Penny Dreadful (serial) – pierwsze wrażenie

PennyDreadfulPoster

Jeśli jesteś rozsądnym człowiekiem, odwrócisz się teraz i wyjdziesz. Zapomnisz o tym, co widziałeś. Wrócisz do swojego normalnego, zwyczajnego, nudnego życia. I będziesz się zastanawiał, czy naprawdę właśnie do tego zostałeś stworzony…

„Penny dreadfuls”, czyli w wolnym tłumaczeniu „koszmarki za pensa”, to dziewiętnastowieczne opowiadania z pogranicza horroru i sensacji. Każdy odcinek takiej historii kosztował właśnie jednego pensa. Klasa robotnicza, która nie mogła sobie pozwolić na droższe, poważniejsze powieści, chętnie sięgała po penny dreadfuls. A kiedy nawet jeden pens tygodniowo stanowił zbyt duży wydatek, wśród wielbicieli tanich sensacji tworzyły się nieformalne kluby, których członkowie pożyczali sobie najnowsze odcinki ulubionych opowiadań.

Takich ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, gdy szuka się informacji o świeżutkim serialu, po obejrzeniu całkiem intrygującego trailera. Cóż w nim takiego intrygującego? Przede wszystkim momentalne skojarzenia z Ligą niezwykłych dżentelmenów. Nie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z komiksami, widziałam jedynie film – nie było to arcydzieło, ale oddało ideę oryginału i wzbudziło moją ciekawość. Przecież jeśli wrzucimy do jednej historii Allana Quatermaina, Doriana Graya, kapitana Nemo, pana Hyde’a i jeszcze kilka innych postaci podobnego kalibru, to jest duża szansa, że wyniknie z tego coś dobrego.
Kolejny punkt zaintrygowania to czas i miejsce akcji, czyli uwielbiany przeze mnie wiktoriański Londyn, oczywiście z supernaturalnym dodatkiem. Jest brudno, ponuro, strasznie, z pewnością będzie też krwawo… Było, ale o tym za chwilę.
A wisienką na torcie została obsada, bo w serialu pojawią się między innymi: Eva Green (Królestwo niebieskie, Casino Royale), Timothy Dalton (kilkukrotny James Bond) i Josh Hartnett (z nim polecam zwłaszcza Zabójczy numer).

Zatem postanowione – wypatruję pierwszego odcinka. A gdy się pojawił, rozsiadłam się na kanapie razem z zaprzyjaźnionymi członkami Loży Oglądaczy Seriali i…

UWAGA! SPOJLERY Z PIERWSZEGO ODCINKA!

Dostałam nieco więcej niż to, co zapowiadał trailer. Pojawił się oczywiście brudny, biedny, mroczny Londyn. Postacie, które się po nim snuły, wzbudziły moje zainteresowanie. Pasowałoby powiedzieć o nich parę słów… Zrobię to w kolejności rosnącego zaciekawienia.
Najniżej w rankingu znalazł się Ethan Chandler (Josh Hartnett), strzelec wyborowy, biorący udział w przedstawieniach a’la Dziki Zachód, zabawiający tłum wymyślonymi historyjkami. Czekam, aż głęboko skrywana przeszłość i trauma zacznie wypływać na powierzchnię, wtedy zapewne pan Ethan zyska nieco więcej mojej przychylności.
Następny będzie… hmm… Malcolm Murray (Timothy Dalton) – zdesperowany ojciec, poszukujący swojej córki, którą porwał… wampir. Tak, ten wampir. I tak, córka Malcolma ma na imię Mina. Domyślacie się już co się działo w pierwszym odcinku Penny Dreadful?

A właśnie niekoniecznie! Owszem, pojawił się motyw tropienia Draculi, choć jego imię jeszcze oficjalnie nie padło. Natomiast wielu ludzi padło trupem, niektórzy z nich nawet w dość… chaotyczny sposób. Mówiłam, że będzie krwawo, prawda? Było krwawo. I paskudnie. I bardzo klimatycznie.
Wracając do drabinki z postaciami, na kolejnym szczeblu usadowiła się Vanessa Ives (Eva Green). Jest… właściwie ciężko określić, kim jest ta kobieta. Z nieznanych jeszcze przyczyn pomaga Murrayowi, modli się żarliwie i wróży z kart tarota. Ma też dobre oko do ludzi, a wyciągania wniosków uczyła się chyba od Sherlocka Holmesa. Więc ogólnie jest dobrze, a może być dużo lepiej.
I w końcu najciekawsza postać pierwszego odcinka Penny Dreadful, czyli… doktor Frankenstein! Jest to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo wcześniej jakoś specjalnie nie interesowałam się tematem ambitnego naukowca. Tutaj jednak został przedstawiony w nieco inny sposób, niż jego „poprzednie” wcielenia. A scena, w której jego dzieło ożywa, była dla mnie najlepszym momentem całego odcinka.

TL;DR, czyli Penny Dreadful w telegraficznym skrócie

Do wiktoriańskiego Londynu zaproszono kilka nieprzyjemnych potworów, a do towarzystwa dodano im kilku ówczesnych detektywów. Jedni byli nimi z konieczności, inni z wyboru. Gdy potworki zaczynają zbytnio zwracać na siebie uwagę, pozostawiając po sobie krwawe ślady, detektywi będą musieli połączyć siły i dobrze wykorzystać swoje niecodzienne umiejętności. Co z tego wyniknie? Mam nadzieję, że coś dobrego. Sprawdzę to.

PennyDreadfulEva

PennyDreadfulFrank

PennyDreadfulTim

5 Replies to “Penny Dreadful (serial) – pierwsze wrażenie”

  1. Obejrzałam dwa odcinki i na razie czuję się nieco rozczarowana. Scenarzyści rzucają, moim zdaniem, widzowi za dużo na raz, historia robi się chaotyczna. Poza tym nie cierpię zabiegu „zszokujemy Cię widzu nagością i przekleństwami”. Trzeci odcinek obejrzę, bo historia Frankensteina jest genialna i chcę wiedzieć co dalej… i tylko dlatego.

    1. Pewnie nie przepadasz za serialami HBO? 😉
      Ja też liczyłam na nieco więcej – było ciekawie (Frankenstein!), ale… no właśnie, bez szaleństw. Drugiego odcinka jeszcze nie widziałam, pewnie obejrzę kilka hurtem, jak przyjdzie na nie nastrój 😉

      1. Oglądam je z ironicznym dystansem ;).

  2. Ten serial jest prawdziwym dramatem. Nie mamy tu:
    bohater jak był mały, widział, jak jego pies został potrącony i ten widok towarzyszy mu do tera. To jest prawdziwy dramat, prawdziwa walka samego ze sobą. Do tego jest fantastycznie zagrany, no i ten klimat! Pani, jak zobaczyłam pierwszy odcinek, tak obejrzałam wszystkie od razu. Wsiąkłam w tę historię po szyję.

    1. Kolejna pozytywna opinia, a ja jak nie oglądałam dalej, tak nie oglądam… Ale w sumie ja tak mam z wieloma serialami / książkami / wszystkim co nie jest czekoladą 😀

Dodaj komentarz