma pełną mirandzich ciasteczek)
Szyszka: – Kiedy on zdążył… Ech, nieważne, panowie Mori i Honey, tak?
Mori: – Mh.
Honey: – Taaak, a będzie więcej ciasteczek? Bo te były pyszne, ale już się skończyły….
Szyszka: – Nie będzie ciasteczek!
Miranda: – Nieee?
Honey: (bliski płaczu) – Ale dlaczegooooo?
Mori: – Bo próchnica.
Szyszka: – Próchnica to zło.
Mori: – Mh.
Miranda: – Ale dentyści też muszą zarabiać…
Honey: – Dentyści? Straszni, okropni, Takashi, boję się, boję, nie chcę!
Mori: (kładzie łapę na głowie dzieciaka) – Spokojnie.
Honey: – Takashi, obronisz mnie przed dentystą, prawda?
Mori: – Mh.
Miranda: (nieśmiało) – A mnie?
Mori: (nie zmieniając wyrazu twarzy) – Mh.
Miranda: (udając, że wierzy) – To dobrze…
Honey: (wdrapuje się Moriemu na barana) – Takashi, jaki ty jesteś dzielny!
Mori: – Mh.
Honey: – Takashi… Zgłodniałem… Chodźmy coś zjeść…
Mori: – Mh.
Szyszka: – Następny proszę! Ostatni pan, Kyoya?

Miranda: (bierze gwałtownie oddech) – Ale Szyszko, nie damy mu się tak od razu, prawda? Musimy być dzielne…
Szyszka: – Mów za siebie. Znaczy się, nic nie mów, tylko kręć głową, że nie damy mu zwycięstwa na tacy.
Miranda: (posłusznie kręci głową) – Nie damy, nie damy, nie… damy…
Kyoya: – Nie dacie? (unosi brwi)
Mi. & Sz.: – Nie damy…

Rozlega się komputerowy, żeński głos: Transformacja w Zuego Lorda dobiegła końca.
Mi. & Sz.: (ocierając krew z nosa) – Nie… damy…?
Kyoya: (mrucząco) – W takim razie… (podchodzi do już-prawie-nieoddychających jurorek) – Spójrzcie… (podsuwa im Zdjęcie)
Jurorki zgodnie łapią się za nosy i krzyczą: – DAMY!
Zadowolony z siebie Kocur Kyoya wychodzi jako zwycięzca castingu na najlepszego bisza, wlokąc za frak obrośniętego pieczarkami Tamakiego.

Jurorki udają się do kuchni w celu zrobienia sobie herbatki uzupełniającej niedobór żelaza w organizmie.

Anime Ouran High School Host Club to przeurocza komedia pomyłek i zabawa konwencją. Ekskluzywna szkoła dla obrzydliwie bogatych dzieciaków, stada naiwnych , głupiutkich panienek, gotowych wydać fortunę na zdjęcie swojego idola i kilkoro chłopaków, którzy uznali, że odgrywanie przed nimi scenek rodem z kiepskich romansideł będzie dobrym pomysłem na zabicie szkolnej nudy. W tym wszystkim Haruhi, omyłkowo wzięta za chłopca, bardzo życiowa młoda dama o zerowym wyczuciu romantyzmu. Musi odpracować dług, w jaki się wpakowała niszcząc mienie klubu, a że jest stypendystką szkoły (co oznacza, że groszem nie śmierdzi), nie widzi innego sposobu, jak… zabawiać dziewczęta jako chłopak.

Świetnie animowana historia, całe grono absolutnie rewelacyjnych postaci, doskonała harmonia elementów poważnych, romantycznych i komediowych, nie mówiąc o stadzie porządnych, bisznych bohaterów: to wszystko składa się na wyjątkową komedię, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu.

My same obejrzałyśmy ją kilkanaście razy, a nasz ulubiony odcinek (plaża! plaża!) to obowiązkowy seans przy każdym naszym spotkaniu. Dość powiedzieć, że kiedy spotkałyśmy się „na żywo”, cytowałyśmy dialogi z pamięci, dzięki czemu znajomi mogli nadążać za akcją wyświetlaną na komórce…

Anime powstało na podstawie mangi Bisco Hatori i jak rzadko, mogę powiedzieć, że jest równie dobre, a czasami nawet przewyższa oryginał. Manga jest dostępna także w Polsce, warto po nią sięgnąć, bo ma sporo więcej smaczków, niż anime, które kończy się trochę wcześniej, niż sama manga. Ponadto każdy znajdzie tu coś dla siebie, w końcu jest to prawdziwy Host Club… My idziemy się napawać Kyoyą, którego historia jest chyba najbardziej poruszająca. Nie mówiąc o tym, że mamy słabość do zimnych drani…

Na koniec: Zdjęcie. TO Zdjęcie. Wszelki opór jest daremny. Obejrzyjcie, to zrozumiecie.

Ouran High School Host Club (anime)
Liczba epizodów: 26

3 Replies to “Ouran High School Host Club (anime)”

  1. Gratuluję dwusetnej recenzji! Życzę jeszcze trzy, nie, pięć razy tyle! Chyba starczy na razie? ;p
    Co do anime – obejrzałam z polecenia oczywiście Szysz 🙂 Na początku nie mogłam się przekonać do tego tytułu i po dwóch odcinkach dropnęłam na jakiś czas, jednak potem do historii wróciłam, a moja ocena diametralnie się zmieniła. Po przeczytaniu recenzji stwierdzam, że w najbliższym czasie muszę obejrzeć to jeszcze raz!
    Co do ulubionego bohatera… Nie daruję Wam, powinnyście uwielbiać Takashiego! ;p

  2. Też gratuluję okrągłej liczby recenzji. A co do anime to nawet nie mam prawa się wypowiadać.Moja kariera z Ouranem skończyła się na 2 odcinku jakoś nie miałem siły brnąć dalej.

Dodaj komentarz