Była już mroźna Północ, było też gorące Południe. Przyszedł czas na Wschód i Zachód, a to oznacza osiem kolejnych opowiadań w świecie stworzonym przez Roberta M. Wegnera. Meekhańskie pogranicze zaprasza, kusząc nowymi bohaterami i ich wciągającymi historiami.
Wschód-Zachód jest drugim tomem opowiadań i osobiście polecam czytać go dopiero po zapoznaniu się z pierwszym. Nawiązania do wydarzeń z poprzedniego tomu nie są może bardzo znaczące, ale warto wiedzieć już co nieco o przedstawianym nam świecie. Autor rozwija niektóre wątki, dotyczące historii i religii, jakie pojawiły się wcześniej. Uważny czytelnik będzie miał dodatkową przyjemność podczas czytania, wyłapując znajomo brzmiące nazwy.
Na początek – cztery opowiadania ze Wschodu. Ich bohaterką jest Kailean, dziewczyna młoda i waleczna. Stwierdzenie to jest oczywiście dużym uproszczeniem, bo każdy z głównych bohaterów opowiadań skrywa przed czytelnikiem drugie, a nawet trzecie dno swojej historii. Czasami dane nam jest je poznać, jak na przykład w moim ulubionym opowiadaniu z tej części – Oto nasza zasługa. Kailean i jej towarzysze sami opowiadają o sobie podczas magicznego rytuału, który z magią jako taką ma niewiele wspólnego. Jest jednak opisany w taki sposób, że mimowolnie wstrzymuje się oddech, a na rękach pojawia się gęsia skórka. Nie potrzeba magii, by poczuć moc, jaką posiada wiara tych ludzi. Nie tylko wiara w bogów, ale też wiara w odwagę, lojalność, w drugiego człowieka.
W pozostałych Wschodnich opowiadaniach pojawiają się również barwne opisy walk, historii świata i ludzi. Proporcje są tak utrzymane, by czytelnik nie zdążył odczuć znużenia. Jedno opowiadanie o polowaniu w mieście, jedno o pościgu, jedno o relacjach międzyludzkich i niebezpiecznych układach. A potem Oto nasza zasługa, stanowiące świetne podsumowanie poprzednich opowiadań.
Wyprawa na Zachód przynosi powiew zmian. Większość opowiadań, zarówno z tego jak i z poprzedniego tomu, rozgrywała się na stepach, równinach, w górach. Tym razem Autor przenosi czytelnika do Ponkee-Laa, największego miasta portowego w okolicy. Naszym przewodnikiem zostaje Altsin Awendeh, młody, ale bardzo zdolny złodziej. Przedstawia nam obraz tętniącego życiem miasta, które nigdy nie śpi. Miasta, w którym działa Liga Czapki, zrzeszająca właściwie większość przestępców z Ponkee-Laa. Altsin jest bystrym chłopakiem, który ma talent do pakowania się w przeróżne podejrzane sprawy. W Światło na klindze miecza będzie prowadził „śledztwo”, poszukując skradzionej relikwii. W Sakiewce pełnej węży wkroczy na salony, by stawić czoła intrygom, o jakich mu się nie śniło. Natomiast kolejne dwa opowiadania wiążą się ściśle z poprzednimi, nie będę więc zdradzać, co też Altsina w nich spotka.
Nie będę nawet próbowała zdecydować, który tom opowiadań był lepszy, bo oba były rewelacyjne. Każda część wprowadzała czytelnika w nieco inny nastrój, przedstawiając inny kawałek świata. Różni bohaterowie wywoływali różne emocje, a każda historia pozostawiła lekki niedosyt. Co dalej? Chcę wiedzieć! Chcę jeszcze poczytać o życiu Kailean, o przygodach Altsina, o wyczynach Górskiej Straży z Północy i o losach Yatecha z Południa.
Robert M. Wegner stworzył świat, w którym panujący pokój jest bardzo kruchy. Walczą ze sobą plemiona, walczą rody szlacheckie, walczą całe narody. A przede wszystkim walczą pojedynczy ludzie. W górach, na równinach, w ciemnych zaułkach miast. Zawsze towarzyszą im prawdziwe, żywe emocje, podsycane wiarą w pradawnych bogów i tradycje. Tutaj każdy w coś wierzy, a bogowie chodzą po ziemi. Czasami przynosząc ukojenie, a czasami krew i nienawiść. Autor wrzuca czytelnika w ten wir, tylko czasami pozwalając na chwilę oddechu, czy nawet krótki śmiech. Jeżeli szukacie opowiadań, które zapadną wam w pamięć na dłużej, pozostawiając wrażenie dobrze wykorzystanego czasu, śmiało wybierzcie się na meekhańskie pogranicze. Nie zawiedziecie się.
Recenzja została napisana dla portalu Oblicza Kultury
Robert M. Wegner Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód, seria: Fantastyka z plusem, Wydawnictwo Powergraph 2010
Hmm a ja czytałem właśnie ten tom a pierwszego jak na razie nie:) Ale zgodzę się w całej rozciągłości – zapadają te opowiadania mocno w pamięć!
Zatem sporo przyjemności jeszcze przed Tobą, szczęściarzu ^^
Leży od 1 X (dostaliśmy zamiast kwiatów na ślubie:P) i ciągle nie mam czasu, żeby poczytać. Ale ochotę mam nieziemską 😀
Poleży, przegryzie się, będzie lepiej smakowało 😉
Pisałam już w komentarzu do recenzji pierwszego tomu, ale się powtórzę – w osobie Roberta M. Wegnera mamy wschodzącą gwiazdę polskiej fantastyki, deklasującą moim zdaniem nawet Jarka Grzędowicza :P.
Kochani, nie ma na co czekać, trzeba kupować i czytać – za parę lat nieznajomość „Opowieści z Meekhańskiego pogranicza” będzie dla miłośnika fantastyki podobnym faux pas co nieznajomość „Opowieści o Wiedźminie” Sapkowskiego.
Amen! 😀
(i wcale się nie przyznam, że nie czytałam Sapkowskiego…)
Też się nie mogę doczekać kontynuacji! Opowieści z meekhańskiego pogranicza to najlepsze fantasy jakie można kupić, ukraść lub zdobyć w walce 😉
Haha 😀 Prawdę gada! Grzanego wina jej dać! ^^
He he, no całkiem jak pewne konie, nieprawdaż..? 😉
Prawdaż, prawdaż ^^
Kuurcze, kolejna książka do pilnego przeczytania! Mam WIELKĄ (a może nawet jeszcze większą?) chrapkę na prozę Wegnera. Eh eh eh.
bo to dobra książka jeeeeest….. 😀
Cóż, mogę tylko powiedzieć, że oba tomy są już bezpieczne na mojej półce. Jeszcze tylko szukam czasu na lekturę. 🙂 Niemniej nasłuchawszy się wielu, wielu pozytywnych recenzji czuję się niemal zobowiązany zapoznać się z opowiadaniami Wegnera. Choćby po to, by zobaczyć za co autor dostał Zajdla. 🙂
Polecam jedno opowiadanie na dzień – nie zajmuje dużo czasu, a daje dużo radości. No i książka wystarcza na dłużej 😉
Gdyby człowiek miał tylko jeden zbiór opowiadań w domu. 🙂 No, ale zobaczymy, co da się zrobić. Na pewno kiedyś przeczytam. 🙂 Choć przyznam, że z tym 'kiedyś’ może być różnie. Mam niestety ten zły zwyczaj zaczynania wielu książek na raz. I to bardzo pasuje do mojego nicka. 🙂
Mnóstwo zaczętych książek to żywioł, który raz rozpętany trudno ugasić i doprowadzić do ładu. 🙂
Pozdrawiam.
Oj, ani mi nie mów! Nie potrafię się wyleczyć z tego, że zaczynam milion książek na raz i potem po kolei o nich zapominam xD Opowiadania są fajne, bo przynajmniej trudniej zgubić wątek 😀
Jako długoletni czytelnik literatury fantastycznej wieszcze że Wegnera należy porównywac do takich gwiazd jak Erikson czy Martin jak życie mu pozwoli to kto wie może świat go doceni na razie Fandom przyznal mu najwyższą nagrodę im Zajdla
Przyznam że nie lubię jak ludzie namiętnie stawiają nowych i niesprawdzonych jeszcze autorów fantastyki na piedestale tych już sprawdzonych i uznanych.
„Opowieści…” fascynują sposobem w jaki autor wciąga w nurt fabuły niemalże hipnotyzując tekstem. Jednak mojej skromnej osobie brakuje wyraźniej zarysowanych bohaterów opowieści. Jedynie Szóstki wzbudziły podczas czytania pierwszych rozdziałów fascynację i zainteresowanie, choć obawiam się że jest to jedynie słabe echo jakie pozostało po Konowale i Czarnej Kompanii.