Hannibal, sezon 2

Hannibal-season-2-poster

…czyli 5 rzeczy, które położyły dobry serial. Są spojlery!! ( i jedno dość „flakowate” zdjęcie)

Zachwyty nad pierwszym sezonem Hannibala są u nas zgodne, a recenzja Mirandy doskonale ów zachwyt wyraża. Psychopata, który fascynuje już kilka pokoleń, kulturalny, uroczy, kompletnie opanowany, lubiący psychologiczne gierki – no czego tu nie lubić? Przechadza się wśród nas niczym tygrys na otwartym wybiegu. Nie towarzyszy mu niska radość z zabijania, jest ono bezosobowe i w pewnym sensie bardziej przypomina gimnastykę umysłową, niż akt przemocy. Szczególnie, że każdy kawałek zabrany „na ząb” traktowany jest przez Hannibala z pietyzmem i wręcz czułością.

Poprzedni sezon zostawił nas z biedym Willem Grahamem w kiciu, Hannibalem udającym głęboki smutek, że jego przyjaciel był w stanie popełnić takie okropne zbrodnie, Jackiem Crawfordem pełnym wątpliwosci i Alanę Bloom ze zranionym serduszkiem. Wydawałoby się, że kulminacyjny pojedynek dwóch umysłów jest tuż-tuż i sezon drugi będzie prawdziwym orgazmem intelektualnym. Sęk w tym, że dobry orgazm nie powinien trwać 13 odcinków. Bo wszystko zaczyna boleć…

Postanowiłam zebrać w listę wszystkie rzeczy, które w moich oczach sprawiły, że twórcy serialu przedobrzyli z przyprawami. W kolejności od najmniej denerwujących do najbardziej.

1. Doktor Alana Bloom

hannibal222

Postać wprowadzająca absolutnie nic do fabuły, poza wygłaszaniem frazesów wprost ze starych podręczników do psychoanalizy. Przepraszam, ubogaca serial kawałkami nagiego biustu i nagabywaniem pozostałych postaci. Jej performance oceniam wysoko, bo to wielka sztuka przebrnąć przez cały sezon z twarzą udręczonego mopsa na zmianę z poirytowanym mopsem. Jest wszystkim tym, czego nienawidzę u psychologów – ona ma TEORIĘ, psychoanalizę tak głęboką, że drapie się po nerce przez ucho. Dla osób postronnych – psychoanaliza to taka dziedzina, w której każdy argument można dokleić do aktualnej teorii. Miałeś problemy z matką? Bo to by tłumaczyło… A, nie miałeś? No, to teraz wszystko wiem.

Nawet oglądanie półnagiego Hannibala w jej towarzystwie nie zmniejsza mojej do niej niechęci.

2. Muzyka w serialu

hannibal5

Ja rozumiem, że ma być mrocznie, dziwnie i niepokojąco, ale mnie przez cały czas kołatała się w głowie myśl, że twórcy muzyki wzorowali się na utworach rodem z polskiego kina moralnego niepokoju. Wszystkimi naraz i najlepiej odgrywanymi równocześnie. Mala dygresja – swego czasu oglądałam głęboki polski film, gdzie zuy hitlerowiec gnębił ładną panią i zmusił ją do nierządu, po czym zastrzelił dziecko pod jej opieką i zrobił jej zdjęcie. Te przejmujące pół godziny akcji umilał pojedynczy akord na fortepianie, grany z upierdliwą regularnością co 4 sekundy.

Tutaj nie ma akordu, za to jest bezładny klekot wszystkiego o wszystko. Momentami miałam wrażenie, że coś podobnego robiłam ze znajomymi kiedy byliśmy bardzo, bardzo… zmęczeni. Wiecie, tu się rączka omsknie, tu zabębni się bezmyślnie… Ale żeby była jasność – uważam, że tego typu muzyka jest dość odpowiednia dla serialu, tyle, że nie non stop i przy każdej możliwej okazji i dialogu, który akurat nie dotyczy posiłków przygotowanych przez Hannibala.

3. Zaczynamy od końca

Hannibal - Season 2Wbrew pozorom to nie spoiler, a pierwsza scena

CO ZA KRETYN WYMYŚLIŁ, ŻE ZACZYNANIE OD OSTATNIEJ SCENY BĘDZIE CIEKAWYM ZABIEGIEM ARTYSTYCZNYM? Przepraszam, ale pozbawianie widza jednej z najfajnieszych rzeczy, jaką jest oczekiwanie, to kosmiczne świństwo. Tak, jakby twórcy mówili, że widzowie szukający sensacji mogą sobie już iść, bo to będzie serial dla ludzi na poziomie i nie o przyłapanie „tego złego” w tym chodzi. W sumie patrząc na to, co opisuję w punkcie kolejnym, wniosek ten jest dość prawdopodobny. No przepraszam, że zachciało mi się pojedynku intelektualnego z nutką niewiadomej. Nutką, bo każdy w miarę ogarnięty widz zna historię Hannibala i wie, że go złapią na końcu, inaczej Jodie Foster zostałaby bez pracy.

Efekt zaskoczenia został ubity, wypatroszony i podany niczym prosię z jabłkiem w ryjku. Widz wie, że teraz czeka go mozolna, półroczna wędrówka do finału.  I nie, dla mnie nie ma znaczenia, że pan Hannibal był w tej scenie przecudowny.

4. Zapomniana sztuka dialogu

hannibal2

Prawie wszyscyy w serialu zachowują się, jakby mieli sople w tyłku i jedynie wygłaszanie zawiłych, aluzyjnych kwestii mogło ich uratować przed zmrożeniem wątroby. To miałoby sens, gdyby tego typu konwersacje odbywały się jedynie między Willem a Hannibalem, byłyby grą ze słowami zamiast pionów i zbrodnią jako szachownicą. Nieeeee, tu każda najprostsza kwestia to sprawa najwyższej wagi, wygłoszona z odpowiednią pompą i powagą. Dodatkowo połowa dialogów to wariacje na temat: „mam dziwne uczucie w wacku, kiedy mówię o zabijaniu”. Posmarujmy to jeszcze obowiązkowymi halucynacjami Willa, które po trzecim razie zaczęły być po prostu nudne (hej, hej, patrzcie, jak ładnie umiemy renderować jelenia z piórami!!), to otrzymamy naprawdę przytłaczający psychobełkot.

Nawet zbrodniarze „dodatkowi” są smutni i wygłaszają monologi wyjaśniające ich misję życiową, zamiast podjąć uczciwy dialog. Wyczekiwałam scen w kostnicy, bo panowie patolodzy byli jedynymi normalnymi istotami…

Podejrzewam, że właśnie tak wyglądają hipsterskie prywatki – zjadamy potrawy, których nazw nie umiemy wymówić, ale są bardzo egzotyczne i niegrzeczne, KONWERSUJEMY (bo zwykłe dialogi są zbyt mainstreamowe) i wygłaszamy uwagi w stylu „wszystko zależy od tego, czy rzeczony byt ma metaforyczne pragnienie kontemplacji anachronicznych membran egzystencji”.

5. LOGISTYKA!!!

Hannibal - Season 2

Każdy, ktokolwiek próbował zaplanować swój dzień od początku do końca wie, że to niemożliwe, a w 90% przypadków niepowodzenie wynika z nieprzewidzianych czynników zewnętrznych. Nie znam fachowców, którzy przeprowadziliby remont w czasie określonym – bo ściana ma coś paskudnego w sobie, wiertło się złamie, klej nie chwyta, kafelek wypadnie, podłoga była śliska, duszno było… Potraficie obliczyć ile zajmie Wam wyjście do sklepu po konkretny produkt?

Tymczasem Hannibal jest w stanie wyhodować kwiatki w człowieku, przetachać potężny pień drzewa na środek niczego, rozbić artystycznie beton, ustawić wszystko wyjątkowo pieczołowicie (nie tracąc ani jednego płatka kwiatu), wrócić do domu i zjawić się rześki i gotowy na miejscu zbrodni, bez najmniejszej drzazgi czy naderwanego mięśnia. Nocą wszyscy obywatele owo pustkowie omijają szerokim łukiem, ale skoro świt ktoś zauważył truposza. Grzeczni mieszkańcy, pozwolili psychopacie szarpać się przez pół nocy z truposzem.

Na litość wszystkich mocy niebiańskich, psychopatia to nie superpower, wiercenie w suficie w szpitalu W NOCY musi zwrócić na siebie uwagę, tym bardziej, gdy dobiega z pokoju szalonego psychopaty, pilnowanego przez policję. Hannibal łamie radośnie prawa fizyki, zaginając czasoprzestrzeń, bo inaczej nie umiem sobie wyobrazić jak zdołał się przedostać z domu do szpitala, załatwić strażnika, wwlec go do pokoju, utrzymać przy życiu i na nieprzytomnego przez całą operację uciszania leżącego w łóżku pacjenta, nawiercania sufitu, rozwieszania linek… Czy scenarzysta choć raz miał do czynienia z nieprzytomnym człowiekiem? Czasem trzech ludzi nie da rady go utrzymać, bo leci przez ręce. Ale Hannibal przenosi ciała siłą woli. Mało tego, zdąży jeszcze załadować swojego typa na wózek i go wywieźć w nieznanym kierunku. I wrócić do (tfu) Alany Bloom.

Coś z tą czasoprzestrzenią jest na rzeczy, bo na przykład policja na miejsce zbrodni dojeżdża TYLKO w pół godziny, podobnie karetka pogotowia. W środku miasta po zgłoszeniu strzałów i zaraz potem informacji i rannej osobie bulgocącej krwią na chodniku? Ale musiało tak być, bo przecież Hannibal musi mieć czas, by odstawić ostatni głęboki dialog z Willem…

Podsumowanie

A mogło być tak pięknie! Hannibal przecudny jest, szacunek mój do Madsa Mikkelsena urósł niebotycznie. Z kolei Hugh Dancy ma pecha, bo wygląda jak mój ukochany przyjaciel i mi było źle, że wciąż wyglądał jakby go maltretowano w różne otworki.

Spotkałam się z opinią, że końcówka drugiego sezonu była wręcz idealna, doskonała. Z mojej strony? Kompletnie przewidywalna (helloooł, pokazaną ją na początku serii!), włącznie z wyskoczeniem Abigail z szafy Hannibala. Ani przez sekundę nie myślałam, że Will jest grzecznym uczniem czarnoksiężnika (helllooooł, rozmawiał z Jackiem o złapaniu grubej ryby na żywą przynętę!), nie wierzyłam, że którakolwiek z postaci pozytywnych będzie w stanie cokolwiek sensownego zrobić (kodeks moralny neurotyków im nie pozwala), było oczywiste, że Hannibal da nogę (sezon trzeci, sezon trzeci nadchodzi!). I nawet pierzastego jelenia wymyśliłam.

A danie Kholodets z odcinka 12 to zwyczajny galert z mięchem. Taka meduza do lornety. Bez rybek i metafor.

No dobrze, skoro już wytrzymaliście moje narzekanie, to mały bonus

Blog pani, która robiła te wszystkie przepiękne dania w Hannibalu!

 Bo sceny z jedzeniem to absolutne mistrzostwo świata!

12 Replies to “Hannibal, sezon 2”

  1. Spoilery nie spoilery, ale warto było przeczytać, cudnie napisane 😉

    1. dziękuję 🙂 Przyznam, że robię się złośliwa, kiedy mnie coś wkurzy. A serial zmarnował potencjał i takiego pięknego Hannibala… 🙂

  2. Ołki, weszłam, bo zobaczyłam ładnego chłoptasia na okładce;) A to przecież HD:) Za serial jeszcze się nie wzięłam, a miałem wielka ochotę. Nie mam kiedy. Może jak Młody pójdzie na studia, czy coś;)

    1. To w takim razie jedynie pierwszy sezon i drugi z nastawieniem, że będzie gorzej, ale Hannibal fajny 🙂
      Ja staram się zaserialować jeszcze zanim się rozmnożę 😛 Powodzenia z Młodym!

      1. naleję mu burbona do herbatki i zaśnie o 19-stej 🙂
        Ale tak serio, to zaczynam nakłaniać męża do „wypożyczenia” pierwszego sezonu Hannibala:)

        1. koniecznie!! Pierwszy sezon rządzi i wymiata!

  3. Ja mam wrażenie, że ten serial nie dzieje się w naszej rzeczywistości, a Hannibal to diabeł, nie człowiek. I wtedy nagle może mieć na wszystko czas i nie zgubić ani płateczka ;).

    1. Myślę, że właśnie do tego zmierzali twórcy sezonu 2 – zdemonizować Hannibala tak, że wyda się nadprzyrodzonym, wszechobecnym złem…

  4. Ja to muszę w końcu obejrzeć!

  5. Bardzo trafne spostrzeżenia, choć z punktem trzecim się nie zgodzę – scena ta jako prolog do sezonu pozwalała przetrwać niektóre „nudniejsze” (bo nie oszukujmy się, czasem akcja wlecze się niemożliwie) fragmenty; z tej sielankowej atmosfery opartej na zaufaniu rozwinie się coś konkretnego (czyli kiedy w końcu wszyscy przejrzą na oczy i dodadzą dwa do dwóch, mając rozwiązanie przed oczami). Mnie jednak koniec sezonu zaskoczył – bo wiadomo, pierwsza scena sceną, ale zazwyczaj ma to do siebie, że nie zawsze jest jednoznaczna (to raczej znajomość książek pozwoliła na jako takie przewidzenie akcji).
    Faktycznie, można odnieść wrażenie, że twórcy próbują wynieść bohaterów ponad rzeczywistość i – może nawet – strefę profanum.

    Świetnie napisana recenzja (hm, recenzja? – może inaczej, raz jeszcze: trafne spostrzeżenia). 😉

    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Dziękuję za komplement 🙂
      W moim przypadku jakakolwiek wiedza o zakończeniu załatwia sprawę – nie czytam i nie oglądam praktycznie żadnej rzeczy, której zakończenia jestem w stanie się domyślić czy jest ono w jakiś sposób przekazane (to kwestia stylu poznawczego – lubię mieć zamkniętą całość i jeśli coś się „zamyka”. to tracę chęć na kontakt z lekturą). Dlatego mnie ta scena wkurzyła niepomiernie, bo przy znajomości książki i filmów jedyną rzeczą, jaka mi pozostała, to JAK będzie tu wyglądać zakończenie. A pokazano mi to na samym początku. Kulminacja serii, pojedynek między siłami dobra i zła, coś, na co można czekać przez cały serial – a tu kiszka, bo teraz przez cały serial będę się zastanawiać, czy Jack przeżyje. No dzięki.
      Mówię, to kwestia mojego gustu, bo nawet w Coloumbo początek pokazuje kto zabił, ale nadal tajemnicą jest końcówka – JAK detektyw złapie typa 🙂 Tu mi odebrało większość przyjemności z oglądania.

Dodaj komentarz