Bezczelnie wykorzystuję wyjazd Mirandy w jakieś odległe górskie pielesze i zabieram się do recenzji mojej ukochanej gry. Tak, to oznacza wiele pisków i jeszcze więcej obrazków. Bójcie się.
Ehm. Zacznijmy fachowo i porządnie, żeby nie było, że fuszerkę odstawiam – na tarzanie się z okrzykiem „łiiii” przyjdzie pora. Ace Attorney to seria – jak dotąd – czterech gier, przy czym za kanon uważa się części 1-3, które łączy postać głównego bohatera, Phoenixa Wrighta, tytułowego „superprawnika”. Występuje on również w części czwartej, ale odgrywa poboczną, aczkolwiek bardzo znaczącą rolę. Do serii „prawniczej” wchodzą również części „Investigations” 1 i 2, gdzie wcielamy się w postać Milesa Edgewortha, protagonisty Phoenixa z części pierwszej (i jego najlepszego przyjaciela). W produkcji jest również projekt łączący postać Phoenixa z… profesorem Laytonem, łączący śledztwo z zagadkami logicznymi. Poniżej macie filmik z najsłynniejszymi gestami obu bohaterów:
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=ilj_MFj1tvk]
Sama gra wygląda podobnie w każdym przypadku – jako prawnik musimy wybronić naszego klienta przed niesprawiedliwością. Robimy to prezentując dowody jego niewinności, które znajdujemy w trakcie prywatnego śledztwa. Musimy się zmierzyć z zagadką kryminalną, jak również z nieuczciwymi świadkami. Naszym przeciwnikiem jest prokurator, który dba o to, żeby każda wątpliwość wyszła na jaw, zazwyczaj nie lubi biednego Phoenixa i rzuca w niego kawą, lub smaga pejczykiem po plecach. Pomaga nam detektyw Gumshoe (chyba, że akurat jest oskarżony, to się zdarza dość często), który wierzy głęboko w sprawiedliwość, a braki intelektualne nadrabia entuzjazmem. Wszystkie postaci poboczne mają tendencje do powracania, ale generalnie można powiedzieć, że te oto są najważniejsze:
Co jednak sprawia, że właśnie ta gra wywołuje motylki w szyszkowym brzuszku? Składa się na to cała masa elementów, ale chyba najważniejszym jest to, że ma rewelacyjną fabułę. Kolejne sprawy łączą się ze sobą w niespodziewany sposób, wyjaśnia się kawałek po kawałku historia bohaterów, elementy, które wyskakiwały „ot, tak” na koniec wbijają nas w krzesło. W miarę rozwoju serii Capcom coraz bardziej stawia na spójność fabularną całości (w rezultacie część „Investigations” zdaje się być jedną, długą, wieloaspektową sprawą pomimo wyraźnych osobnych rozdziałów). Efekt: ostatni proces przechodzi się na jednym tchu, zarywając nockę. W końcu nic tak nie poprawia humoru, jak rozwiązanie zagadki kryminalnej i widok zabójcy w rozsypce czy dumnego prokuratora w wersji przypartej do muru…
Bonusowo, Phoenix z kawą:
Gra ma absolutnie rewelacyjne postaci, które powalają unikatowością, swobodnie przerzucając gracza od tragizmu do komizmu. Phoenixa charakteryzuje dość czarny humor, jego komentarze są bezcenne, a naiwność momentami rozbraja. Właśnie komizm relacji między bohaterami, to, że większość osób kręcących się po ekranie ma imię czy nazwisko będące żartem językowym czy sytuacyjnym (nieśmiertelna Wendy Oldbag, na ten przykład. Tak, jest to babsztyl o aparycji i charakterze „starej torby”) sprawia, że gra momentami przypomina burleskę.
Cięte riposty fruwają w powietrzu, akcja zawraca o 180 stopni, a w tym wszystkim biedny pan prawnik, który tak właściwie poszedł na studia, żeby pomóc przyjacielowi. Przyjaciel początkowo ma to głęboko w nosie, aż do finalnej sprawy części pierwszej, kiedy to jego świat przewraca się do góry nogami.
Tak, twardy pan prokurator nam się rozkleił… Przyjaźń obu panów jest doskonałą pożywką dla serc kobiecych, które doszukują się „czegoś więcej” między nimi. Najzabawniejsze jest to, że sami twórcy niczemu nie zaprzeczają, wrzucając do kolejnych gier smaczne kąski dla wygłodniałych fanek. Owe kąski są nagrodą dla wiernych fanów – wyobraźcie sobie moje wzruszenie, kiedy gram sobie w następne części, przypadkowo natykam się na składaną drabinę, a bohaterowie wypowiadają tę samą kwestię co przy pierwszym natknięciu się na ów sprzęt, zastanawiając się, czy nie mają deja vu. Mała rzecz, a cieszy, kompletnie nie przeszkadzając w odbiorze całości. Fan będzie wiedział, że natykając się na Larrego czy Oldbag może spodziewać się kłopotów, nowy gracz bardzo szybko się o tym przekona. szczególnie, że wykazują się wpadającą w pamięć aparycją i zachowaniem. Flirtująca Oldbag… brrrr… poniżej w wersji całkiem normalnej. Tej z rumieńcami i błyskiem w oku nie mam siły tu wrzucać…
Absolutnie genialnym posunięciem Capcomu była całkowita zmiana charakteru bohatera w części czwartej. Rzutki, zajadły obrońca sprawiedliwości Phoenix Wright staje się zdystansowanym, rozczarowanym życiem i systemem sądowym obibokiem, który woli spędzać dnie w barze, grą na pianinie umilając klientom konsumpcję barszczu. Samo to wystarcza, żeby spędzić nad grą całą dobę, żeby tylko się dowiedzieć, co się stało… i gdzie, u diabła, był wtedy Miles? Znając twórców zaskoczą nas niejednym, wrzucając kolejne wyjaśnienia w następne części. Niestety, z tego, co widzę, na razie omijają temat szerokim łukiem, drażniąc fanów kocimi uśmiechami.
Seria doczekała się wielu fanowskich opracowań, komiksów, obrazków, gadżetów i całej masy radosnej twórczości, nie tylko przeciętnego zjadacza chleba, ale również poważnych firm i artystów. Jest to zasługą porywającej fabuły i świetnych postaci, specyficznego humoru i przeuroczej kreski. Gra nie daje ciała w żadnym praktycznie aspekcie (no, z wyjątkiem nieco słabszej części drugiej), a tytułowe „nagłe zwroty akcji” (gyakuten) zapewniają rozrywkę na długie godziny. Szczególnie, że w tle mamy świetną muzykę, która doczekała się wersji koncertowej i jazzowej, a okrzyk „OBJECTION” wywołuje specyficzny „skok serca” z radości…
Na koniec powiem tylko tyle – chciałabym, żeby niektóre książki miały choć w połowie tak dobre dialogi i fabułę, jak gry Ace Attorney. Komu polecam? Przede wszystkim osobom znającym język angielski w stopniu nieco wyższym niż komunikatywny, zainteresowanym rozwiązywaniem zagadek. Wielbicielom dobrych, miejscami wzruszających historii. Graczom, którzy chcą czegoś więcej niż klepanie dzików w krzakach i przestawiania puzzli. Każdej osobie, która ma ochotę przeżyć coś pasjonującego i pośmiać się na całe gardło. Proszę grać, no!
żeby nie było, że tylko z częsci 1-3 obrazki daję
Ace Attorney, cz. 1, 2, 3 i 4, Capcom, platforma NDS
Ej ta gra jest świetna! Musze się za nią rozejrzeć 😉
owa gra świetną jest!
Jakiś czas temu próbowałem, ale chyba jednak jestem za chudy w uszach. Zwłaszcza że, o ile dobrze pamiętam, często trzeba było szybko reagować na przeczytane informacje.
hm, ja zaś pamiętam, że można było swobodnie przewijać wypowiedź do tyłu ;P Jedyne miejsce, w którym nie sposób było nadążyć, to monologi Wendy Oldbag 😀
Bezczelnie, moja droga, to Ty wykorzystujesz fakt, że mi się wakacje zaczęły! I znów zaczynasz mnie kusić, żeby odgrzebać Prawników i pouśmiechać się trochę do nich…
Może kiedyś WRESZCIE skończysz tę pierwszą część 😛
Dzień dobry
Mam jedno pytanie odnośnie ścieżki dźwiękowej z tej serii gier, czy ktoś spotkał się z wydaniem płytowym. Na youtubie można sobie posłuchać muzyki, ale interesuje mnie po prostu zakup płyt.
Gyakuten Saiban Yomigaeru Gyakuten Original Soundtrack
Gyakuten Saiban + Gyakuten Saiban 2 Original Soundtrack
Gyakuten Saiban 3 Original Soundtrack
Gyakuten Saiban 4 Original Soundtrack
Gyakuten Kenji Original Soundtrack
Gyakuten Kenji 2 Original Soundtrack
Gyakuten Meets Orchestra
Gyakuten Meets Jazz Soul
Gyakuten Saiban Tokubetsu Hōtei 2008
Gyakuten Saiban Tokubetsu Hōtei 2008 Autumn Commemorative
Gyakuten Kenji Orchestra Mini Album
Gyakuten Kenji 2 Orchestra Arrangement Collection
uff to chyba wszystko
Byłbym dźwięczny za jakieś informacje
Niestety płyty są niedostępne w Polsce, ale czasem zdarzają się na Allegro… baaardzo rzadko.