Piaski czasu – Michael Hoeye

Powód, dla którego zapraszam Was ponownie do krainy myszy jest prosty: druga część rządzi i wymiata bardziej, niż pierwsza. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że tamta była świetna, to możecie zacierać łapki z radością i zakrzyknąć „dobre zboże!”. Tajemnica, romans i coraz dojrzalsze postaci okraszone delikatnym poczuciem humoru, to wszystko czeka na nas w okolicy Wodospadu Padłych Szczurów.

Wiemy już, że Hermuks jest niezwykłym myszem, Tucka jest chciwą karierowiczką, Mirrin jest artystką, Linka – pilotem, ale kolejna odsłona przygód gryzoni w Pinchester nabiera tempa wprowadzajac nowe postacie – w tym rewelacyjnego pręgowanego wiewióra, Bircha, który przed laty zaginął bez śladu. Teraz powrócił, z kluczem do tajemnicy w łapkach i jest gotów stawić czoło niebezpieczeństwom związanym z jej ujawnieniem.

Opowiedz mi bajkę, tak ładnie proszę…

A wszystko poszło o… koty. Myszy uważają, że to stworzenia mityczne, którymi się straszy małe myszki. Mysz jest podstawą cywilizacji, mysia myśl jest szlachetna i dumna… sam pomysł istnienia stworzeń, które mało tego, że znacznie wcześniej stworzyły cywilizację, to jeszcze stała ona na dużo wyższym poziomie, niż mysia, jest czystym bluźnierstwem. W takiej sytuacji nie dziwią żądne krwi tłumy przed muzeum, gdzie Mirrin wystawia swoje niepokojące obrazy pełne futra, kłów i pazurów. Bluźnierstwo! Krzyk podnoszą obrońcy mysiej moralności, a ze złości drżą im wąsiki.

I tu, moim zdaniem, zaczyna się robić naprawdę interesująco. Otóż myszy wcale nie są słodkimi stworzonkami – przebłyski ich pewnego rasizmu, a właściwie gatunkizmu można było dostrzec już wcześniej w ukradkowych przytykach w stronę kretów, szczurów czy wydr, ale tu „mysizm” objawia się w pełnej krasie. Poznajemy tragiczną historię miłości myszy Mirrin i pręgowanego wiewióra Bircha, miłości na miarę Romea i Julii, ponad podziałami klaowymi. Tak, moi mili, wiewióry to „gorszy” gatunek gryzonia, jak się okazuje. I nie tylko one – mysz jest podstawą wszechrzeczy, w końcu myszy wynalazły wszystko, co popchnęło do przodu cywilizację. Dziwi jednak to, że odkryć tych dokonały myszy z jednej rodziny, Stepfithlerów, ale widocznie geniusz jest u nich dziedziczny.

Mamo, nie opowiadaj już o kotach…

Co w tym wszystkim robi mały mysz, który ciągle leczy złamane serduszko po odkryciu, że ukochana Linka ma narzeczonego? Otóż w jego łapki wpada fragment mechanizmu zegarowego, datowany dużo-dużo wcześniej niż powstały pierwsze zegary! Przyniesiony przez Bircha artefakt oraz rewelacje na tematy ukrytej gdzieś pośród piasków kociej biblioteki może na zawsze zmienić oblicze mysiej cywilizacji. Nasi bohaterowie pragną poznać prawdę, jednak są siły, które za wszelką cenę pragną utrzymać myszy w niewiedzy i skazać koty na wieczne zapomnienie. No i oczywiście chodzi też o pieniądze, tym bardziej, że Tucka ma na oku ostatniego dziedzica fortuny Stepfithlerów, Hinkuma Trzeciego i nie zawaha się przed niczym, by zarobić więcej pieniędzy.

Uwierzcie mi, dawno nie czytałam tak przyjemnej powieści przygodowej. Pobrzmiewają w niej echa książek podróżniczych Szklarskiego i Verne’a, co z tego, że dotyczą krain, które nie istnieją? Dorosły czytelnik co prawda jest w stanie się domyślić o co chodzi w głównej intrydze, ale to, w jaki sposób ona jest poprowadzona, wystarczy za całą przyjemność czytania. Nie wiem, jak Wy, ale ja lubię ponure grobowce na środku pustyni i historie o miłości – nawet w wydaniu myszy (i nie tylko!).

Słuchajcie dzieci opowieści dziadka szczura…

Polubiłam bohaterów serii, z przyjemnością sięgnę po kolejną część (o ile ją gdzieś dorwę, bo na razie pustka). Miła, ciepła książeczka z pazurem – tak chyba najlepiej można ją określić, bo nawet tutaj niebezpieczeństwo czyha na myszy, a śmierć zbiera swe ponure żniwo. Na szczęście wszystko dobrze się kończy, a mnie ostatnio brakuje dobrych, pozytywnych zakończeń. Miłego czytania!

„Piaski czasu” są drugą po „Czas na mysz nie czeka” książką o przygodach Hermuksa Tantamoqa.

Michael Hoeye, Piaski czasu
wyd. Albatros, 2007

One Reply to “Piaski czasu – Michael Hoeye”

  1. Oczywiście przeczytałam „Piski czasu” ;-D

Dodaj komentarz