Nie mogę czytać, bo herbata jest za daleko

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko

Na pewno znacie lub słyszeliście o osobach, które Bardzo Dużo Czytają. Prędzej czy później w rozmowie z nimi padnie pytanie: „Jak ty to robisz, że Tak Dużo Czytasz?”. Osoba czytająca może wtedy odpowiedzieć, że czyta w każdej możliwej chwili. W kolejce na poczcie, w tramwaju do pracy, przy robieniu obiadu, przed snem, po obudzeniu się, w toalecie… Przepis całkiem prosty, prawda? Prosty, ale dla mnie kompletnie niewykonalny.

Nie potrafię czytać w każdej możliwej chwili. Po prostu nie. W tramwaju mi niewygodnie, w dodatku trzęsie. W kolejce na poczcie rozpraszają mnie ludzie, którzy się przepychają i wiecznie mają jakieś problemy z paniami w okienkach. Przy robieniu obiadu skupiam się na robieniu obiadu (!), bo inaczej będę chodzić głodna. Przed snem nie bardzo, bo czytanie na leżąco nie jest dla mnie zbyt wygodne. Po obudzeniu się nie ma szans, bo przecież trzeba zaiwaniać do pracy. W toalecie… robię inne rzeczy. Nie, ja muszę mieć odpowiednie warunki do czytania. Nie potrafię w dowolnej chwili odciąć się od świata realnego i zanurzyć w ten książkowy. A w każdym razie nie z przyjemnością.

Czego więc mi potrzeba, żeby Poczytać Książkę? Zrobiłam mały spis, wygląda on tak:

1. Książka

Wiadomo, że książka jest potrzebna do czytania książki. Ale miałam na myśli to, że potrzebuję odpowiedniej książki. Tej właściwej. Nie znaczy to, że musi to być, przykładowo, ambitne fantasy. Wszystko zależy od mojego nastroju i samopoczucia. Jednego wieczoru mogę potrzebować jakiejś mało wymagającej młodzieżówki i wtedy żadna, nawet najlepiej napisana wysoka fantastyka mi się nie spodoba. Z kolei innym razem potrzebuję móc się zanurzyć w bogatym, szczegółowo opisanym świecie z Wybrańcami i Smokami, a wtedy sztampowym romansidłem mogę rzucić o ścianę.

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko

2. Kanapa

Tak, właśnie kanapa, a nie fotel. Przede wszystkim dlatego, że na kanapie mogę sobie wyciągnąć nogi. Ogólnie chodzi o to, że mam do wyboru więcej pozycji, niż na fotelu. Mogę sobie ustawić całą górę poduszek do oparcia się o nie, no i zostanie jeszcze miejsce dla Kota.

3. Herbata

Tytułowa herbata jest również niezwykle istotna. Wręcz obowiązkowa. Można ją zamienić na gorącą czekoladę, albo na sok, jeżeli akurat mamy lato. Kubek z wybranym napojem musi być duży, żeby nie trzeba było po pół godziny go napełniać od nowa, musi też stać w zasięgu ręki. Co z kolei ma wpływ na wybór miejsca na kanapie – albo z jednego krańca, od strony biurka, albo z drugiego, ale wtedy muszę sobie jeszcze zorganizować stolik. Największa frustracja jest wtedy, gdy już się wygodnie ułożę, otworzę książkę… ale herbata jest za daleko.

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko

4. Przekąski

Lubię łączyć przyjemności, dlatego do równania książka + kocyk + herbata chętnie dołączam również przekąski. Nie będę udawać, że są to jakieś jabłuszka czy inne orzechy włoskie… Króluje tu czekolada, czasami małe wafelki. Ogólnie – słodycze 😀

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko

5. Cisza

O ile podczas sprzątania, jazdy samochodem, czy nawet przy mniej wymagających zajęciach w pracy muzyka jest obowiązkowa, o tyle przy czytaniu książki muszę mieć ciszę. Dopuszczalne jest tylko mruczenie włączonego komputera i mruczenie śpiącego kota. Innym odpowiednio dobrana do książki muzyka „robi nastrój”, mnie po prostu rozprasza. Nawet instrumentalna.

6. Odrobienie się

Czyli stan, w którym nikt i nic nade mną nie wisi. Byłam już na poczcie, nakarmiłam kota, pozmywałam gary, zadzwoniłam do Mamy, nie muszę nigdzie wyjść i wiem, że nikt już dziś do mnie nie przyjdzie. W tygodniu taki stan osiągam dopiero koło 20-21, może później, ale wtedy właśnie mogę na te dwie godzinki rozsiąść się na kanapie z książką.

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko
 

Powyższe sześć punktów zazwyczaj wystarczało, ale od paru miesięcy dołączył do nich jeszcze jeden. Mały, czarny, dziki…

7. Kot

Czyli żywe stworzonko, które nie siedzi ani w klatce, ani w akwarium, a biega sobie radośnie po całym mieszkaniu. I chce się bawić. Albo gryźć książki. Tak czy inaczej trzeba mu poświęcić trochę uwagi. Wstawanie co chwilę z kanapy, na której się już przecież tak wygodnie ułożyłam, żeby zgonić Kota z półki, albo odebrać mu nie jego zabawkę, nie pomaga w skupieniu się na lekturze. Trzeba więc wybrać odpowiedni moment, gdy Kot jest już trochę wybawiony, pojedzony i daje nadzieję na to, że jak się ułożę z książką, to po chwili przyjdzie i ułoży się obok mnie. Albo na mnie. Albo na książce…

Kawa z Cynamonem - Herbata jest za daleko
 

Nazbierało się tego trochę… Wychodzi na to, że jestem bardzo wymagającym czytelnikiem, choć ma to niewielki związek z samą książką i jej treścią. A jak to wygląda u was? Czytacie wszędzie, czy też macie swoje przyzwyczajenia, warunki, bez których czytać się nie da?

34 Replies to “Nie mogę czytać, bo herbata jest za daleko”

  1. 😀 u mnie zależy od dnia, ostatnio mam kryzys. Jak jestem zaczytana, czytam wszędzie, nawet w toalecie :P.

    1. Przy wciągającej książce to jeszcze zrozumiem, ale… no ej, tam jest przecież niewygodnie xD

      1. Dla mnie nawet przy wciągającej to jest dziwne. Zwykle siedzę tak długo, aż już nie mogę, a wtedy okazuje się, że jednak jeszcze chwilę mogę 😉
        „Jeszcze jeden rozdział wytrzymasz, no… może nawet dwa”.

        1. Ale wciąż mówimy o czytaniu w toalecie? 😀

  2. Herbata? A nie kawa z cynamonem?;)
    I przecudnego masz koteła. A i tło za nim bardzo fajne.:)

    Sama nie jestem aż tak wybredna. Co prawda wszelkie kolejki czy autobusy miejskie raczej odpadają, ale w domu mogę czytać choćby i wisząc na żyrandolu.;)

    1. Moreni, bo od kawy jest Szyszka, ja mam herbatę i czekoladę (taką w tabliczce) z cynamonem 😀
      I dziękuję, koteł pozdrawia, tło właściwie też, bo czemu nie 😉

      A wiele bym dała, żeby zobaczyć tę pozę z żyrandolem – to już taka ekstremalna joga czytelnicza 😉

  3. No to mamy bardzo podobnie. U mnie tez musi być książka 🙂 ale taka, na którą mam akurat nastrój, a ponieważ moje gusta czytelnicze są bardzo rozległe, to mam duży wybór.
    Kanapa- przeważnie, w łóżku czytam, ale czasami na fotelu, ale zazwyczaj rano przed pracą i wieczorem. Najgorzej jest jak zacznę coś co mnie mocno wciągnie, a tu trzeba iść do pracy…Pewnie sobie wyobrażasz, jak wtedy wygląda moja praca…Przebimbam 8 h i leeecę szybko do domu spragniona lektury.
    Napój-koniecznie, koniecznie duży kubek, tak, jak piszesz. Co w kubku, to zależy od pory roku.
    Przekąski odpadają- wiem,że być może to śmiesznie zabrzmi, ale nie potrafię się skupić jak coś żuję, nie mam podzielności uwagi i potrafię się skupić tylko na jednej czynności
    Cisza i tylko cisza.
    Odrobienie się- a z tym to różne bywa.
    Kot-musowo. Nie ma opcji, że jak jestem w domu, to Oskar da mi spokój. Przeważnie czyta ze mną, znaczy się lęży mi na brzuchu pomiędzy książką, a moją twarzą. Najgorzej jest jak puści bąka…masakra!

    1. W kwestii „praca a czytanie”, to raczej wyobrażałam sobie takie małe zombie, które czytało do rana i teraz nie jest w stanie się prawidłowo przedstawić odbierając telefon… A w każdym razie mi się tak zdarzyło 😉

      To chyba mam szczęście, bo mój koteł zazwyczaj układa się paszczą do mnie… albo go przestawiam w ten sposób, tak na wszelki wypadek xD

  4. U mnie to zależy raczej od książki.
    Te mniej wymagające mogę czytać wszędzie i zawsze, gotując, kąpiąc się, jadąc autobusem – z tramwajem u nas ciężko, za to na promie zupełnie nieźle się czyta – byle tylko mieć wolną rękę do trzymania czytadła. Z cięższym kalibrem jest już inaczej, wtedy kanapa i napitek również muszę mieć pod ręką, wraz ze względną ciszą. Względną o tyle, że może sobie w tle grać i latać co chce, byle nie żądało ode mnie reagowania. Bo jedyną możliwą reakcją w takiej sytuacji jest rozzłoszczony syk 😉

    1. O widzisz, przypomniałaś mi o kolejnym argumencie w kwestii tego, dlaczego nie ogarniam czytania w komunikacji miejskiej – trzeba mieć do tego wolne ręce, a w tłoku lepiej ich używać do odpychania się od ludzi 😛
      Ale z drugiej strony rozumiem ideę „lekkich lektur” do czytania właśnie na ten kwadrans w autobusie. Chyba nawet gdzieś miałam recenzję takiej książki… Muszę ją odkopać, może wbiję się z nią Szyszce w Szajs Tygodnia 😀

      PS. Ale „prom do pracy” brzmi kosmicznie i diablo interesująco 😉

  5. Mam czasem takie okresy, że książki „palą” mi się w rękach, potrafię przerobić nawet dwie dziennie i nic mi nie przeszkadza. A czasem zacinam się tak, że problemem jest przeczytanie nawet rozdziału w najbardziej dogodnych warunkach..

    1. Tak, tak, właśnie tak! Może to nie będzie najlepszy przykład, ale dwie książki dziennie pochłaniałam, jak się wkręciłam w „Sagę o Ludziach Lodu” xD Oj, to było przeżycie… A jak się nie ma nastroju, to i najlepsza książka nie pomoże. A potem Szyszka mi dokucza, że jak mogę mieć tyle zaczętych i niedokończonych 😛

  6. Cudny kociak:) Ja z kolei mam właśnie tak, że mogę czytać wszędzie, nie przeszkadza mi hałas, ruch wokół…po prostu odgradzam się od rzeczywistości i zanurzam w fabule.

    1. Ech, zazdroszczę takiej umiejętności, przydałaby mi się… 😉

  7. Mi się najlepiej czyta w komunikacji miejskiej, albo właśnie na kanapie z kotem i herbatą. Hałas mi nie przeszkadza, często włączam muzykę do lektury.
    Piękny koteł, tak w ogóle :).

    1. Koteł dziękuje za miłe słowa 🙂 No, ja dziękuję, bo on, jak to koteł, pewnie uważa to za rzecz normalną i jeszcze się dziwi, że nie wybudowano mu ołtarzyka 😀

      Dla mnie idealną muzyką do komunikacji miejskiej jest coś od Two Steps From Hell – nie pozwalałoby skupić się na lekturze, za to cudownie odgradza od tych wszystkich ludzi i ich narzekań.

  8. Moje koty (dwa) na szczęście przestały mi już włazić między strony czytanych książek. Wystarcza im teraz wygodna pozycja i od czasu do czasu podrapanie za uszkiem:)

    1. To ja przekażę mojemu, może zechce wziąć przykład ze starszych kolegów 😉

  9. Zazdroszczę kota.
    Ostatnio czytam tylko w polskim busie (na trasie Łódź-Toruń; wracam do Torunia na łikendy). Póki nie trzęsie tak że liter nie widać i lampka działa jest OK.
    Jak dokańczam rozdział w domu (czy to Łódź czy Toruń), to puszczam jakąś spokojną muzykę (choć to nieobowiązkowe) w tle i siadam – krzesło albo kanapa. Muzyka jakoś pomaga odciąć resztę na start – potem już słyszę tylko to co jest w książce.

    1. (Auto)busy to zło… Właśnie dlatego, że trzęsie, a ja mam chorobę lokomocyjną, więc taka podróż, choć szybsza niż PKP, to dla mnie czas stracony, bo nie poczytam :/
      Tak się teraz zastanawiam, może ja po prostu potrzebuję książki, w którą wsiąknę tak, że choćby się waliło i paliło, to tego nie zauważę? 😉

  10. Cud, że przy takich wymaganiach w ogóle coś czytasz… 😀
    Nie mam takich wymagań. Czasem czytam przy muzyce lub przy „szumie w tle” (np. włączonym telewizorze).
    Mogę czytać w komunikacji miejskiej, pociągu (ostatnio czytałam opowiadania  łotewskie „Zielone żagle złudzeń”). Jak jest za duży tłok w autobusie i stoję, albo jak jadę na krótkim dystansie czasem wyciągam telefon i czytam na nim e-booki. Przeczytałam tak opowiadania o Sherlocku Holmesie (po angielsku), teraz czytam Someone Comes to Town, Someone Leaves Town Cory’ego Doctorowa.
    Jedyne co wspólne to „wena na książkę”. 🙂

    1. Powiem Ci, że właśnie ostatnio czytam tak strasznie mało, że aż wstyd… Pewnie przez te moje wygórowane wymagania 😉
      O, e-booki na telefonie to dobra rzecz! Takie faktycznie zdarzało mi się czytać w kolejce na pocztę, czy w autobusie. Mam w telefonie „na wszelki wypadek” parę jakiś totalnie lekkich czytadełek, ale miałam też gdzieś zapisane lekcje z rosyjskiego – to tak, żeby czuć, że się nie traci czasu 😉

      PS. Sherlock! <3

      1. Czyżby „czytać więcej” było noworocznym postanowieniem? 😉
        Zdradź jakie masz czytadełka w telefonie. 🙂

        1. Czytać „choć troszkę więcej”, to tak 😉

          A w telefonie obecnie mam coś takiego: https://www.goodreads.com/book/show/9897164-apollyon Czwarta część właściwie całkiem niezłej młodzieżówki (niezła = jeszcze nie mam ochoty utopić główną bohaterkę w szklance octu).

  11. Panie dzieju, ależ warunki sobie stawiasz! No no. Ale ja nie o tym, tylko o tytułowym zdjęciu: to Twoja półka z UW?

    1. Ahaaa, wszystkie mojeee <3

      1. O w mordeczkę. Teraz zazdrość ściska me serce. No dobrze, mogłam też zbierać, ale mi się nie chciało, teraz po prostu pożyczam, ale jak widzę taką półeczkę, to zazdroszczę. Śliczna.

        1. Dziękuję, też ją kocham 😀 Tylko nie pytaj, ile z niej już przeczytałam, bo będzie wstyd… Ale z drugiej strony już się nie kryję, że chomikuję książki, a piękne okładki grają tutaj niemałą rolę. UW w tym temacie króluje niepodzielnie 😉

  12. Ja czytam absolutnie wszędzie – w poczekalni, na uczelni, w domu, w łazience… Ostatnio odkryłam, że przy bardziej wciągających lekturach to nawet w komunikacji miejskiej/międzymiastowej jestem w stanie „przegryźć” jakąś książkę 😉
    Co do innych wymagań – zgadzam się z punktem 1. Kiedy mam ochotę na podłe romansidło to nawet najlepsza przygodówka mnie nie usatysfakcjonuje. Przekąski? Zawsze. Kubek? Kawa lub herbata. Jeżeli chodzi o odrobienie się to rozwinęłam prokrastynację do poziomu mistrzowskiego. Najlepiej mi się czyta, kiedy deadline wisi nad głową :).
    Cisza – niepotrzebna, ale za to kanapa… Oj tak, przydałaby się. Zdecydowanie! 😀

    1. Rozbawiłaś mnie tym deadlinem wiszącym nad głową, oczywiście tak pozytywnie. Czasami człowiek wpada w stan, o którym opowiada już wiele obrazków w internetach: „mam tyle rzeczy do zrobienia, że i tak się nie wyrobię, więc po prostu się położę” 😀 A w każdym razie ja zaczynam się tak czuć, im bliżej do Świąt tym bardziej…
      To co, na Nowy Rok życzyć Ci wygodnej kanapy? 🙂

  13. Tak tak! Poproszę! Marzy mi się wygodna kanapa, na której spokojnie można wyciągnąć cały swój zezwłok 😀 I koniecznie z podłokietnikami, które są nie czym innym, jak zakamuflowanymi podpórkami pod kark 😀

    1. Może się znajdzie pod choinką? No, obok choinki 😉 Jak nie w tym roku, to koniecznie w następnym, bo dobra kanapa to podstawa 🙂

Dodaj komentarz