Sherlock (mini-serial BBC) sezon 2

Tak się zbiegło, jak gacie w praniu, dwóch Sherlocków naraz na jedną biedną Szyszkę, ileż ja mogę znieść epickości? Przyznam jednak, że na drugi sezon mini-serialu czekałam bardziej, niż na drugi film z R.D. Jr-em. I co? Powiem Wam to, co Mirandzie: epickość będzie musiała zajść w ciążę z zajefajnością i spłodzić nowe słowo, bo w słowniku nie ma niczego, co by oddawało choć cień tego, co się dzieje na ekranie.

Ponownie BBC karmi nas jedynie 3 epizodami, są jednak one bardziej mięsiste niż cały 7 sezon House’a. Stopień fandomizmu, jaki we mnie obudziły, można porównać do entuzjazmu fanek Zmierzchu przed premierą pierwszej części. Od dawna nastolatka siedząca jeszcze w mojej głowie i ta starsza, cyniczna wersja Szyszki nie były tak zgodne: sezon drugi jest lepszy od pierwszego. Podobnie jak w sezonie 1, odcinek pierwszy iskrzy inteligencją, dowcipem i zmyślnością niczym zmierzchowampir na Placu Świętego Marka. Drugi odcinek jest nieco spokojniejszy, za to o ile w pierwszym sezonie odcinek ostatni dawał nam jedynie przedsmak pojedynku Sherlock-Moriarty, tak w tym sezonie pojedynek znajduje swój finał. A wszyscy wiemy, jak  owo starcie gigantów się kończy…

Jestem geniuszem zła. Nawet, jeśli brzmię jak smutny homoś. A może właśnie dlatego.

Konwencja znana: Holmes jest nadętym egocentrykiem z bardzo niskim mniemaniem o możliwościach intelektualnych reszty ludzkości. Hamuje go Watson, wierny przyjaciel, który z dobrotliwością znosi kolejne prztyczki w nos i upokorzenia. Dynamika ich przyjaźni jest jedną z lepszych rzeczy w serialu, ba, można powiedzieć, że fanki szukające związków męsko-męskich nie będą musiały długo szukać. Brytyjczycy bawią się, prowokują i każą całemu otoczeniu bohaterów nieustannie pytać Watsona, czy już są parą z Sherlockiem, czy jeszcze nie. Co z tego, że John broni się nogami i rękami, kiedy w krytycznym momencie pierwszy łapie przyjaciela za łapkę i biegną razem ulicami Londynu?

Mam pomysł, Watsonie – wpadnijmy pod autobus. Nie pytaj.

I nie ma znaczenia, że panowie po prostu byli skuci kajdankami i tak było łatwiej biegać. Fani wiedzą swoje. Szczególnie, że odcinek pierwszy wręcz ocieka seksem, a to za sprawą niegrzecznej Irene Adler, która doprowadziła do rozwodu pewnego pisarza, gdyż miała romans… z obiema stronami naraz. Irene jest nie tylko inteligentna, ale i pociągająca, a napięcie seksualne między nią i Sherlockiem można widłami przerzucać. Dodatkowo fani (fanki) otrzymują bonus w postaci upartego Holmesa w samym prześcieradle, które opada, przytrzymane stopą złośliwego Mycrofta. Benedict Cumberbatch błysnął intrygującą bladością, na którą co niektóre Pattinsony ciężko pracują z wiadrem pudru.

Nie ma to jak nadąsany mężczyzna w prześcieradle.

Nie może zabraknąć zagadki kryminalnej, którą krok po kroku rozgryza genialny analityk. Ten sezon daje nam nieco lepszy obraz tego, w jaki sposób działa umysł najsłynniejszego detektywa, zabierając nas do pałacu myśli i zatrzymując wzrok na elementach, które składają się na proces dedukcyjny – ubraniu, zmarszczkach, układzie rąk (a biedny Watson traktowany jest wyjątkowo bezwzględnie). Dowiadujemy się też, że Sherlock, choć pozornie jest nieczułym socjopatą, bardzo nie lubi, kiedy ktoś uszkadza panią Hudson i jest w stanie powiedzieć szczerze „przepraszam”. A nawet cmoknąć w policzek i spojrzeć w oczy wzrokiem, od którego damom uginają się kolana.

Madame, raczy sobie pani żartować. I proszę ostrożnie z tymi atrybutami,  Watson jest dość wrażliwy.

Brytyjscy twórcy ponownie doskonale przełożyli znane opowieści na realia współczesne. Sherlock korzysta z najnowszych technologii, ale mimo wszystko to, co się najbardziej liczy, siedzi w ludzkich głowach. Najszybszy internet nie zastąpi analitycznego umysłu, są szyfry, które można złamać tylko sercem. Niestety to, co daje nam największą siłę, może być też naszą największą słabością. Jedyne, co możemy zrobić, to próbować balansować miedzy rozumem i sercem, starając się odwlec nieunikniony upadek… Powiem tylko tyle – rozwiązanie układu Holmes – Moriarty jest genialne, logiczne i powaliło mnie na kolana – bardziej, niż w „Grze cieni„.

Nazywam się Lara Pulver i przyszłam tu z True Blooda, żeby poderwać Sherlocka

Ten sezon, oprócz rozwoju przyjaźni bohaterów oferuje nam świetne postaci drugoplanowe. Wspomniana Irene Adler jest oczywiście jedną z nich, ale zobaczymy też Russela Tovey, który jako Sir Henry zmaga się z klątwą Baskervillów (co jest zabawne, bo niedawno go widziałam jako wilkołaka w „Być człowiekiem”). Dowiadujemy się, że pani Hudson to bardzo, ale to bardzo twarda kobietka i że Molly Hooper potrafi pokazać pazurek (taki mały, jak kociątko, ale zawsze to coś). Poznajemy też imię  inspektora Lestrade i dowiadujemy się, że nawet on chyba lubi tego wstrętnego gbura, jakim jest Holmes.

Nie uchodzi, by dama odwiedzała męską toaletę. Muszę panią zmiażdżyć, madame.

Fabularnie serial stoi na najwyższym poziomie, jest świetną rozrywką intelektualną (i wymaga naprawdę szybkiego czytania napisów momentami, nie mówiąc o słuchaniu monologów Sherlocka). Opłacało się czekać tyle na kolejne trzy odcinki – cudownie jest wiedzieć, ze gdzieś na świecie producenci przede wszystkim stawiają na jakość, a nie na szybkie zbicie pieniedzy. Poza tym, wydaje mi się, że publiczność brytyjska jest nieco bardziej wymagająca, niż amerykańska (co można dostrzec oglądając co poniektóre seriale z USA, które kończą się, bo nie przynoszą zysków, choć mają wiernych fanów, a chłam rozwleka się na setki sezonów). W dodatku – ponieważ to sezon drugi, więc można poszaleć i podrzucić fanom smaczny kąsek – dialogi uginają się od złośliwych dowcipów pod adresem bohaterów, Watson ciągle jest podejrzewany o bycie gejem, przytyk goni przytyk, a cała masa rzeczy będzie zrozumiała dla osób, które widziały sezon pierwszy. Powodzenia dla tłumaczy i lektora…

Watsonie, dedukuję, że twoje spojrzenie utkwione na moim tyłku jest wysoce nieprofesjonalne.

Mężczyźni poczują się usatysfakcjonowani paroma okazjonalnymi wybuchami, pościgami, niezwykle fascynującą dominatrix Irene oraz tym, że wreszcie Sherlock dostaje w mordę (na własne życzenie, ale jakżeż gorliwie ono zostało wypełnione!). Panie z kolei mogą zachwycić się… wszystkim powyższym, plus zatopić się w intrygujących, blado-niebiesko-zielonych oczętach Benedicta. Mnie zazwyczaj takie oczy odpychają, ale tu, z tą nutką zielonego… ech. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo panie będą chciały przytulić w w pewnym momencie Watsona. Gwarantuję, najtwardsza sztuka mięknie wobec tej przeuroczej, poczciwej facjaty.

Watsonie, JA ZAWSZE wiem, gdzie jestem. Nie jestem pewien co do położenia wszystkiego dookoła.

Podsumowując – doskonała rozgrywka gwarantowana, obgryzanie paznokci (i stołu) z napięcia również. Fani poprzedniego sezonu będą usatysfakcjonowani aż nadto, a nowi miłośnicy mogą szykować się na intelektualną ucztę. obficie podlaną cudowna brytyjskością. Holmes musi być brytyjski, prawda? Słychać głosy, że koledzy zza oceanu chcą sfilmować swoją wersję współczesnego Sherlocka, umiejscowioną w Nowym Jorku. Jeśli chodzi o mnie, to nie umiem sobie wyobrazić lepszego współczesnego genialnego detektywa, niż ten, którego zaserwowali nam Brytyjczycy. Ale czy można ufać słowom zakochanej kobiety?

Chodźmy na obiad.

Na przykład po sherlockowe smaczki z obu sezonów.

Sherlock, sezon 2 (mini-serial BBC), 2012
wyst. Benedict Cumberbatch, Martin Freeman, Rupert Graves,Lara Pulver, Russell Tovey, Loo Brealey, Andrew Scott

16 Replies to “Sherlock (mini-serial BBC) sezon 2”

  1. Czeka na mnie już pierwszy sezon (spiracony na dysku), ale to po sesji, obiecuję!
    I nie wyobrażam sobie amerykańskiego Holmesa… Czy oni muszą wszystko przerabiać?

  2. Aniu, nie odpuszczę, obejrzeć musisz koniecznie 🙂 pal sześć sesję… erm… tego… powodzenia na sesji!

  3. Och, uwielbiam Sherlocka – a sezon drugi oglądałam z rosnącym zachwytem. Świetnie napisane, rewelacyjnie zagrane. Czekam na trzecią serię!

  4. Na mnie czeka jeszcze tylko 3 odcinek. Też czekałam bardzo niecierpliwie na drugi sezon. Mam nadzieję, że na trzeci nie będę musiała czekać znowu rok i że w ogóle będzie trzeci.

  5. Przypomniałaś mi o tym serialu!! Już biegnę nadrabiać!! Dzięki 🙂

  6. fani Sherlocka-laczcie sie.!zawsze chcialam to napisac.ja juz calkiem ,,oszalalam” na punkcie sherlocka w przenosni oczywiscie,a odcinek ostatni sezonu 2 byl genialny.najlepszy ze wszystkich.czy w ogole ktos ma jakies sugestie co do*** tego, jak on to zrobił na końcu?bo ja mam kilka sugestii co do tego.czy znajde tu kogos z kim moge podzielic sie tym?za mna juz wszyskie odcinki obejrzane.a czekanie calego roku na 3 sezon jest tragedia!!serio.zatem……….ktos do mnie dolaczy ?pozdrawiam Wszystkich fanow.

    1. wyedytowałam trochę Twój komentarz, bo nie chcemy psuć nikomu zakończenia, prawda? Pomysłów kilka mamy, ale jeśli chodzi o mnie, poczekam sobie na kolejny sezon. Sherlock przecież nie omieszka się pochwalić 🙂

  7. Kocham ten serial. Po prostu. Począwszy od pierwszego odcinka, kończąc na szósty, w którym dowiadujemy się, że Sherlock Holmes MA serce.
    Minęło już kilka tygodni po tym finale a ja nadal mam dreszcze myśląc o poszczególnych scenach. Cytując tumblr: I’VE GOT ALL THESE FEELINGS!

  8. Serial osobiście uwielbiam. Co chwila albo się bałam albo śmiałam albo ryczałam… Największe wrażenie zrobiła na mnie scena z 2 odcinka 2 serii, kiedy to Sherlock zaczął się panicznie bać i bezradność w jego oczach w ostatnim odcinku… Jestem pełna podziwu dla Benedicta, że tak świetnie wcielił się w rolę Sherlocka.

  9. Na serial trafiłam, wiedziona podejrzanie powszechnymi entuzjastycznymi opiniami. Sherlock w XXI wieku? Co za bzdura, pomyślałam i podeszłam do tematu jak pies do jeża. Obejrzałam pierwsze 10 minut pierwszego odcinka i wsiąkłam momentalnie. Strasznie się cieszę, że się przejechałam na swoim uprzedzeniu. Widok Watsona, prowadzącego bloga, i Sherlocka, sprawdzającego na „jeżynce” prognozę pogody dla Cardiff po prostu mnie rozmiękczyły:) Tak się przyzwyczaiłam do tej nowej wizji Holmesa, że – uwaga: bluźnierstwo – zaczynam na poważnie uważać go za bardziej udanego niż tego 'starego’.

  10. DO WSZYSTKICH FANÓW SERIALU: DRUGA SERIA UKAŻE SIĘ JUŻ 10 CZERWCA W BBC ENTERTAINMENT OCZYWIŚCIE Z POLSKIM DUBBINGIEM – FAJNIE BĘDZIE JESZCZE RAZ OGLĄDNĄĆ TAK GENIALNY SERIAL NIE SKUPIAJĄC SIĘ NA POLSKICH NAPISACH!!!

    1. nie krzycz, kobito ;P Dubbing sucks. Głos Benedicta jest miodem i poezją, grzechem jest go dubbingować, to tak, jakby dubbingować Alana Rickmana czytającego Szekspira. Fuj i zgroza. Najlepiej to nauczyć się po angielsku w stopniu pozwalającym na łapanie dowcipów z serialu. Precz z lenistwem!

  11. Serial to majstersztyk! Każdego sezonu wyczekuję bardziej niż prezentów pod choinkę!

    1. z wyjątkiem trzeciego. trzeci nie istnieje. wypieramy fakt jego istnienia. To jakieś międzysezonowe bonusy były. nie serial.

      1. Mnie i tak się podobało. Zaskoczenie totalne, a końcówka? Rozerwała mnie na kawałki 😀

        1. za mało Sherlocka w tym Sherlocku. Zaginęła mi ta oryginalność i radocha z tworzenia własnej wizji Sherlocka, zamiast tego mamy mruganie oczkiem do fanów. Non stop. Końcówka była rodem z fanfika yaoi, a wyciąganie Moriarty’ego (bo umieszczenie go w sennej sekwencji pałacu myśli było widocznie za mało efektowne) to ewidentne granie dla fanów. Fanatyków. Poza tym po drugim sezonie w fandomie trwał pełen zachwyt, gify, fotki, plakaciki, a teraz? Mnie smutno, że seria która była wyjątkowa stała się po prostu jeszcze jedną fajną serią, którą można raz obejrzeć…

Dodaj komentarz