Tak, postanowiłam sobie TO zrobić. Obejrzeć świąteczną komedię polską w odsłonie trzeciej. Pozwólcie, że powtórzę, bo z każdym kolejnym określeniem staczamy się coraz niżej: komedię polską, świąteczną i sequel sequela. Co może pójść nie tak?
Uprzedzam, że będzie to jazda bez trzymanki i pełna spojlerów, więc jeśli masz ochotę, drogi Czytelniku, film obejrzeć i się dać zaskoczyć nagłymi zwrotami akcji i przejąć perypetiami bohaterów, to przestań czytać w tym momencie. Całą resztę serdecznie zapraszam.
Ja z fabuła lecę tak, jak była w filmie – jeśli macie ochotę lecieć wątkami, to zapraszam Was do absolutnie genialnej recenzji Królowej Matki, która leci historiami (kliknijcie TUTAJ)
Jaka piękna i długa reklama… radia
Pierwsze wiele minut to wybitnie długa wstawka reklamowa sponsora filmu – świąteczne scenki obyczajowe przeplatane napierdzielaniem po oczach nazwą stacji. Na wszelki wypadek Szyc i Zamachowski pięć razy pomiziają w tym celu radio samochodowe, bo może ktoś nie zauważył. I na przyjęciu w korpo radio gra, a właściwie piłuje jedną piosenkę i odgrzewa po raz trzeci ten sam wstępniak jednej z bohaterek. Tak, nie chciało im się nawet zmienić monologu Tej z Radia. Nadal nie ma faceta i nadal nie ma sensu.
Od razu uprzedzam, że imion bohaterów nie pamiętam i pamiętać nie zamierzam. Próbowałam, ale Karolak to Karolak, niezależnie od tego, co gra, więc uznałam, że mi się nie chce starać. Chociaż przyznam, że w tym akurat filmie wyglądał, jakby sam nie wiedział, co tu robi. No ale Karolak w stroju Mikołaja to najwyraźniej nowa świąteczna tradycja, więc być musiał.
Piękna i długa reklama to okazja do pokazania bohaterów, którzy w zabawny sposób przedstawiają nam swoją jedyną cechę charakteru granej postaci. Żeby nam się nie pomyliło, każdy jest ubrany adekwatnie do owej cechy: Stenka wygląda jakby piekła mężczyzn na ruszcie co niedziela, Ta z Radia jest hipsterską marzycielką, a Karolak kretynem, który chce być cwaniakiem, a twórcy chcą z niego zrobić amanta tradycyjnie). Pozostałe jednostki, pętające się po ekranie, na razie nie przedstawiają niczego. No dobra, Sławomir miał fajny dowcip o Podsiadle.
Magiczne telefony
Minęło dziesięć minut, a ja już czuję się zmęczona. No bo jak się mam poczuć po dowcipie, że pani dzwoni do radia, żeby obsobaczyć na antenie spóźniającego się do pracy Karolaka? A wściekły pan rozbija radio, bo słyszy w nim głos swojej córki-niecnoty, po czym… dzwoni do radia. Za to Karolak dzwoni w magiczne gdzieś, gdzie udzielają mu informacji na temat lokatora, który wyprowadził się skądś piętnaście lat temu. Jestem prawie pewna, że też do radia.
Dobra, obejrzeliśmy sobie mordy bohaterów, pora na zawiązanie akcji. Karolak zamiast do pracy jedzie (w stroju Mikołaja, a jak!) z synem szukać swojego ojca. Chyba. W każdym razie dziecko mu dupę truje o wartościach rodzinnych i nasz Ulubiony Narodowy Niecnota wsiada w autko i jedzie wpizdu, bo czemu nie.
Zamachowski i Szyc odbywają poważną rozmowę o Znakach (w roli znaku – czerwona kiecka spadająca z nieba) i gubią pingwina-złoczyńcę. Szyc postanawia złapać pingwina i zaczyna odstawiać parkour po samochodach i food truckach, galerii handlowej i generalnie po okolicy. Pingwin (facet w pingwinim onesie, a nie zwierzątko, zapomniałam wspomnieć) spieprza, aż miło, jednak wiedziony Imperatywem Fabularnym depcze tylko po innych bohaterach filmu: Dygatowej i Adamczykowi. Polubiłam pingwina.
Niania i papież mają problem, bo ona jest gorąca i spragniona szaleństw, a on jest papuciem zajętym dzieckiem – a dokładnie to wnukiem. Klasyczny problem – ona się czuje stara i brzydka, a on uważa, że ona jest głupia i jeszcze ją wyzywa od Karyn. A nie, czekajcie, ona ma tak na imię w tym filmie. Karynę momentalnie zaczyna boleć głowa – zgodnie ze świętymi prawidłami komedii romantycznych wieszczę guza mózgu. Bo przecież wiadomo, że jak kobieta zaczyna czegoś więcej chcieć od życia, to coś jej na mózg padło.
Złowieszczy nastrój podkreśla długi teledysk ze smutnym Malajkatem i rudym dzieckiem naruszającym prywatność. Wojtek płacze nad grobem żony, a jakaś małolata w tym czasie łazi mu po mieszkaniu, grzebie w szafach i ogląda na laptopie filmik ze wspomnieniami Malajkata. Małe rude jest głównym bohaterem negatywnym filmu i dawno nie miałam ochoty ogolić dziecka na łyso i posadzić w jednym klatce w cukierni tak, by nie mogło sięgnąć do niczego.
Po smutnej angielskiej piosence czas na trochę akcji! W metrze warszawskim! Młodzieniec o Złotym Sercu i Tajemnicza Nieznajoma wymieniają spojrzenia zza pośladów Faceta w Kurtce, latają im te spojrzenia że aż miło. Nawet porozmawiać im się udało – o dziwo, nie była to creepy rozmowa smalca alfa z dziunią, a bardzo fajny podryw i poczułam sympatię do tego wątku. Niestety trwał on całe trzy minuty i to były ostatnie miłe minuty tej relacji.
Akcja? Czy to już?
Pseudoświateczne hity disco-anglo oznajmiają, że wracamy do najśmieszniejszego człowieka w Polsce czyli Karolaka. Minęło 25 minut filmu. Szybka matematyka: do każdego wątku wrócimy jeszcze dwa, maksymalnie trzy razy, jeśli mamy się zmieścić w czasie. To oznacza, że ktoś chce opowiedzieć pełne historie w ciągu powiedzmy kwadransa.
Zaczynam się bać.
I słusznie, bo Karolak (ciągle w stroju Mikołaja) wyskakuje z paszczą do Krzysztofa Kowalewskiego, którego miało nie być w domu. Ale był i okazał się nie być tatusiem, a panem z demencją, który myli Karolaka z własnym dzieckiem. Scena, że boki zrywać, nie ma nic śmieszniejszego niż zagubieni staruszkowie. Oczywiście zaraz weszła jakaś wredna baba i zaczęła mordę drzeć, że oszust i niecnota z tego Mikołaja. Postacie kobiece piszą im chyba polscy kabareciarze.
Nie mamy jednak czasu, żeby rozważyć dylemat Karolaka i jego upierdliwego dziecka, czy szukać dalej dziadka, bo akcja posyła nas kopem do Szyca, który – za namową pingwina – dzwoni do radia powiedzieć jakże romantyczne słowa:
SŁUCHAM CIĘ OD ZAWSZE I KOCHAM CIĘ
Na miejscu Tej z Radia kupiłabym dodatkową butelkę gazu pieprzowego. Niestety, Imperatyw Fabularny popycha nieubłagalnie ją na ścieżkę „jestem taka smutna i samotna, że wezmę każdego”. Z wdziękiem krowy z chorym kopytem wydusza z siebie „a pan wie, że nas słucha dużo ludzi?”. I każde kolejne słowo wydziera ze swej piersi smutnej pustej a samotnej, jako ta kobieta, co nie zdążyła urodzić dziecka w reklamie.
W tle leci „Killing me softly”. Dokładnie to robi ten film.
O, to to też był wątek?
Stenka oczywiście opieprza Tę z Radia, że nie rzuciła się na Szyca z pazurami, a my tymczasem przenosimy się do korpo. Powiem szczerze – nie zarejestrowałam, że to jest jeden z wątków filmu! Okazuje się, że panna obściskująca niechętnego szefa to jego kochanka i ma straszne anse, że ten spędza Wigilię z rodziną! TOŻ TO SZOK!
A, nie z rodziną, z narzeczoną. A ta zua flądra chce mu to zniszczyć! Zła, niedobra! Kradnie numer telefonu narzeczonej! No bo z kim ów pan może rozmawiać miło i słodko o krawacie w reniferki? Na pewno ze swoją zdzirą! Ha, napisane jest „Kochana Ma”, NO CO MOŻE PÓJŚĆ NIE TAK? Mój mózg rozpaczliwie broni się przed nieubłaganą konkluzją, że facet rozmawiał ze swoją mamusią.
I… przeskakujemy do Młodzieńca o Złotym Sercu, który robi wielkie szoł na rynku, żeby ludzie adoptowali psa ze schroniska. „Kto przygarnie psa, dostanie karmę”. To jest złe na tak wielu poziomach, że z ulgą powitałam mordę Karolaka, do której przeskoczyliśmy minutę później. Niestety, odwróciłam wzrok i nie zobaczyłam, co się stało, jak przeskoczyliśmy do Malajkata, który z kolei robi – słuszną – awanturę gosposi, że jej dziecko łazi po całym domu, rzeczy mu maca, a dodatkowo ogląda filmy na jego laptopie. No kurde.
Ponieważ jednak scenarzyści w jaskini są chowani i nie wiedzą, jak zachowują się kobiety, to gospodyni robi sama awanturę Malajkatowi i mówi mu, żeby sobie jej pensję wsadził tam, gdzie małpa chowa orzecha. Bezrobotna kobieta z depresją. Wyję trochę bardziej. Sytuacji nie poprawia to, że mała ruda potem wyskakuje z pyskiem do Malajkata, żeby wyskoczył z kasy. Dodam, że gówniara podpierniczyła Malajkatowi laptop i nie chciała oddać. Psychopatka. Mówiłam, że główny zły tego filmu? Gdzie moja golarka?
Zwracam uwagę, że Malajkat jest cierpiącym wdowcem. Na laptopie jest cała filmografia jego życia z żoną i chyba dziećmi.
Czemu oni tak skaczą?!
Zaczyna mi powoli być niedobrze od tych minutowych wstawek. Karolak zgubił dziecko, nowy ktoś – najprawdopodobniej szukany dziadek – zwędza gwiazdę kolędników, a Młodzieniec o Złotym pyta Tajemniczą, czy chce gofra, ona mówi nie, a w następnej scenie zajada ze smakiem, bo przecież wiadomo, że jeśli kobieta mówi nie, to trzeba jej tego gofra wcisnąć.
Przepraszam, jest jeden wątek kobiety z mózgiem, Karyną, która podejrzewa u siebie guza w tymże. Ale o niej jeszcze nie mówimy, na razie MoZS ratuje TN przed jedynym soplem w mieście. Jestem w połowie filmu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo chciałam coś wyłączyć i iść w miasto mordować.
Film teraz pędzi jak struś po pustyni przez wszystkie wątki, jak Karyna w pogoni za młodością, Karolak za dzieckiem, dziecko za dziadkiem, Młodzieniec za Nieznajomą, Malajkat za laptopem a ja za straconym czasem.
W międzyczasie mamy: szantaż, nieodpowiedzialną adopcję zwierząt, stalking, kradzież, przywłaszczenie, klasyczne lekceważenie kobiet (nie ma pani guza, najwyżej menopauzę), podpowiedź, że na problemy najlepsze są narkotyki, wymuszenie… a wszystko podlane tym, że baby to robią focha o byle co.
O, zwrot akcji! Zły z korpo to narzeczony Tajemniczej Nieznajomej! Och, teraz będzie mogła być ze swoim stalkerem-nieodpowiedzialnym weterynarzem, tyle szczęścia! ale nikt nie dzwonił do owej narzeczonej, czyżby Kochanka odstąpiła od swojego planu? Żebyście nie umarli z niepewności, bo pewnie siedzicie już na brzegu krzesła – no nie. Zadzwoniła. I spotkała się z kochaną Ma, czyli mamusią bohatera.
Facet, który tak ma zapisaną matkę w telefonie na bank ma jakieś problemy ze sobą. Uciekaj, Tajemnicza Nieznajomo!
Wzruś, wzruś, idzie wzruś
Przechodzimy do części trzeciej, gdzie pani w tle pitoli na smutno, a bohaterom dzieje się źle. Malajkatowi młoda nie oddaje laptopa (bo, cytuję: i co, lepiej ci jak patrzysz na te zdjęcia?), ojciec Karolaka ma Wyrzuty, TN musi oddać psa (bo narzeczony to oczywiście zimny drań i dręczyciel, nie podoba mu się pies i już), Karyna ma Diagnozę, a Szyc nocny dyżur i się rozmija z Tą z Radia.
I nagle magicznie PIERDUT i wszystko się dobrze układa! W tle piosenka z riffem gitarowym i pianinoplumkiem, męski baryton robi uuuuu, a bohaterowie są szczęśliwi! Niektórzy są szczęśliwi, bo nie mają: Malajkat depresji, jego gospodyni depresji, Karyna mózgu, Tajemnicza złego narzeczonego, a Karolak plastra do depilacji.
Niektórzy są szczęśliwi, bo mają: syn Karolaka dziadka, Karyna ciążę, ruda psychopatka zapewniony wikt i opierunek u Malajkata (zaszantażowała go, żeby załatwił matce pracę w zawodzie rysownika), Stalker o Złotym sercu psa i dziewczynę, a Szyc wbił na mieszkanie Tej z Radia z oddziałem antyterrorystycznym.
Nawet totalnie przypadkowi ludzie z salonu fryzjerskiego mają córkę w ciąży.
A ja mam dość.
Pingwin
Generalnie chciałam powiedzieć, że najlepiej bawiłam się, oglądając typa przebranego za pingwina. Kompletnie nie znam faceta na oko, a był najlepszym aktorem w całym filmie. W dodatku to on osobiście odpowiada za połowę magicznych szczęść w filmie. Serio-serio.
Cała reszta, skądinąd świetnych aktorów, zachowywała się, jakby każdego z nich nagrywano osobno. Między kwestiami dialogowymi są dwusekundowe przerwy (chyba po to, żeby widownia przestała się śmiać czy co). Zamachowski brzmi jakby prowadził monolog na pustej scenie, co i tak jest lepsze niż gra Karolaka, który nie tylko na pustej scenie, ale do jedynej osoby w ostatnim rzędzie. Trzeba mu jednak oddać sprawiedliwość, bo w scenach z Grabowskim obydwaj panowie wypadli świetnie.
Nie jest to jedyna rzecz, która ma potencjał, żeby świetnie wypaść. Na przykład dvd z tym filmem może. Przez okno. Z dziesiątego piętra.
W końcu pingwiny, nawet te najśmieszniejsze, nie latają.
by Szyszka
Na przykład dvd z tym filmem może. Przez okno. Z dziesiątego piętra.
O,dobre ta puenta!! Ja tylko trailer widziałam i wystarczyło…Twardzielka z Ciebie!