Co może być bardziej zarąbiste od Optimusa Prime? Optimus Prime na dinozaurze.
Trzymajcie się, będą spojlery.
Nie, nie żartuję, plakat wyraźnie to pokazuje i reżyser nie zawiódł fanów. Są transformerowe dinozaury. Tyranozaur, ten hipcio z rogiem i pterodaktyl. Robią w filmie wielkie nic z wybuchami w tle, ale generalnie film to jedno wielkie nic z wybuchami w tle, więc aż tak się nie zawiodłam.
Film miałam przyjemność oglądać u najwspanialszej chomiczo-kaczkowej* istoty na ziemi, czyli Squirk, w doborowym towarzystwie. Gospodyni uciekła z jękiem, za to biedna Miranda wpadła po jakimś czasie w wir szaleństwa, bo głupota lejąca się z ekranu upośledzała czynności poznawcze i Małe Zło przestało rozumieć swój telefon. Pozostała dwójka, w tym niżej podpisana, miała pod ręką cydr i kąśliwe komentarze. Daliśmy radę.
(*kaczkowość objawia się pieczeniem najlepszejszej kaczki na świecie, nie krótkimi nóżkami i kolebaniem się na boczki)
Ten film nie jest zły per se. On jest ARTYSTYCZNIE zły. Trzeba naprawdę się postarać, żeby coś takiego stworzyć i jeszcze dać radę pociągnąć to przez prawie trzy godziny. Fabułę ma cienką jak dupa węża, nawet wybuchy były smutne. Ale dość narzekania, pora na zachwyt. W końcu nie co dzień można zobaczyć takie cudo na patyku…
Jestem piękny i mam wspaniałe mięśnie.
Takoż więc Transformery mają przekichane, bo ludzie, jak to ludzie, stwierdzili, że roboty są złe i bu, bo im chodnik w jednym mieście zniszczyły i rozwaliły parę naprawdę drogich samochodów, w dodatku poszarpały flagę amerykańską. A fe. Tak więc dzielne roboty się ukrywają, a źli ludzie na nie polują, bo potrzeba im robocich bebechów, żeby zrobić własne duże roboty. Na biednego, poranionego Optimusa trafia oczywiście mechanik-wynalazca o złotym serduszku, który bardziej interesuje się przykręcaniem śrubek i robieniem awantur otoczeniu, które nie rozumie jego geniuszu, niż wychowywaniem nastoletniej córki. Gra go Mark Wahlberg, skądinąd fajny facet, ale mnie się z facjaty nie teges, bo ma agresywne dziurki w nosie.
Zabójcze kombo: flaga amerykańska i dziurki w nosie
Oczywiście Optimus zostaje naprawiony, oczywiście od razu przychodzą ci źli ludzie, bo fumfel Wahlberga-Dziurkacza nakablował z myślą o nagrodzie. Zgodnie z niepisaną zasadą filmów moralnego niepokoju (u mnie moralność „amerykańska” budzi szczery niepokój) fumfel ginie malowniczo parę scen później. Ale w międzyczasie pojawi się chłopak córki Dziurkacza, Wyścigowiec, który koniecznie musi popisać się fajnym autkiem w paru scenach pościgu, przy okazji czyniąc bardzo cienkie aluzje seksualne.
Teraz to córeczkę ratuje, a jak chcieli ją zastrzelić, to wybrał robota….
No, uciekliśmy tym złym, pora na rozwinięcie akcji. Ale nie wcześniej, jak po nocy spędzonej w doskonale wyposażonej opuszczonej stacji benzynowej pośrodku niczego. Córeczka Dziurkacza malowniczo pokazuje swoje nieletnie nogi, na ścianach pobłyskują nastrojowe lampeczki choinkowe, kurz jest tylko uroczą drobinką tańczącą w promieniu światła… akcja staje na moment, żeby widz amerykański mógł się dowiedzieć, dlaczego Wyścigowiec może legalnie pukać Córeczkę – ma nawet na to odpowiedni paragraf, wydrukowany i zalaminowany. Ostrzegam – to jest ostatni w miarę sensowny kawałek fabuły. Serio. TO było sensowne.
To wygląda jak okładka jakiejś smęcącej kapeli country
W międzyczasie Optimus spotyka się z innymi Transformeremi – kompletnie nowymi, które podczas rozpierduchy w poprzednich częściach najwyraźniej miały urlop zdrowotny. Pojawia się też Bumblebee. Zadziwiające, że nikt nie przejmuje się losem Wiernego Sama z poprzednich części. Przecież on by ich nie opuścił, co nie? Nic, zmowa milczenia, stopy wody pod kilem czy jak się to mówi. Kto by się tam przejmował facetem, któremu zawdzięcza się życie.
Córko! Nie płacę czynszu, nie mam na twoje czesne, kradniemy prąd, ale bądź mi wdzięczna, bo nauczyłem cię przykręcać śrubki! (cytat. Serio.)
Dodatkowo pojawiają się Złe Transformery, jakaś gorsza swołocz niż Decepticony. Dogadały się z ludźmi na zasadzie: wy mi znajdziecie Optimusa, a ja wam dam takie ustrojstwo, które raz na zawsze rozwiąże wasze problemy z brakiem z robocich bebechów. Radość i ciciki, u tych złych też siedzi mechanik-wynalazca, tyle, że bez złotego serduszka. Przynajmniej pozornie, bo potem okazuje się miękką rurą, ale to za chwilę. Ci źli szukają Optimusa, łapią go, przy okazji zgarniają Córeczkę, więc Dziurkacz z Wyścigowcem zapindalają na statek kosmiczny uratować dziewczę, a potem, w nagłym porywie sumienia, również Optimusa.
Potem jest walka o ziemię, bo Transformery tych złych były wadliwe i przejął je Megatron, który był umarł w części pierwszej, ale kto by się zastanawiał, kiedy Optimus odstawia walkę o dominację w stadzie dinozaurów? Wybuchy, produkt placement, broń niekonwencjonalna, walczące roboty, produkt placement, wybuchy, wielki magnes, wybuchy, walczące roboty, dinozaur, produkt placement, dinozaur, Optimus Prime, dinozaur, jeszcze parę wybuchów, pocałunek na tle zachodzącego słońca, wybuchy, koniec.
Przepraszam, jeszcze objawił się zombie-Megatron i coś tam odgrażał w stylu „powróć no Optimusie do płota jako i ja powracam”. I zły wynalazca odnalazł swoje złote serduszko po pełnym uczucia apelu Dziurkacza (jestem wynalazcą i ty jesteś wynalazcą, ja wiem, że tak naprawdę jesteś dobry!!! Też cytat).
Jestem zły! Tak bardzo zły, że w jednej scenie pokazałem produkty aż trzech sponsorów filmu!
Film to prawdziwy american-fest. Flaga powiewa co chwila i gdyby pić za każdym razem łyk wina, po pół godzinie filmu będzie się ululanym. Serio, jest taki fragment, że powiewa w każdym ujęciu. W dodatku najwyraźniej w świecie Transformerów nie istnieją poranki, tylko późne popołudnia i zachody słońca. Widzowie tropiący „beyizmy”, którzy zdecydują się popijać za każdym razem, kiedy reżyser sięga po wyświechtane chwyty (flagi, wybuchy jak w fabryce kiepskich fajerwerków, helikopter na tle zachodu słońca, helikopter z flagą, bohater na tle zachodu słońca, bohater na tle flagi, kręcąca się kamera, spektakularne wysiadanie z samochodu, ujęcia z poziomu kolana i jeszcze parę innych)… no, taki widz trafi po filmie na OIOM z objawami ciężkiego zatrucia alkoholowego.
Ojej, tatusiu, uratuj mnie, bo jestem taka seksowna i nieletnia!
Raz nawet bohaterowie pocałowali się na tle zachodzącego słońca tak, że ich otwarte paszcze objęły złotą tarczkę słońca na chwilę. Serio. Nie znalazłam jednak tego obrazka, widocznie Internet nie jest gotowy na taki ładunek emocji.
Wady tego cuda można wymieniać godzinami. Nie zmienia to jednak faktu, że (według niektórych źródeł) klaskali po zakończeniu seansu. Podejrzewam, że dotyczy to głównie młodych byczków, naćpanych testosteronem. Wiecie, z gatunku tych, którzy robią „łooooł łoooł” na każdą kobietę, która nie wygląda jak siódme dziecko Baby Jagi i Frankensteina. W filmie non stop się coś dzieje, kręci, wybucha, kamera najeżdża, odjeżdża, a w tych krótkich momentach, kiedy siedzi na miejscu, coś intensywnie zaiwania po ekranie (kawałki liści, szalona flaga, latające samochody, napieprzające się roboty i takie tam). Pod koniec seansu sama czułam się nakręcona jak chomik po kawie, a jestem dość odporna. A co mają powiedzieć ludzie o mentalności pięciolatków?
Film jest absolutnie bezmózgą rozrywką w tanim stylu, zrobioną za olbrzymie pieniądze. A Michael Bay zeszmacił się zupełnie. W sumie nie dziwię mu się, za taką kasę…
Transformers 4: Wiek zagłady
wyst. Mark Wahlberg, Stanley Tucci, Kelsey Grammer, Nicola Peltz, Titus Welliver
„Kto by się tam przejmował facetem, któremu zawdzięcza się życie.”
Ja nie. Witwicky z rodziną to taka wieś, że się nie dziwię, że nawet papieżowi z kosmosu wstyd się z nim publicznie pokazywać.
też się dziwiłam, że aż trzy części z nim wytrzymali 😉 ale mimo wszystko pozostaje pytanie – JAK udało im się go spławić? 😛
Część opłaciła Lockdowna, żeby zamarkować swoją śmierć, Optimus uciekł aż do Teksasu…
(Mimo wszystko film był lepszy niż część poprzednia. Autoboty zyskały odróżnialne kolory, jesli nie charaktery oraz było dwadzieścia sekund majtającego łapkami w powietrzu Sluga, a to ostatnie wystarczyło, żeby bilet okazał się warty swojej cen.y)
a dla mnie to było jeszcze bardziej żenujące odcinanie kuponów od części poprzedniej. W 3 widok panny zaiwaniającej w wdzianku zrobionym z osłonki na kable był zachwycający. 4 przegrała u mnie tym pocałunkiem ze słońcem w paszczy.
Dla mnie jedyna transformersowa ludzka kobieta warta wzmianki to Miko Nakadai, trzepiąca Decepticonom zadki aż miło. I może jeszcze siostra June. (ale też dużo z tych wszystkich serii nie widziałam, preferuję te bez człowieków).
o, to! to! 😀
bo Transformery nie są dla kobiet, wiesz, hAmeryka i te sprawy 😀
„bo Transformery nie są dla kobiet, wiesz, hAmeryka i te sprawy”
Bo ja wiem…? Wprowadzania wątków typu „mnemochirurg po śmierci każdego z mężów mający taką traumę, że wymazujący sam sobie wszystkie o nich wspomnienia” wskazywałoby na pewną orientację, że wśród czytelników mają kobiety.
Hej, ja też robię „„łooooł łoooł” na każdą kobietę, która nie wygląda jak siódme dziecko Baby Jagi i Frankensteina”, ale po cichu. 😛
Jeśli Doktora F. gra akurat Cumberbatch a Babę Jagę Zoe Bell, to sama mogę być chcetna na to siódme dziecko.
szajs tak potężnego kalibru, że mając go opisać najpierw nie wiedziałabym na co zwrócić uwagę w pierwszym rzędzie, po czym zużyłabym tonę chusteczek na wycieranie opryskanego jadem ekranu.
stąd wielki szacun, koleżanko, żeś się z tym potworem zmierzyła dzielnie…
miałam cydr. dało radę.
Zawsze zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo nie znoszę Marka Wahlberga… Jest beztalenciem, fakt, ale nie on jeden przecież. Na rzeczy musiało być zatem coś jeszcze. Tylko co?
I nagle pojawiają się „agresywne dziurki w nosie” 😀 Tak, to musi być to! Dziękuję Ci, przywróciłaś spokój mej duszy 😀
one się na mnie patrzą!!! 😀
Agresywne dziurki w nosie i zalaminowany paragraf/licencja na pukanie zostaną ze mną na długo…
Specjalnie poszedłem paczać – Córeczka w chwili kręcenia była już tylko prawie nieletnia (znaczy, Nicola Peltz). To znaczy Wikipedię poszedłem paczać, nie film.
Też to z mężem sprawdziliśmy 😀