Bo ja Kennetha Branagh mogę we wszystkim i o każdej porze.
Sęk w tym, że skandynawskie kryminały mi nie podchodzą, bo mi robią źle we wszystko. Twardo jednak zignorowałam głos rozsądku, bo wszystkie recenzje krzyczały mi, że serial świetny (choć gorszy niż oryginał z krajów nordyckich pochodzący). Większość z opinii można streścić za pomocą internetowego memu: sprawy takie straszne, Wallander taki cudowny, wow wow.
I ja, naiwna, dałam się wciągnąć. Z pełną premedytacją zanurzyłam się w bardzo przygnębiający, ponury i odarty z wszystkich złudzeń świat Wallandera, którego bogowie wykorzystują do robienia sobie nawzajem na złość. Nasz bohater jest rozwiedzionym policjantem, ma dorosłą córkę, na koncie kilka nieudanych romansów i nikt nie może powiedzieć, że nie jest świetny w swej robocie. Serial docelowo będzie się składał z 4 sezonów (w chwili pisania wyszły 3), a każdy odcinek jest ekranizacją jednej z powieści Henninga Mankella, w której występuje tytułowy Kurt Wallander.
Patrzenie w dal na tle. Przepraszam, TLE
Zbrodnie są ciężkie, przytłaczające, ohydne i złe. Na wszystkich płaszczyznach. Jestem twarda, nie takie rzeczy czytałam/widziałam, oglądam dalej. Wykorzystywanie dzieci, kobiet, a nawet mężczyzn, samobójstwa z rozpaczy, błędy w śledztwie, zmarnowane szanse. Intrygi kryminalne są zawiłe, ale fascynujące, a sprawiedliwości staje się zadość. Z tym, że prawie zawsze jest to pyrrusowe zwycięstwo, a cena, jaką musi zapłacić Wallander jest wysoka. Miłośnicy kryminałów ze Szwecji i okolic wiedzą, o czym mówię.
Wallander jest typowym samotnikiem, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Nie jest to mile widziane przez jego zespół współpracowników, szefostwo i partnerki życiowe, które czasem się przez ekran przewijają. Ma wszystkie cechy dobrego gliny z trudnym charakterem, którego można znienawidzić albo pokochać.
Wallander w typowej sytuacji dumania
Z mojej strony, o ile nawet polubiłam nieustępliwego bohatera, jego ponurą determinację, by sprawiedliwości stało się zadość, tak serial sam w sobie mnie przygnębiał straszliwie. Nawet z poprawką, że to brytyjski remake szwedzkiego serialu, trudno oprzeć się wrażeniu, że ekipa na czas kręcenia odstawiła prozac i spędzała popołudnia w piwnicy. Wallander przez większość czasu zajmuje się ponurym patrzeniem w dal, na tle doskonale przytłaczających beznadziejnością kadrów. Do tego muzyka, operująca w niskich, rzewnych tonach, mgła jak na zamówienie, kruki i wrony.
Moim błędem było oglądanie wszystkiego naraz. Jestem pewna, że gdybym przeplatała odcinki czymś weselszym, nie zaczęłabym operować wisielczym humorem i nie spoglądałabym z niechęcią na słońce mrugające przez listki zaokiennej lipy. Nie ulega wątpliwości, że serial jest zrobiony świetnie, kadry są dobrane wspaniale i po prostu piękne. Tyle, że przygnębiające, puste i zimne. Z pewnością zapewnią odrobinkę mrocznego katharsis.
Tę scenę oglądałam dwa razy, bo za pierwszym gapiłam się na pływających w morzu ludzi. Brrrrr!!
Kenneth jest rewelacyjny. To nie ulega wątpliwości. Jego pozornie nijaka twarz wyraża całą gamę niewypowiedzianych emocji bohatera. Trudno jest coś przekazać, jeśli scenariusz mówi zdawkowo „patrz w bliżej nieokreślony punkt na horyzoncie”. Trudno go nie lubić, szczególnie wtedy, gdy kolejny kubeł ironii losu wylewa mu się na głowę. Choć jest destrukcyjny, uparty, złośliwy i momentami nieczuły, naprawdę ma się go ochotę bliżej poznać. W dodatku uprawia narodowy sport Skandynawii (obok samobójstwa) – pije na umór.
Trudno mu się w sumie dziwić, bo Mankell chyba budził się co rano i przy myciu ząbków po śniadaniu mrugał filuternie do siebie w lustrze i rzucał: no to jak dziś dokopiemy Wallanderowi? Jeśli już spotyka kobietę z którą coś mu się udaje, to w zakupionym domku znajdzie się trup. Jeśli już prawie godzi się z ojcem, ten zapada na demencję. Przyjaciel strzela sobie w łeb. Mówię Wam, kruki, wrony i ogólna beznadzieja.
Wallander w typowej sytuacji towarzyskiej
Wszystko się składa na porządny, ciężki, mroczny serial kryminalny, który jest prześlicznie zrobiony, świetnie zagrany i na podstawie dobrych książek. Tyle, że trzeba nastawić się na przeplatanie go z czymś lżejszym. Na mnie wywarł wielkie wrażenie, choć niekoniecznie optymistyczne. I utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak północne kraje są agresywne bardzo, a to dlatego, że nie ma słońca…
Zapomniany bonus dla fanek Lokiego! Tak, uroczy Tomek też tam gra
Wallander, BBC
ilość sezonów: 4 (czwarty w produkcji – premiera 2015)
liczba odcinków: 9 (stan na 2014)
I ja Sir Kennetha mogę we wszystkim 🙂 Wolę jednak szwedzką wersję serialu 😉
przy szwedzkiej mąż musiałby chować przede mną żyletki ;P ale rozumiem, jasne, że Szwedzi jeszcze lepiej „czują” postać, więc musi być moc.
Kennetha Branagh pokochałam w roli Hamleta (1996). Serial oglądałam i jestem nim zauroczona. Świetne zdjęcia, rewelacyjny klimat i ten spokój, nawet jak mamy totalną masakrę. Nie pamiętam, w którym sezonie, ale Tomasz od któregoś już nie gra 😀
w 4 go nie ma 🙁