Czternaście odcinków serialu i dwa filmy – właśnie tyle potrzeba, żeby zostawić człowieka wbitego w fotel. Dodajmy jeszcze do tego szczerość i bezwzględność spojrzenia dziecka. I motocykl.
Świat podzielony na państwa – miasta rozrzucone na przestrzeni wielu, wielu kilometrów. Tak odległe od siebie, że nie utrzymują praktycznie żadnych stosunków gospodarczych, handlowych czy dyplomatycznych. Między nimi kursują, niczym uświęceni pielgrzymi, Podróżnicy. Jednym z nich jest Kino, prawie dziecko. Obserwuje świat z uwagą i nie zostaje w danym miejscu dłużej niż trzy dni. Właśnie tyle czasu potrzeba, by poznać jakiś kraj na tyle, żeby go zrozumieć, ale nie na tyle, żeby się do niego przywiązać.
Ci, którzy liczą na sielankową powieść drogi srogo się zawiodą. Dostajemy raczej słodko-gorzkie, filozoficzne opowiastki, niekoniecznie zawierające morał. Kino wędruje i poznaje światy, których mieszkańcy rozpaczliwie próbują znaleźć sposób na powszechne szczęście. Prowadzi to często do katastrofalnych skutków, jednak Kino nikogo nie ocenia. Jest przerażająco biernym obserwatorem, tylko od czasu do czasu interweniuje , kiedy krzywda jest zbyt wielka, nawet dla kogoś tak „z zewnątrz”.
Anime poraża wręcz relatywizmem moralnym. Światy całkowicie wyniszczone przez wieloletnie wojny, których mieszkańcy nie potrafią żyć inaczej. Krainy zniszczone przez „ulepszenia, wszechobecne kłamstwa, gorzka prawda wyzierająca zza każdego muru. Mordercy. Ludzie słabi. Kłamcy. Głupcy. Widz trzęsie się wobec niesprawiedliwości, ale najbardziej rażąca jest obojętność Kino. Jak można tak stać obok! Nie kłócić się, nie przekazywać wiedzy zaczerpniętej z doświadczenia innych krain?
Jednak po pewnym czasie można zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Kino nie jest Bogiem, tylko Podróżnikiem. Stara się, jak może, zrozumieć ludzi i ich pragnienia, ale, co najważniejsze, nigdy nie uznaje, że wie lepiej. Podróżnik podróżuje. Obserwuje. Nie ma moralnego prawa powiedzieć „zrób inaczej”, bo nigdy nie mieszkał w danym narodzie, nie dorastał z jego problemami, bolączkami. Łatwo jest powiedzieć „to jest złe”, kiedy to nic nie kosztuje, kiedy niczego się nie straci, kiedy jest się tylko przejazdem.
Serial wymaga otwartego umysłu, specyficznego podejścia do świata. Zawsze wyjaśnia, dlaczego dany kraj postępuje tak, a nie inaczej i przez moment w sercu każdego z nas rodzi się pytanie – czy gdybym się tam urodziła, czy nie myślałabym tak samo? Czy nie zgodziłabym się na masakrę innego narodu po to, by moje dzieci mogły żyć szczęśliwie? Wystarczy rozejrzeć się wokoło – czyż Amerykanie nie wspierali Suddama militarnie, żeby bruździł Rosji,nie wahając się go „w imię powszechnej sprawiedliwości” spacyfikować, kiedy trzeba było odciągnąć uwagę społeczną od kryzysu gospodarczego? Czy nie jest łatwiej skandować „gdzie jest krzyż” zamiast zająć się ludźmi, którzy naprawdę tego potrzebują?
Światy Kino są przerażające, lecz są tylko wynaturzonym obrazem tego, co mamy na co dzień, operują skrajnościami, żeby pokazać nam, jacy jesteśmy głupi, wierząc, że tylko nasz sposób, nasza religia, nasza polityka da ludziom szczęście. Światy Kino są okrutne, bolesne i smutne dla obserwatora… jednak Kino nie ustaje w poszukiwaniach, nie zatrzymuje się. „Świat jest piękny” mówi nam co chwilę i dodaje „kocham go tak bardzo”. To anime uczy pokory i dostrzegania cudów nie tylko od wielkiego dzwona, ale w każdym aspekcie życia. Robi to w mocny, czasem szokujący sposób, ale równocześnie… piękny.
Dodatkowym atutem są przecudne, nieco odrealnione tła, świetna gra światłocienia. Muzyka jest stonowana, ale motyw otwierajacy i kończący odcinek zostaje w pamięci. Pomysł mówiącego motocykla, Hermesa” jest genialną sprawą, dzięki jego naiwnemu, „nieludzkiemu” spojrzeniu, dialogi z Kino stają się prawdziwymi smaczkami. Mówiłam, trzeba mieć otwarty umysł, z resztą taki motocykl (a właściwie motorroad) to nie jest najdziwniejsza rzecz w tym anime…
Polecam do oglądania samemu (pierwszy raz) i w towarzystwie (drugi raz), a już na pewno z kimś bliskim pod łapką. Nawet nie wiecie, jakie dyskusje się mogą potem potoczyć!
Samo anime jest ekranizacją nowelek pióra Keiichi Sigsawy z ilustracjami Kouhaku Kuroboshi, który nadał Kino właśnie taki… bezosobowy wygląd. Sami z resztą zobaczycie, dlaczego, ale nie będę zdradzać tajemnicy.
Podróże Kino (Kino no Tabi)
seria TV: studio A.C.G.T, 2003;
odcinek dodatkowy (TV 0) Life Goes On: studio A.C.G.T., 2005;
film 1, The Beautiful World: studio A.C.G.T., 2005;
film 2, Country of Ilness: : studio A.C.G.T., 2005
Już czeka na dysku, na odpowiedni nastrój do oglądania :] Zachęcająca recenzja.
śmiem bezczelnie twierdzić, że genialność tej recenzji docenisz po 7 odcinku ;P
Haha, to musze się spieszyć póki pamiętam, że mam obejrzeć i że czytałem recenzje, a łatwo nie jest bo 200 GB innych animowanych tytułów na dysku też kusi.
Kino zalega tam już od roku prawie, ale nie sądziłem, że to takie poważne będzie jak opisujesz, dlatego. Wyglądało to mnie na zasadzie „ooo, ma gadający motor xD ściągam” ^^
A ja przy okazji ostatnich wydarzeń chciałabym poprosić o recenzję „Tokyo Magnitude 8.0″…
Dosyć ciekawa seria o wiadomym temacie. Rodzeństwo (nastolatka w fazie 'Nienawidzę ciebie, świata ani siebie!’ i młodszy brat z lekkim ADHD) wybierają się na małą wycieczkę, kiedy wszystkich zaskakuje mocne trzęsienie. Od domu dzieli ich kilkanaście kilometrów zrujnowanego miasta. Telefony odcięte, komunikacji brak, wszędzie panika i śmierć pod gruzami. Dzieciaki nie wiedzą nawet, co z najbliższymi. Idą więc do domu, radząc sobie z własnymi i oglądając cudze problemy. Wystarczy wspomnieć o tym, że to, co oglądamy, mocno przypomina to, o czym teraz słyszymy w telewizji.
Twórcy chwalą się, że przed narysowaniem serii gruntownie przebadali japońskie procedury radzenia sobie z kryzysami i obejrzeli tysiące zdjęć z poprzednich większych trzęsień. I cóż, na mnie rysunki zrujnowanego miasta zrobiły wrażenie. Za to projekt postaci jest wyraźnie słabszy. Żadnej muzyki nie pamiętam, więc przynajmniej nie przeszkadzała w oglądaniu.
Emocje i procedury. Bez zbędnego przeciągania i z mocno zaskakującym zakończeniem.