Rany julek, jak mi brakowało Szajsu Tygodnia! Jakiegoś pecha miałam, czy co, książki były najwyżej nudne, a co film, to przynajmniej średni. A tu taka przepiękna, szajsowata perełka! Jest wszystko – amerykański patriotyzm, umierający (prawie) Boromir, doborowa obsada, przy której aż łzy się cisną do oczu, że w takim szajsie siedzą… Oki, to zaczynamy!