Po Krakowie przyszła pora na Katowice! Zobaczcie, co tam się działo…
Uroki pisania relacji z Targów dopiero w poniedziałek są takie, że co najmniej kilka osób zrobiło to przede mną. Pewnie więc będę się powtarzać, ale hej, przynajmniej większości zdjęć wcześniej nie widzieliście 😀
Zaczęło się nieźle, bo na pytanie „jak mogę się dostać do Spodka?” pani na przystanku powiedziała, że „tu na skrzyżowaniu w prawo i już będzie go widać”. Nie kłamała! Dzięki temu na Targi weszłam zaskakująco punktualnie, bo dwie minuty przed 10.
Jest i Spodek! Gdzieś tam jest też malutki banner zapraszający na Targi Książki. W swej radości nie zauważyłam, że banner jest podzielony i zapowiada coś jeszcze… Ale o tym za moment.
Targi Książki! Dużo wydawców! Dużo książek! Dużo… um… miejsca? Można spokojnie przejść między stoiskami, nie trzeba się przepychać… Jednak nie do końca o to mi chodziło, kiedy marudziłam na tłok na krakowskich targach 😛
Być może uzbierało się dziesięć stoisk, na których były książki. Jeśli się pomyliłam, to góra o trzy. Serio. Jedna trzecia hali została opanowana przez stoiska z rękodziełem – bardzo ładnym, jasne, ale dlaczego to, co mogłoby być dodatkiem do książek nieomal przeważało?
Planszówki to też fajna sprawa, ale to Targi Książki, a nie konwent…
A oto gwiazda Targów i ten mały dopisek na mikroskopijnym bannerze – giełda sportowa. Tak, poważnie. Jedna trzecia hali Targów Książki była zajęta przez pudła z butami sportowymi i narciarskimi. O ile rękodzieło i planszówki jeszcze jestem w stanie zrozumieć, tak na to wytłumaczenia nie mam. Nie pojmuję. Nie ogarniam. I trochę mi smutno.
W ramach przerywnika – wycieczka na obiad i księgarnia o przeuroczej nazwie 🙂
Wracamy na Targi! Staram się ignorować otaczającą mnie pustą przestrzeń i skupiam się na panelu poruszającym temat dobra i zła w literaturze. Udział biorą (od lewej): Krzysztof Piskorski, Andrzej Pilipiuk, Aneta Jadowska i Jakub Ćwiek. Wybrałam to konkretne zdjęcie z powodu… cóż, z powodu Kuby Ćwieka, który chwilowo przyjął na siebie ciężar opowiadania, a jego towarzysze powoli tracą nadzieję na przejęcie mikrofonu 😉 Żałuję tylko, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia, kiedy Krzysztof Piskorski polecił słuchaczom sagę o Wiedźminie… Mina Andrzeja Pilipiuka była nie do opisania 😀
Ale wiecie co? Pal sześć targi, bo byli blogerzy! Właściwie to do Katowic pojechałam tylko ze względu na nich, bo doświadczenia targowe z poprzedniej edycji nie zachęcały do powrotu. Ale Śląscy Blogerzy Książkowi uratowali wyjazd, zapewniając nie tylko możliwość czterogodzinnej (z przerwami) dyskusji w trochę już znajomym gronie, ale też torby z prezentami, wymianę książkową i potargowe spotkanie w knajpie, co widzicie powyżej. Chapeau bas, moi drodzy! Fantastycznie było znów móc uśmiechnąć się na żywo do tych, których poznałam jeszcze w Krakowie, jak również poznać nowe twarze, nicki i imiona. Dziękuję za to, że mogłam się z wami zarówno pośmiać, jak i wspólnie ponarzekać. Jesteście super 🙂
Przyszła jednak pora wracać do domu… Katowice jakoś bardziej podobają mi się nocą.
A takie fanty przywiozłam ze sobą. Praktycznie wszystko, co tu widzicie (a nie widzicie jeszcze książki od ŚBK i drugiej od Janka z antykwariatu Kocham Książki) to zawartość torby, jaką blogerzy dostali nie od organizatorów Targów, ale właśnie od samych blogerów. Są tu notatniki, zakładki, plakietka z miejscem na wpisanie imienia i nazwy bloga (!), magazyn o książkach oraz… paczuszka herbaty. Osobie, która wymyśliła to ostatnie, oficjalnie kłaniam się w pas. I oczywiście serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Targi Książki w Katowicach zapamiętam jako świetne spotkanie w gronie znajomych, które zupełnie przypadkiem miało miejsce akurat tam, gdzie parę wydawnictw pokazywało swoje książki 😉
Na koniec jeszcze garść wniosków potargowych:
– gra komputerowa The last of us ryje psychę, w dodatku robi to w inteligentnie podstępny sposób;
– po spotkaniu z Robertem M. Wegnerem mam ochotę znowu przeczytać wszystkie jego Opowieści…;
– po panelu na temat dobra i zła w literaturze dodaję do listy „Przeczytać!” cykl Anety Jadowskiej o Dorze Wilk. Jakoś wcześniej umknęło mi (pewnie przez skojarzenia okładek z tymi z serii Janet Evanovich), że główna bohaterka jest wiedźmą, a wokół niej kręcą się różne nadprzyrodzone istoty;
– nie wiem, po jakiego grzyba są jeszcze organizowane Targi Książki w Katowicach, skoro książek w nich już praktycznie nie ma… Ale i tak za rok przyjadę, bo blogerzy 😀
Masz rację – TK w Katowicach to przede wszystkim ludzie – dla nich warto tam przyjeżdżać 🙂 A Zła Buka to bardzo sympatyczna księgarenka, choć niestety zawsze mi do niej nie po drodze.
Miło było Was poznać, choć niestety za dużo nie pogadałyśmy – może następnym razem.
miałem przyjemność a w zasadzie nieprzyjemność bycia na tych pseudo Targach Książki które nawet nie mają prawa być porównane do Krakowa. Racja zdegustowany byłem tym „materiałem sportowym „, który się tak jak kwiatek do roweru. Mierna ilość stoisk i wydawnictw. Zaproszono większość niszowych autorów i autoreczek. Miałem poczucie bycia na „osiedlowym kiermaszku” ale powalił mnie na kolana smród frytownic, które stały między straganami. Przecierałem oczy ze zdumienia. Zero organizacji, wielka żenada i porażka. Już nie odwiedzę tego mini kiermaszu.
NIENAWIDZĘ zapachu zdechłych frytek. W zeszłym roku też tak było. MASAKRA!
Gdyby nie blogerzy, to bym uciekła szybciej. Ale dla towarzystwa Cygan dał się powiesić czy jakoś tak, to ja sie dałam zafrytkać 😀
Oczywiście, że następnym razem pogadamy! Zagadamy, zaszalejemy, znowu będzie mega 🙂 (a kto wie, może się spotkamy w Opolu? Mamy tutaj taki dziki plan z Sardegną :D)
A dzie som zdjęcia Wegnera?! 🙁
Na spotkaniu było 9 osób, siedzieliśmy w kółeczku, głupio było zdjęcia robić… Ale ja mam podpis z dedykacją!
A czy Robert Wegner mówił, kiedy nowe Opowieści? 🙂
Podobno są już w korekcie… muaaa!!!
Mnie kompletnie zamurowało, kiedy weszłam, a tak „ona tańczy dla mnie” poprawione „łopa gangnam stajl”. Boszszsz… Ale spotkanie/panel – Je! to było to! 🙂
i „cztery słonie zielone słonie”… bądź tu poważnym dyskutantem, jak połowa sali się śmichrzy i buja do rytmu! 😀
Tak czytam te relację i widzę, że organizatorzy to nic się nie popisali w tym roku…
Pozdrawiam, naczytane.blog.pl
Dzięki za miłe słowa w kierunku ŚBK 🙂 I zazdroszczę spotkania z Wegnerem, 9 osób było? Ech, zajęła mnie wymiana i tylko w przelocie go dopadłam, na uścisk ręki. Następnym razem przypilnuję. Ściskam!
To teraz ja zazdroszczę uścisku ręki, bo sama się nie odważyłam… No, następnym razem 😉
Chciał poinformować, że nominowałam Was do Liebster blog Awoard. Szczegóły znajdziecie u mnie na blogu ciensmoka.blogspot.com/
Uoo, dzięki! Postaramy się szybko ogarnąć odpowiedzi 🙂
Szyszko, ja Ci dziękuję za świetną rozmowę o literaturze (zwłaszcza tej fantastycznej), jaką przeprowadziłyśmy podczas poTargowego spotkania blogerów. i ta wspólna podróż autem: takie rzeczy tylko na Śląsku :)))
Mała Ruda z emocji nie potrafiła zasnąć przez dobre dwie godziny, ja cieszyłam się z pogadanki naszej i z tego, że skutecznie unikałam wszelkich konkretnych zdjęć podczas panelu 😛
I chociaż „gustowo” niekoniecznie się ze sobą zgadzamy (o recenzjach się nie wypowiem, bo tylko na chwilę dorwałam kompa od lubego i ZA DUŻO INTERNETU, ZA MAŁO CZASU), to jednak miło było w końcu na żywo pogadać z kimś o „mojej” literaturze 🙂
Pozdrawiamy serdecznie: Ja, Mała Ruda, i moja bezsenność 😛
Ja też jestem zachwycona naszą rozmową! I dobrze, że się niekoniecznie zgadzamy, bo dzięki temu jest o czym dyskutować, porównywać poglądy, odkrywać nowe spojrzenie na literaturę, na wątki, które ukryły się wcześniej. No i doszłam do wniosku, że stanowczo za mało czytam… I puściłam sobie znowu Pirxa. Nadal nie pamiętam, kto czyta, ale jak on pięknie rosyjski akcent odgrywa!
Mała Ruda jest boska i aż mi się chce zostać zaliczonym w poczet cioci 🙂 (takich, do których się będzie chciała tulać :P).
Nie mogę się doczekać kolejnej rozmowy, szczególnie, że czytam teraz Domagalskiego Silentium Universum i jest zaskakująco ciekawe – z chęcią podzieliłabym się wrażeniami z lektury.
Szyszko, a gdzie tam rosyjski akcent w Pirxie? Normalnie nie pamiętam, a tak się niby chwalę, że Pirxa uwielbiam. Rozjaśnij mi mroki!
Na stacji Ciołkowskiego w opowiadaniu „Odruch warunkowy” są Rosjanie 🙂 Doktor Pnin wychodzi czytającemu cudownie!
Ach, dzięki, rzeczywiście. 🙂 To jeszcze zobacz, proszę, kto czyta 🙂