Jesienna playlista (wersja 2017)

Kawa z Cynamonem - Jesienna playlista

Nie ukrywam, że jestem czytelnikiem sezonowym i swoje lektury dobieram między innymi pod pory roku. Podobnie mam też z muzyką i dzisiaj chciałam się z Wami podzielić kilkoma jesiennymi utworami 🙂

Panie, panowie

(Krystyna Sienkiewicz, Piotr Fronczewski)

Zacznę od przepięknego utworu Agnieszki Osieckiej, o którym niedawno przypomniała mi Pyza. Spośród czterech wykonań, jakie znam, to najbardziej przypadło mi do gustu. Może dlatego, że uwielbiam głos Piotra Fronczewskiego 😀 Ale z pewnością również dlatego, że w tym wykonaniu wiersz Osieckiej brzmi dla mnie doskonale jesiennie.

Naprawdę nie dzieje się nic

(Grzegorz Turnau z gościnnym udziałem Zbigniewa Zamachowskiego)

Pozostaję jeszcze na jeden utwór w Polsce, przy jednym z moich ulubionych artystów. Ale zamiast klasycznej „Brackiej” proponuję właśnie ten utwór, w którym dodatkowo swojego głosu użyczył Zbigniew Zamachowski.

A sight for sore eyes

(Tom Waits)

Uwielbiam ten niski, przepity głos Toma Waitsa. Uwielbiam go zwłaszcza w jego dziwnych, nieoczywistych balladach. Jedną z nich już Wam kiedyś proponowałam (aha, napisałam „kiedyś”, a potem sprawdziłam – to było siedem lat temu!), teraz przyszedł czas na kolejną z listy moich balladowych faworytów 🙂

Death is not the end

(Nick Cave i przyjaciele)

W jesiennym zestawieniu nie mogło zabraknąć i tego pana od cudownie mrocznych, morderczych ballad. Bo pamiętajmy – gdy miasta płoną i wokół czuć swąd palonego mięsa, śmierć to jeszcze nie koniec 🙂

Mad world

(Gary Jules)

Wędruję tymi utworami w coraz bardziej depresyjne zakątki, ale obiecuję, że dalej, niż „Mad world” już nie pójdę! Dla mnie to już kwintesencja „piosenki na smutę”, czyli taki utwór, którego się słucha po koszmarnie złym dniu, żeby dobić się jeszcze bardziej. Bo nie tylko ja tak robię, prawda?

Stubborn love

(The Lumineers)

Obiecałam, że kończę z depresyjnymi melodiami, więc proszę uprzejmie: oto moje niedawne odkrycie, czyli The Lumineers. I bardzo przyjemna, ciepła piosenka, w sam raz na spacer po parku z kawą w łapie 🙂

Smooth evening jazz

I na koniec wpisu: perełka, która towarzyszy mi bardzo często ostatnimi wieczorami. Trzy godziny delikatnego jazzu, przy którym z przyjemnością mogę pracować, przygotowywać zdjęcia do wpisów, ogarniać maile… Pasuje mi to jako tło właściwie do wszystkiego, poza czytaniem (bo jednak wtedy potrzebuję zupełnej ciszy) i sprzątaniem (wtedy leci power metal 😀 ).

A jakie są Wasze ulubione jesienne utwory? 🙂

Kawa z Cynamonem - Jesienna playlista

6 Replies to “Jesienna playlista (wersja 2017)”

  1. Faktycznie „Mad World” to już ostatnia rubież 🙂 Ja bym dorzucił jeszcze dwa swoje kawałki na jesienny deszcz – Sisters of Mercy i ich „Lucretia My Reflection” oraz „Hurt” Johnny`ego Casha

    1. „Hurt” chyba plasuje się na podobnym poziomie „dobijających utworów”, jak i „Mad world” 😀 Ale oczywiście nie zmienia to faktu, że uwielbiam ^^

      Ach, przypomniałeś mi o Sisters of Mercy! I już odpaliłam sobie ich płytę 😀

    1. I jak klasycznie 😀

  2. Jaki piękny ten jazz!

    1. Czyż nie? Można się poważnie zasłuchać 😉

Dodaj komentarz