Elizjum (2013) – Szajs Tygodnia

elizjum1

 

Elizjum można podsumować bardzo prosto. Wszyscy jesteśmy Meksykanami. Nie ulega wątpliwości, że jest to przecudnej urody Szajs, któremu nie pomagają śliczne postapokaliptyczne krajobrazy, renderowana stacja kosmiczna ani nawet półnagi Mat Damon nie są w stanie zagłuszyć mojego złośliwego, szajsowatego rechotu. Jak zwykle są spojlery, więc jeśli macie zamiar obejrzeć to cudo, to proszę nie czytać.

Smutny pan poważnym głosem informuje nas, że Ziemia jest bu i fe, bo ma kataklizmy i brud wszędzie, tak bardzo fu, że bogacze musieli zwiać na stację kosmiczną, która turla się po orbicie. Widz rychło się orientuje, że najprawdopodobniej narrator, mówiąc bu i fe, miał na myśli Meksykanów, którzy rozplenili się po powierzchni. I Mata, który z niezrozumiałych przyczyn jest jedynym białym robotnikiem w zasięgu wzroku. ale może to dlatego, że sierota. Celem życia naszych futurystycznych Meksykanów jest dostać się na stację orbitalną, gdzie wiedliby cudowne życie kloszardów w jednym z wielu setek parków w kosmicznej utopii. Gdyby jeszcze wszyscy ci obywatele Ziemi nie mieli takich pięknych, równych ząbków…

Jednak już od pierwszych scen wiemy, że Meksykanie szans nie mają, bo nawet, jeśli ukradną statki kosmiczne i polecą w stronę Elizjum (przypominam, wielka stacja zawieszona w kosmosie, na ogół można zauważyć, że coś się zbliża), to zostaną one zestrzelone. I nie, nie przez system obronny stacji kosmicznej. Przez system naziemny.

System obrony naziemnej nazywa się Borys, przepraszam, Kruger, i jest  szalonym facetem z rakietnicą. Gra go Mardock z nowej Drużyny A, więc wiemy, że będzie jazda bez trzymanki.

elys1Elizjum jest dość spore, aż dziw, że wszyscy zawsze lądują w pobliżu tego samego szpitala.

Statki się zbliżają, pani minister obrony Jodie Foster dzwoni do Bor… przepraszam, Krugera, Kruger wyłazi z szałasu, wyciąga bazookę i strzela w powietrze. Przypominam, statki kosmiczne zapindalają ostro, opuściły atmosferę (która pewnie nie istnieje już od nieustannych podróży rakietowych). Kruger strzela pyk, pyk, pyk i pociski dolatują do statków kosmicznych. Tak ło, bo to są rakiety samonaprowadzające najwyraźniej. Tyle, że spokojnie można je ominąć zgrabnym zwrotem statku, bo rakieta pewnie dostaje focha.

No, ale widzimy, że biedni emigranci tak naprawdę chcą jedynie uleczyć swoje dzieciątka, za pomocą supermaszyn leczniczych. Z tego, co zrozumiałam, znajdują się one w każdym domku, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Meksykanka znalazła jeden praktycznie bez problemu. i wiedziała, jak go obsługiwać. Zaczynam silnie podejrzewać, że cała ludność Ziemi mieszka w Los Angeles, gdzie na każdym rogu sprzedaje się mapki Elizjum, z dokładnym opisem jak co tam działa.

No, ale kloszardzi wyłapani, wracamy do Mata, który ciężko pracuje w jakiejś fabryce niewiadomoczego. I zostaje napromieniowany w wyniku wydarzeń rodem z filmów o początkach przemysłu w Łodzi (maszyna stoi, wejdź do środka i napraw). Zmusza go to do podjęcia działań wysoce nielegalnych, bo podany przez fabrycznych lekarzy ibuprom wyjątkowo go zirytował. To i perspektywa, że umrze w ciągu 5 dni.

elysium-teaser_77Magiczny Domek Który Naprawia Dzieci (bo nikogo innego nie widziałam)

Tymczasem pani Foster jest wielce zniesmaczona tym, że rząd Elizjum wykazuje odruchy humanitarne i jest ździebko wkurzony na jej pupilka Krugera. Razem z szefem fabryki Mata (bo z kimże innym) planują przewrót państwowy, bo Meksykanie są fu i be, trzeba przed nimi się chronić. Pan Fabryka potwierdza, bo codziennie cierpi strasznie, kiedy przebywa na ziemi w pracy (wykańczają go pewnie te powroty do domu). Aby nastąpił przewrót pan Fabryka robi sobie coś z implantem w mózgu, jakiś wirus czy cuś. Mam cięzkie podejrzenia, że wykończy rząd waląc wszystkich z baśki w czółko.

W międzyczasie Matt załatwia sobie implant w ramach przysługi dla typa, który posyła nielegali do Elizjum (za odpowiednią cenę oczywiście), dostaje w komplecie egzoszkielet i jakoś mu przechodzą objawy choroby popromiennej. Włamuje się do mózgu… tak, zgadliście, pana Fabryki, co nie jest zabawne, bo nie tylko dostaje wirusa, ale też okolica bogata w Krugera załatwia mu kumpli i dziabie go w brzuch. A ja się zastanawiam, jakim cudem bogacze pozwalają motłochowi położyć łapę na benzynie i rozbijać się samochodami po okolicy.

No ale od czego ma się koleżankę, o której wcześniej nie wspomniałam, bo ma na imię Frey i mi się źle kojarzy. Koleżanka jest wielką miłością z sierocińca, przy okazji też pielęgniarką. Matt kocha się w koleżance, ale na widok jej dziecka zmyka jak niepyszny (typowe). Nie da rady jednak wyjść bez chwytającej widza za serduszko opowieści o tym, że dziewczynka umiera, ale jest słodka, kochana i zawiązuje mu bandażyk na kokardkę. Na miejscu Mata objawia się Kruger, mówiący z przepięknym irlandzko-szkockim-i-chyba-ruskim akcentem. Wykazuje wszelkie cechy złego gościa, bo najpierw klasycznie bije mamusię, a potem rozdziela ją z chorym dzieciątkiem. Taki złyyyyyyy jest i paskudny, widz nie ma wątpliwości, że jego szefowa jest bardzo złą, złą panią. Stawiam wszystkie pieniądze z kieszeni, że będzie się do Frey przywalał.

elysium-ew2Czy tylko ja wolę go, jak był Bournem? I miał włosy? I szyję?

Tymczasem ja podskakuję z radości, bo Matt w głowie ma skarby nieprzebrane, wszyscy mogą dzięki niemu stać się Elizjanami, Kruger zaczyna się przystawiać do Frey (wygrałam 2 złote!), Matt nadal piękny i kwitnący, choć od promieniowania powinien mu odpaść nos, ale co ja się znam. Następuje dużo okrzyków i marudzenia, ale w wyniku tego Matt i Frey lądują w Elizjum, a Krugerowi granat odrywa twarz, Foster zdobywa władzę, napięcie rośnie jak na turnieju szachów, wszyscy zostają złapani, a Frey przekonuje się, że bez magicznej pieczątki nie uleczy dziecka. Widz wzdycha, bo wie to od samego początku, normalnie dramat.

Za to Krugera leczą kompletnie. Nawet brodę na gębie mu maszyna odtworzyła. I szaleństwo w pełnej krasie, bo wiecie, on jest złyyyyyyyyyyyy.

Tymczasem śmiertelnie chory Matt rusza na ratunek ukochanej, nie pytajcie. Po prostu rusza, choć nieco chwiejnie, bo wiecie, jego wątroba powinna być bulgocącą papką. Zanim do niej dotrze, na to cholerne Elizjum przyleci pół obsady, Foster zostanie uratowana przez brudną Meksykankę pielęgniarkę, fumfle Krugera odstawią totalną rozpierduchę, emocje zrobiły się już jak na zawodach curlingu (ekscytująco, ale ciągle śmiesznie). Będzie trochę przemocy seksualnej wobec kobiet, parę topornych pojedynków i jedno długie ziewnięcie Szyszki, bo nie rozumiem, jak to jest, że parków pilnuje setka robotów, a siedziby rządowej ani kawałek maszyny. I ciężko się zastanawiam, co się będzie działo jeszcze przez 20 minut.

Matt walczy, Kruger jest upierdliwy jak Metalowa Szczęka z Bonda i krokodyl kapitana Haka, tyle że z kataną. I ma światełka na klacie, plus 100 do bycia złyyyym, a kiedy przegrywa bawi się w Leona Zawodowca (za Matyldę!). Niestety ci źli nie kończą ładnie, choć w wielu kawałkach.

Po raz kolejny przekonujemy się, że facet ze zdezelowanym laptopem potrafi zmienić świat za pomocą jednego guzika, pani w tle zawodzi słodko niczym w Gladiatorze, smuteczek i ciciki, źli faceci grzecznie czekają z wyważeniem drzwi aż Wszystko Zostanie Powiedziane, miła zakonnica ciepłym głosem powie coś po hiszpańsku, światła gasną.

I z jakiegoś powodu ludność na Ziemi wie, że wielkie statki kosmiczne, które przylatują, nie mają zamiaru zrobić im kuku – ja bym zwiewała, jakby moi właściciele z jakiegoś powodu postawili biały konwój na moim podwórku.

Wszyscy jesteśmy Meksykanami.

Film ma niesamowite efekty specjalne i piękne walki, na których wreszcie coś widać, jest fajnie zagrany (Jodie Foster rządzi, ale ona zawsze rządzi, domagamy się jej więcej!), ale fabuła… polecam na wieczór z winem i chłopem, wyłączyć krytyczny zmysł i dobrze się bawić.

Elizjum, 2014
wyst. Jodie Foster, Matt Damon, Sharlto Copley, William Fichtner

6 Replies to “Elizjum (2013) – Szajs Tygodnia”

  1. Małż obejrzał toto z cierpliwym zainteresowaniem, ja z uprzejmym uśmiechem. I książką w łapie. Inaczej się nie dało, mimo efektów…

  2. Oglądając wciąż się zastanawiałam – czy oni wszczepili Mattowi egzoszkielet NA KOSZULKĘ? To trochę mało higieniczne… W każdym razie – od oglądania minęło już sporo czasu i już z fabuły prawie nic nie pamiętam, ale ta koszulka to wciąż zagwozdka. ;D

  3. Wydaje mi się, że to przez prawników Matta, którzy pozwoliki tylko ja jedno ujęcie gołej klaty na film 😛

  4. Czekałem na to od wyjścia z kina! Idąc nie spodziewałem się AŻ TAKIEGO szajsu…
    Oglądając kibicowałem pani Jodie Foster, ale nie pomogło ;'(

    1. nas coś tknęło i nie poszliśmy. Na szczęście. Płakałabym nad utraconymi pieniędzmi, a tak mi było wesoło 🙂
      I tak, Foster była świetna… ech.

  5. Wszyscy jesteśmy Meksykanami.

    To najlepsze zdanie w tej recenzji.
    Nie będę bronić spójności fabularnej czy gry aktorskiej – bo nie ma to sensu.
    Ale historia jest dobra, bo pokazuje wyraźnie, w którą stronęzmierza świat.
    Takie Elizjum moze się pojawić juz za naszego życia.
    A jeśli teraz nie mamy miliona na koncie, to śmiało mozemy stwierdzić, że jak sięjuż pojawi, to właśnie MY BĘDZIEMY TYMI MEKSYKANAMI.
    I będziemy się modlić o takiego Matta…

Dodaj komentarz