Kiedy mówimy „etykieta japońska” od razu przed oczami mamy gejsze w szeleszczących kimonach, samurajów z groźnymi minami. Z rytualnym samobójstwem w tle, bo przecież nic innego nie może zmyć obrazy i utraty honoru. Na szczęście współczesna etykieta japońska nie wymaga popełniania harakiri, choć cudzoziemiec i tak się na pewno w jej meandrach pogubi.
Dobre maniery po japońsku
Wydanej przez Uniwersytet Jagielloński książki w żadnym wypadku nie należy traktować jak podręcznik. jest to raczej bardzo przyjemnie napisany mini przewodnik, który bardziej tłumaczy, z czego się pewne zwyczaje biorą, niż próbuje wtłoczyć w sztywne ramy nasze zachowanie. Autorzy wręcz podkreślają, że pewne nawyki można wyrobić sobie tylko przebywając przez dłuższy czas w Japonii, bo spora część zachowań jest mocno intuicyjna.
Poza tym, dodają pobłażliwie, jako cudzoziemcy możemy sobie pozwolić na błędy, bo Japończycy są niezwykle uprzejmi i rozumieją, że „białe diabły” (że tak powiem pieszczotliwie) na pewnych rzeczach po prostu się nie znają.
Książka opowiada nam o tym, jak funkcjonuje metro, o co chodzi z ukłonami, co zanieść choremu do szpitala, jaki prezent wręczyć współpracownikom, jak okazywać emocje, jak się zachować na przyjęciu. Słowem – przebiega po najważniejszych tematach. Robi to jednak bardzo sympatycznie i prosto, równocześnie dużo opowiadając o samej Japonii. Czuje się, że autorzy bardzo lubią ów dziwny kraj i jego mieszkańców.
Etykieta białego mężczyzny
Powiem tak: gdybym nie znała z pierwszej ręki realiów życia we współczesnej Japonii, to byłabym pozycją zachwycona. Zaczęłabym snuć marzenia, żeby pojechać i na własne oczy zobaczyć te wszystkie cuda, o których piszą panowie. Niestety, książka ma jedną wadę: jest prawdziwa tylko dla białego cudzoziemca zajmującego dość znaczną pozycję społeczną.
To, co autorzy opisują jako „drobny błąd” może być absolutnym grzechem dla białego mężczyzny niższego szczebla, a już na pewno dla białej kobiety. Nie mówię, że książka kłamie – po prostu jest prawdziwa tylko na pewnej płaszczyźnie.
Czytałam fragmenty dziewczynom, które spędziły w Japonii więcej niż rok. Uśmiałyśmy się. Publiczne okazywanie czułości? Zapomnij. O ile to uchodzi mężczyźnie, to kobieta od razu dostaje etykietkę zdziry. Japoński mężczyzna w życiu nie będzie poważnie myślał o białej cudzoziemce – chyba, że ma w planach wyjazd z kraju. Zapomnij o flircie – będą się Ciebie bać, albo potraktują jak wyzwanie w stylu „zagadaj do najbrzydszej dziewczyny w barze”.
Mężczyznom w Japonii na ogół wybacza się więcej. Mogą się upijać się do nieprzytomności (a nawet powinni, w towarzystwie szefa). Pijana kobieta to zaproszenie do niewybrednych żartów i molestowania. Właśnie, alkohol. Japońskie popijawy są jak polskie wesele, gdzie zawsze jest przynajmniej jeden typ, który ze świętym oburzeniem rzuci „no ze mną się nie napijesz?”. Tylko tam wszyscy są tacy. Książka wspomina o tym delikatnie, co wywołało mój pobłażliwy uśmiech. Polak w kraju, gdzie większość ludzi upija się, wąchając korek od wódki. Jeśli nie znajdzie sobie kumpla Rosjanina, ma przerąbane.
Etykieta japońska w książce i w życiu
Nie oczekiwałam od publikacji za wiele, bo wiedziałam że jest pozycją popularnonaukową Jej zadanie to życzliwie przybliżyć Japonię białemu czytelnikowi. Nie ma w niej jakiś poważnych przekłamań, przynajmniej ja nie wychwyciłam.
Z drugiej strony złapałam się na tym, że parę razy drgnęło coś we mnie, podsuwając „ej, to chyba nie do końca jest tak”. Weźmy na przykład okładkę. Nie ma w niej nic złego, ale pomyślałam od razu, że”ta kobieta nie powinna być w spodniach, to jest ekstremalna rzadkość. Powinna być spódnica określonej długości, ręce na podołku przy ukłonie, nie po bokach. W ogóle to kobiety robią taki bardziej dyg-skłon”.
Nie też słowa o tym, że bardzo dobrze widziane jest zasłanianie ust podczas uśmiechu, a już rżenie pełną gębą to bardzo niekobieca rzecz.
Z drugiej strony książkę się naprawdę dobrze czyta, bo znakomita większość wskazówek jest trafna, dostosowana do współczesności, mocno osadzona w historycznym kontekście i po prostu życiowa. Czuje się, że stoi za nią ktoś, kto faktycznie przebywał w Japonii i był świadkiem wielu zmian społecznych.
Mogę z czystym sumieniem polecić ją osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z Dalekim Wschodem, ale także tym, które szykują się na wyprawę w tamte rejony po raz pierwszy. Wszystko i tak wychodzi w praniu. Trzeba po prostu pojechać i zobaczyć.
Powiem tak: gdybym nie znała z pierwszej ręki realiów życia we współczesnej Japonii,
O kurczę, nieźle!
Tak słyszałam, że cudzoziemcom wybacza się gafy.A co jest takim absolutnie niewybaczalnym nietaktem?
Z tego, co wiem, biali ludzie mają specjalny status ledwo co wytresowanej małpy, więc gromy spadną najwyżej na osobę, która się nami opiekuje (przewodnik, gospodarz). Japończycy są o wiele bardziej surowi dla siebie, białym człekiem najwyżej wzgardzą i odsuną się z odrazą. Nie jest to więc kwestia obrazy, a raczej obrzydzenia i wszystko zależy od tego, jak bardzo tolerancyjny jest urażony Japończyk. Od Japończyka oczekuje się, że będzie umiał zachować twarz w każdej sytuacji, a stracić cierpliwość z powodu małpy jest tak bardzo niegodną rzeczą… Więc to rzadko następuje. Przynajmniej w oficjalnych kontaktach, podejrzewam, że w nieformalnych znajomościach jest to trochę bardziej ludzkie 😉
Jedno jest pewne – kobiety są o wiele mniej pobłażliwie tolerowane i można im strzelić focha bez konsekwencji. No ale w końcu mówimy o kraju, gdzie kobiety w ciąży są traktowane z wrogością, bo są pasożytami niezdolnymi do pracy (nie ma mowy o ustąpieniu miejsca w metrze ciężarnej, zapomnij).
O, ciekawe! Dziękuję.Nie słyszałam o takiej niechęci do ciężarnych.
dla mnie to też było spore zaskoczenie. Usłyszałam to jednak z paru bardzo wiarygodnych źródeł, dodatkowo sobie poszperalam, bo wiesz, u nas to przecież ciężarna to człowiek-symbol, a tu takie zupełnie inne traktowanie.
[…] u Szyszki z bloga Kawa z cynamonem – Etykieta japońska – Boye Lafayette de Mente, Geoff Botting, […]