Robin Hood (BBC), sezony 1-3

robin-hood-season-1

Legenda o Robinie jest wiecznie żywa. Nic dziwnego – jest odpowiednio romantyczna, tragiczna, zawiera wątek miłosny, bardzo pozytywnego bohatera i bardzo wyraźne czarne charaktery. Wszyscy ją znają i kochają, bardziej niż pszczółkę Maję. Można pomyśleć, że historia nie jest niczym w stanie nas zaskoczyć…

Pozwólcie, że przedstawię Wam serial BBC, emitowany w latach 2006 – 2009. Bardzo przyjemny, familijny, z nutką humoru, miejscami naiwny, trochę przegięty… ot, kino familijne, które ogląda się przy niedzielnym obiadku. Pozornie nic, co zapada w pamięć. W sumie przyznam się, że zaczęłam go oglądać z dwóch powodów. Pierwszy – mój mąż bardzo pozytywnie o nim mówił. Drugi powód nazywa się Richard Armitage i możemy go aktualnie oglądać jako Torina Dębową Tarczę w Hobbicie.

Powód numer dwa też w sumie nie byłby aż tak przekonywujący, gdyby nie to, że wspomniany małżonek opowiadał o nim z bardzo podejrzanym błyskiem w oku, wyraźnie sugerując epicką biszność granego przez Richarda podstępnego Guya Gisborne’a. Zaczęłam oglądać i, wybaczcie patos, to było objawienie.

robin_hood_23_400x300Jacy oni śliczni, jacy koloro… erm.

Po pierwsze – bohaterowie, poza wspomnianym Gisbornem, są bardziej niż przeciętni, jeśli chodzi o wygląd. Marion ma przodozgryz i lekką puszystość (typowa angielska piękność), Robin nieco kaprawe oko, jego służący wygląda jak zagubiony parobek… Paradoksalnie, właśnie to sprawiło, że z miejsca ich polubiłam, ta zwyczajność i nieekranowa uroda.

Po drugie – serial nie udaje, że jest poważny, choć w pierwszym sezonie jeszcze się stara. Jest bardzo grzeczny – nie ma krwi, umierają tylko „ci źli” ze świty podłego szeryfa z Nottingham, dużo moralnych pogadanek, brawurowe akcje i wszystko dobrze się kończy. Ale im dalej w las, tym jest… hm, ciekawiej.

Guy_of_GisborneJestem piękny i mam zabójczą grzywkę

No dobra, człowiek sobie ogląda, wciąga się, zakochany w Marion Guy rzuca smętne spojrzenia spod czarnej grzywki, Robin w ostatniej chwili ratuje wszystkich strzelając z łuku, szeryf jest zły do szpiku kości, ot, miła rozrywka. Zaraz zaraz, czemu po lesie biega czarnoskóry gajowy? I dlaczego w bandzie Robina jest Arabka? Marion jest zamaskowanym mścicielem? Szeryf nie ma piątej klepki? Co ja pacze?

Polityczna poprawność brytyjskiej telewizji popchnęła twórców do umieszczania w poślednich rolach czarnoskórych aktorów, ale to przecież normalne,  w średniowiecznej Anglii przecież co drugi chłop ciemny na mordzie (Franek mu było, w Lipnikach mieszkał, panie). A to dopiero początek szalonych pomysłów twórców serialu. Słowo daję, z odcinka na odcinek byłam coraz bardziej zachwycona.

Kevin-Allen-as-the-Sherif-002W tym szaleństwie jest metoda. Na głoda

Szeryf jest nienormalny. Jest przecudownie zły w sposób, który Jokera z Batmana (Dark Knight) przyprawiłby o zachwyt i dziką zazdrość. Wiecznie coś kombinuje, jest nie do zdarcia, z równą rozkoszą i zaangażowaniem morduje wieśniaków i pałaszuje truskawki. Z sezonu na sezon szeryf robi się coraz bardziej zaskakujący, a kiedy myślimy, że bardziej się nie da, aktor łamie sobie ząb i odtąd szeryf będzie dodatkowo miał obsesję na punkcie szczerby w klawiaturze.

Marion nie jest milusią panną w opałach. To manipulatorka, jakich mało, smutnymi oczętami patrzy na biednego Gisborna, który tak bardzo stara się być zły i okrutny, no ale kiedy ona tak patrzy i patrzy, to chłopina ma problemy z działaniem. Dziewczę kocha Robina, ale ciągle znajduje wymówki, żeby robić rzeczy po swojemu. On jej: chodź do lasu! Ona mu: no nie, bo tatko słabowity, nie mogę go zostawić, aj, aj. Tatko znika z horyzontu. Robin: no chodź, babo, do lasu, Guy się na ciebie łakomie patrzy, w zamku cię zamknął, do ściany co rusz przyciska, no do lasu chodź! Marion: no nie, bo… (cholera, tatki już nie ma)… bo w zamku bardziej się przydam. No i poza tym ślubu to nam król musi udzielić, no.

I tak w kółko.

ROBIN HOOD

Klejnotem koronnym serialu jest Guy Gisborn. Jeśli chcecie się szybko urżnąć, proponuję wychylać kolejkę za każdym razem, gdy rzuca spod grzywki spojrzenie groźne a mroczne. Im dalej w las, tym bardziej się facet mroczni, a od trzeciego sezonu, to słowo daję, że sceny z nim pisały niewyżyte nastolatki. Jestem pewna, że wyglądało to mniej więcej tak:

Dyrekcja BBC: na litość boską, serial nazywa się Robin Hood, dajcie CHOĆ TROCHĘ czasu antenowego Robinowi, jakieś obyczajowe problemy czy co. Na co panny: no dobra, to mamy trzy sceny z Robinem, możemy zająć się sceną, gdzie znęcamy się emocjonalnie nad Gisbornem, podczas gdy on wije się po podłodze lochu bez koszulki?

maxresdefaultPrzepraszam, tu się dramatyzuje!

Od dawna nie miałam takiej radochy z oglądania. Trauma goni traumę, w którymś momencie twórcy postanowili dodać trochę dramatyzmu, więc na zmianę wszyscy zdradzają wszystkich, lądują w lochu, są skazywani na śmierć, jest im wybaczane, mszczą się i – w zależności od stopnia ważności dla dalszej fabuły – malowniczo konają na rękach Robina lub odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca (i umierają jakiś czas później).

Ilość zdrad i powrotów na łono prawych obywateli przyprawia o zawrót głowy, a ja się dziwię, że ludzie Robina nie zaczęli profilaktycznie mordować każdego typa, którego ich przywódca przywlekał do obozu ze słowami „od teraz on jest jednym z nas”. Wyobraźcie sobie, że wracacie z ciężkiej dniówki, a w waszym domu siedzi wielki Murzyn, który dobrotliwie ogłasza, że nazywa się braciszek Tuck… i przy pierwszej okazji wydaje całą grupkę szeryfowi. No, ja bym się trochę wkurzyła.

robinTypowy przedstawiciel angielskiego stanu zakonnego w średniowieczu

Trzeci sezon jest absolutnym majstersztykiem szaleńczych zwrotów akcji i taniej dramy. Guy snuje się po ekranie w malowniczym zaniedbaniu, jedwabistym głosem monologując o życiu na dnie piekła, Robin jako ta rozdarta sosna… A do tego pojawia się siostra Guy’a, Isabela, którą gra pani Irenka Adler z Sherlocka BBC (czyli Lara Pulvel) – moim zdaniem najlepsza postać kobieca w serialu (moje zdanie się nie liczy, bo jestem fanką Sherlocka, ale zachęcam do obejrzenia i samodzielnej oceny).

Zaginiony brat, skarby wikingów, skarbiec pełen pułapek (brakowało w nim tylko laserowych wiązek), cudowne zmartwychwstania, rajdy do Ziemi Świętej i nazad, straż pałacowa produkowana masowo niczym żołnierzyki w Age of Empire, psychopaci, stosy, Robin atakujący zawsze z tego samego kawałka muru, przemowa zawierająca słowa „ten pociąg jest na właściwych torach”, cieżkie spojrzenia pełne bólu, jeszcze cięższe westchnienia i prawdziwe męskie łzy… TO TRZEBA ZOBACZYĆ!!!

Choć tak szalony i momentami trochę kiczowaty, serial w żadnym przypadku nie jest Szajsem Tygodnia. Jest bardzo sympatyczny, zrobiony z dużą dozą autoironii, leciutki i sprawia dużo radości. Nie stara się być ambitny – po prostu ma być przyjemny w odbiorze – i dokładnie taki jest. Balansuje na granicy między idiotyzmem a naiwnością, nigdy nie wywołuje uczucia zażenowania u widza i nie jest dziecinny.

robin1Trzy strzały to podstawa!

Polecam bardzo gorąco, szczególnie paniom, które mają ochotę popatrzeć, jak ładny pan ładnie cierpi. Słowo honoru, Guy Gisborn jest bardzo przejmujący i w większości przypadków ma się ochotę podbiec i go przytulić. Jak kotka. Wiadomo, że skończy się to podrapaną facjatą, ale jak milusio! Każda postać ma coś ciekawego do zaoferowania – Much jest rozbrajająco zabawny, Alan jest śliskim draniem, Mały John to prosty i dobry chłop… Po prostu nie da się ich nie lubić.

Trzy sezony, z konkretnym zakończeniem (Brytyjczycy się nie certolą), niezbyt długie – ot, w sam raz na obejrzenie czegoś przyjemnego w przerwie między sezonami.

Robin Hood (serial BBC)
wyst. Jonas Armstrong, Harry Lloyd, Lucy Griffiths, Joe Armstrong, Richard Armitage, Keith Allen, Lara Pulvel

7 Replies to “Robin Hood (BBC), sezony 1-3”

  1. No ja toto muszę zobaczyć! *_*

  2. Namówiłaś mnie 🙂

  3. Hah, mnie już znajoma namawiała na to (subtelnym: „ARMITAAAAGE!! <3"). Może się faktycznie skuszę. W sumie myślałam, że to jest na poważnie, ale jeśli nie, to… no, to czemu nie^^

  4. Mnie też! Zwłaszcza Irenka Adler mnie zachęciła, chociaz obawiam się, ze bedę oczekiwać, jak sie malowniczo snuje w stroju roboczym obowiązujacym w „Sherlocku” :)…

  5. Zdaje się, że będzie idealne na sezon serialowej posuchy :). No i recenzja zdecydowanie poprawiła mi humor.

  6. Najlepszy „Robin Hood” jest Disneya… właśnie dzisiaj sobie wspominałam te lisy i niedźwiedzie… obejrzałabym, to ma posmak dzieciństwa. Wszystko inne to podróbki 😉

  7. I'm the 13th Doctor says: Odpowiedz

    Ojojojoj! To ja muszę obejrzeć! Nie dość, że Armitage, to i jeszcze serial BBC i o Robin Hoodzie. I jeszcze udało mi się znaleźć ten serial! *z wielką radością włącza pierwszy odcinek*

Dodaj komentarz