Dziewczyna w czerwonej pelerynie (2011) – Szajs Tygodnia

Jestem absolutnie przekonana, że 83% ludzi, którzy ten film obejrzało, zostało podstępnie zwabionych przez epickie ujęcie czerwonej peleryny na śniegu, które puszyło się w zapowiedzi. Pozostali najprawdopodobniej zostali namówieni przez resztę.

Dla wszystkich biedaków, którzy nagminnie odwiedzają stronę w poszukiwaniu odpowiedzi na to, kim jest wilk, spojler znajduje się na końcu.

Nie przeczę – ujęcie jest wręcz popisowe – obowiązkowe ujęcie z helikoptera, który krąży złowieszczo nad parą młodych ludzi, którzy radośnie wędrują szczytem ośnieżonej grani. Śnieg biały jak z photoshopa, peleryna czerwona jak krew powiewa romantycznie-dramatycznie, facet z daleka też niczego sobie… Serca spragnione romansu drżą w obliczu tajemnicy (w końcu co u licha Czerwony Kapturek robi w Himalajach?), młodzieńcy się wiją wokół blond panny,nic, tylko oglądać!

No i obejrzałyśmy, a zemsta moja była straszna, ale pominę ją milczeniem, bo Miranda znowu traumy dostanie, a w sumie chyba nie zasłużyła aż tak bardzo, mnie by też peleryna zmyliła i Gary Oldman w obsadzie… W każdym razie tak po jakimś kwadransie zaczęłam podejrzewać, że coś tu nie gra, i to bardzo.

Czerwone ładnie kontrastuje, wie o tym każdy „artysta wizualny” z Nikonem.

 Po pierwsze – zaczyna się od morderstwa na króliku. Oho – film ma ambicje być groźny a mroczny. Dekoracje bardzo się starają być autentycznie sielsko-wiejskie, z godnym podziwu uporem podsypywany jest wszędzie sztuczny śnieg, ale cóż, zęby zjadłam na przeróżnych dziwnych produkcjach Burtona, więc zgadzam się potulnie, że taki zabieg artystyczny ma być i już. No, ale do rzeczy – płowe dziewczę wyraźnie ma ochotę na drwala-wyrostka, który wygląda jak niegrzeczny bogaty chłopiec z dobrego domu. Tylko mu rzemyków z ćwiekami na nadgarstkach brakuje. Niestety, mamusia dziewczęcia ma inne plany i swata ją z kowalem-wyrostkiem, który wygląda po prostu jak bogaty chłopiec z dobrego domu. Tatuś dziewczęcia jest klasycznym pantoflarzem i niezdecydowanym wolnomyślicielem, więc dziewczę tupie nóżką i biegnie do babci, która, no ja pinkolę, mieszka w chacie za wsią.

Krew, dziewczyna i wpółotwarte usta – bardziej oklepanie być nie mogło. Ale działa…

Tak, tylko brakuje, żeby jej chata na kurzej nóżce stała, a ściany miała z piernika. Oczywiście babcia jest typową córą natury, dziecię tuli do swego łona i brakuje tylko, by wieszczyła zagadkami. Pal sześć jednak babcię, czemu jej domek stoi w środku lasu, gdzie podobno wilk straszny, groźny, okropny, co to flaki wypruwa samym spojrzeniem rezyduje. Wszyscy tak nabożnie o wilku mówią, oczy im się robią jak spodki i jakby wiedzieli, co to chrześcijaństwo, to pewnie by za każdym razem się żegnali znakiem krzyża.

Widzisz, ja jestem dla wszystkich tych panienek, co to chciały, żeby Bella była z wilkołakiem

Cóż, może i nie wiedzą, ale nie przeszkadza im to mieć urzędu inkwizytora czy innego łowcy czarownic, ale o tym później. Na razie mamy emo-trójkącik, pełen zaciskania szczęk i pięści, złych spojrzeń i w tym wszystkim dziewczę rozdarte między rozsądkiem i namiętnością, miota się jak bąk w słoiku i peleryną zamiata kąty, obowiązkowo wyglądając pięknie i zwiewnie w środku trzaskającej zimy (jak cała wiocha z resztą, porządnie zapięte koszule i kufajki mają tylko ci starzy i brzydcy, reszta seksownie się rozchełstać musi). I wszystko było by całkiem dobrze, bo emo-smutnie i przewidywalne, ale oto szok! Wilk idzie! Napada, gwałci, morduje, nie wiem, tumult robią jakby ich życie od tego zależało, wilk się obraził i mu się nie podobają świniaczki zostawiane za progiem, o rety, rety! Trza gadzinę upolować!

Jesteśmy przypadkowym tłumem wieśniaków, tylko nam widły zabrali.

Tu niżej podpisana przeżyła pierwszą załamkę. Popisowy wręcz przykład głupoty tłumu (hej, rozdzielmy się, tak mamy większe szanse!) i oczywiście trup, wilk wredny a straszny upolowany, czas na technoparty. Płowe dziewczę wzruszone tym, że kowal stracił tatusia zaczyna siem wohoć co do wybranka serca, wszyscy patrzą wilkiem na drwala, który i tak nie był zbyt lubiany (bo sierota i podrzutek, witamy w krainie bajkowych stereotypów). Generalnie dylematy sercowe jak góry lodowe, zatapiają kolejne Titanice, a cała wiocha giba się w rytm psychodelicznej techno-metalowo-naćpanej muzy. Nie żartuję. Takie współczesne rytmy, gdzie się ludzie o siebie ocierają, a Dirty Dancing to szkółka niedzielna. Mam oczy jak pięć złotych, ostatnio takie coś widziałam w… domu publicznym. W Sucker Punch. Nic to, twarda jestem, lecimy dalej.

Mamy sympatycznego Murzyna ze wzruszającą historią rodzinną i nie zawahamy się go użyć!

A dalej wyraźnie film zmierza do odcięcia kuponów od wszystkich popularnych emo-nastoletnich filmów, wampiry, wilkołaki, zakazana namiętność z przyciskaniem do drewnianych ścian (przypominam, środek zimy, panna lata bez majtków w lnianym wdzianku). Pojawia się Gary Oldman, który chyba biedak nie przeczytał reszty scenariusza i robi za „tego złego”, film bardzo się stara zamotać kto jest tym cholernym wilkiem, który tymczasem radośnie konwersuje z płowym dziewczęciem (a co, może). Wreszcie paranoja sięga apogeum i dziewczę ma być rytualnie złożone w ofierze wilkowi. Padają podręcznikowe wręcz słowa, dialogi żywcem wydarte z Pamiętników wampirów i Prawdziwej krwi pomieszanej ze Zmierzchem. Lada moment, a sama zamienię się w wilka.

Tato mi umarł, koszulę rozpiąłem, co jeszcze mam zrobić, żebyś mnie pokochała?

Kiedy wreszcie następuje wielki (i dramatyczny!) finał, nie wiem, czy śmiać się, czy płakać: do pakietu wampirzego dołączyły motywy z Piratów z Karaibów, a twórcy Braterstwa Wilków, Szkarłatnej litery i Imienia róży najprawdopodobniej z rozpaczy wydłubali sobie oczy łyżeczką. Gdzieś tam w zaświatach Freud dostaje mentalnego orgazmu, a Jung bije pokłony przed sceną utraty dziewictwa. Tylko Stephanie Mayer jest niezadowolona, bo powinni się najpierw byli pobrać, ale cóż, nie można zadowolić wszystkich.

A mogłam sprawdzić, kto jest reżyserem. Może by mnie tknęło, gdybym zobaczyła nazwisko pani od Zmierzchu. Myślicie, że to jest smutne i straszne? To co powiecie na to, że Dziewczyna w czerwonej pelerynie jest jak Zmierzch, tylko… gorsza? Niemniej mam szacunek do twórców – oni nawet nie udają, że chcieli czegoś więcej poza wyciągnięciem kasy z kieszeni niedorobionych romantyczek. Przynajmniej ładne było, jak okładki tanich romansów, muzyka z ocieraniem się o siebie z pewnością chwyci za serce i lędźwie młodzież i osoby z brakami na polu erotycznym, a mnie pozostaje tylko ubolewać nad kondycją kulturalną świata.

A peleryna na śniegu? Jest przez całe parę sekund. Dokładnie tyle, co w zapowiedzi. Ze słowami „i co, jak cię wygnamy, to będziesz musiała drałować przez góry”. Muszę dodawać, że jej nie wygnali? Tylko pogonili po wiosce z trzęsącą się kamerą w łapie i dyszeniem do mikrofonu.

I teraz obiecany spojler, bo żal mi osób, które pielgrzymują jedynie w tym celu na stronę. reszta nie musi czytać.

.

.

.

Wilkiem nie jest żaden młodzian. Wilk może rozmawiać tylko z osobami spokrewnionymi. Biedak się zorientował przy stogu siana, że chyba mamusia coś skłamała na temat jednego z dzieciątek. I wilkiem staje się każda osoba, którą wilk użre, a że użarł tego młodego buntowniczego, to młodzian teraz będzie wilkiem, tylko najpierw przeleci główną bohaterkę i jej zafunduje dzieciątko, po czym spieprzy do lasu.

Dziewczyna w czerwonej pelerynie, 2011
reż. Catherine Hardwicke
wyst.Amanda Seyfried, Gary Oldman

19 Replies to “Dziewczyna w czerwonej pelerynie (2011) – Szajs Tygodnia”

  1. Aż mam ochotę obejrzeć, żeby sprawdzić czy jest aż tak źle 😀

    1. proponuję oglądać z koleżankami i dobrym winem pod ręką – ubaw gwarantowany 😀

  2. Aaaaa, po takiej recenzji takiego Szajsu to ja też mam mentalny orgazm! 😀

    1. mam Ci mówić pani Freud? 😀

      1. Pfff, tom się zapluła! 😀 Ale podoba mi się, podoba, może zmienię nicka..? ;D

  3. Koniecznie z Mrs.! „Mrs. Phreud” 🙂

  4. No nareszcie! Już myślałam, że się nie doczekam kolejnego Szajsu Tygodnia.:) Mam nadzieję, że książka o tym samym tytule jest jednak od filmu lepsza.:)

    1. jeśli jest na podstawie filmu, to bardzo, ale to bardzo wątpię…

      1. Jest, niestety, jak przed chwilą sprawdziłam. Chyba sobie daruję.;)

  5. Po co oglądać filmy, jak można tak się ubawić czytając teksty jak powyższy 😉

  6. Dochodzi pierwsza, kończę 5te [piwo], sprawdzam meila, a tam że nowa recka. Czytam, co 3ci akapit puszczając „He’s a pirate” z YTuba. Ale śmiałem się głośno (, mając nadzieję pobudzić sąsiadów. A co! Jestem po tym 5tym, nie?) Nie wiem czy rozumiem wszystkie odwołania od wampirów itp, ale śmiałem się naprawdę głośno, więc chyba dobra recenzja.

  7. dziękuję 🙂 – szukałam czegoś na dziś na tzw. „odmóżdżenie”. I ta recenzja przypomniała mi o tym filmie ;] już wiem, co będę dziś oglądać na poprawę humoru 😉 scena z Amandą z siekierą nawet i na trzeźwo powoduje atak wyśmiewczego rechotu 😉

  8. Oczywiście i tak nie przyszłoby mi do głowy oglądać tej produkcji, a co to „Zmierzch” orientuję się mgliście, ale są momenty w których rozumiem autorów dzieł różnych, nieprzyjemnie zaskakiwanych faktem, że są inspiracją dla recenzentów. Mam ważenie, że liczą na to, że już w procesie tworzenia swoich wyrobów mają nadzieję, że nikt nie potraktuje ich poważnie. Oceniając świat według siebie, chcą być potraktowani tak, jak traktują odbiorców.
    Mam nadzieję, że Szyszka nie recenzuje sobie na prywatny użytek mojej tfurczości, bo mi skóra cierpnie:)

    1. nawet jeśli recenzuję, to w superlatywach 🙂

  9. No tak, a już się zastanawiałam czy nie zachomikować :/ Jak mi kiedyś zbędzie transferu to może, ale recenzja genialna. Chociaż… ta peleryna na śniegu mnie bierze, oj bierze… nie wiem (miota się w rozdarciu) Czy ktoś mi odda dwie godziny z życia, jeśli je zmarnuję na ten film???????

  10. komentarze pod zdjęciami wymiatają…

  11. Czytam Waszego bloga od dłuższego czasu, ale dopiero teraz ośmielam się wstawić pierwszy komentarz;) Choć moja tolerancja na filmowe dziadostwo jest naprawdę wielka, to ten film wylądował u mnie w rankingu gniotów naprawdę wysoko. Okropna scenografia, zionie tanim studiem na milę. Chrześcijaństwa nie ma, ale kościół stoi;) Nikt nie nosi czapki ani szalika, choć to zima. Bzdura za bzdurą. Do tego główna bohaterka z tymi swoimi rozwodnionymi oczami jest wyjątkowo obleśna. Snuje się po całej wiosce z otwartymi ustami, jakby nie miała piątej klepki, a żebyśmy nie zapomnieli, że jest piękna, co jakiś czas ktoś nas o tym informuje;) Ten film jest straaaaaszliwy. I rzeczywiście gorszy niż Zmierzch (nie sądziłam, że to w ogóle możliwe!).

  12. Człowiek poszedł do kina, licząc na powtórkę z Gilliama, dostał jakąś nędzną podróbę, tylko z mega budżetem i wrobionym Oldmanem.

Dodaj komentarz