V jak vendetta (2006)

No bo cóż innego zrecenzować piątego listopada?

Mężczyzna w masce stoi na dachu, u stóp ściele mu się pogrążone w półśnie miasto. U jego boku dziewczyna, młoda i ufna, patrząca niewinnymi oczami na otaczająca ją rzeczywistość. Aksamitny głos zamaskowanego dżentelmena snuje opowieść o angielskim zdrajcy, Guy’u Fawkesie…

Remember, remember the fifth of November
The Gunpowder Treason and Plot
I know of no reason,
Why Gunpowder Treason
Should ever be forgot…

Chwilę później w powietrze wzbija się Uwertura 1812 Czajkowskiego, a wraz z nią – jeden z rządowych budynków. Kim jest ów mężczyzna? Szalonym mścicielem? Terrorystą? Bojownikiem o wolność? A może zwykłym człowiekiem, który ukochał wolność ponad wszystko? Pierwsze 15 minut filmu stawia wiele pytań i podsyca naszą ciekawość – tym bardziej, że tajemniczy V łączy w sobie wszystko to, co najlepsze w bohaterach skrywających swą twarz przed światem.

Evey Hammond może powiedzieć, że miała dużo szczęścia, gdy na jej drodze stanął V: próbowała przekraść się ulicami po godzinie policyjnej i została złapana przez policjantów, którzy najwyraźniej lubią nadużywać władzy. Postanawiają skorzystać z uroków Evey, przypominając jej, że przecież działają z ramienia prawa i wyświadczają jej przysługę, nie aresztując jej na miejscu. W końcu totalitarne rządy partii Norsefire pozwalają na wrzucanie do obozów koncentracyjnych każdego, kto ośmieli się im sprzeciwiać…

Proszę państwa do gazu.

Niebawem V znowu uderzy i znowu los skrzyżuje jego ścieżkę ze ścieżkę Evey. Oczarowana dziewczyna słucha przemowy zamachowca, emitowanej przez telewizję z tego samego budynku, w którym ona pracuje. Mężczyzna nie krzyczy, nie grozi, nie stawia żądań. Pragnie, by naród się obudził, by odzyskał nadzieję, skutecznie stłamszoną przez rząd. Serce Evey zaczyna bić szybciej – fascynujący mężczyzna jest tutaj, niedaleko! Wiedziona impulsem pomaga mu w ucieczce, niestety tym samym podpisuje na siebie wyrok i musi się ukrywać.

Zuo i mrok z japońskimi krzaczkami

Powolutku, w rytm klasycznej muzyki (zakazane!) poznajemy samego V – jego marzenie o wolności (zakazane!), jego umiłowanie dzieł sztuki (zakazane!), fascynację filozofią (zakazane!), historią (zakazane!) i tęsknotą za miłością (zakazane, zakazane, zakazane!!). Evey ciągle jeszcze tkwi w śnie, który utkał dla niej rząd i nadal wierzy, że jego działania są słuszne, bo powstrzymują ludzi od rzucenia się sobie do gardeł. Jest owieczką, a V jest wilkiem, który namawia ją do wspólnych krwawych polowań. Bolesne przebudzenie nastąpi, gdy jej przyjaciel i mentor zostaje aresztowany i wywieziony w nieznane za telewizyjny paszkwil na rząd, który zaprezentował w swoim programie.

Ja tylko niosę pomoc! No dobra, bez żartów, po tej scenie się zakochałam na amen.

Czy jednak jedynym rozwiązaniem jest przemoc? Czym jest prawdziwa walka? Dowiemy się tego podczas okrutnej próby, jaką będzie musiała przejść Evey i odkryjemy siłę miłości – o dziwo, cudzej, bo wątek uczucia między bohaterami jest sprawą drugorzędną. Wymowa filmu uderza swoją prostotą i porusza do głębi. Kibicujemy V, jednak zdajemy sobie sprawę, jak krucha i cienka jest granica między walką o sprawiedliwość społeczną, a osobistą zemstą, tytułową vendettą. Czy V jest bojownikiem o wolność, czy po prostu chce zniszczyć tych, którzy zniszczyli jego? Odpowiedzią jest list, ukryty w mysiej norce…

Piękne kobiety są piękne, nawet kiedy są łyse. Wolę nie próbować na sobie.

Prześliczna Natalie Portman i rewelacyjny Hugo Weaving nadają filmowi bajeczny, trochę odrealniony klimat, a John Hurt jest cudownie nieprzejednany i okrutny. Wachowscy stworzyli scenariusz, w którym V jawi się jako udręczony bohater (i twórca komiksu – pierwowzoru – się trochę na nich obraził), ale reżyser James McTeigue świetnie utrzymuje równowagę między tragizmem a agresją bohatera. Mocne, wyraziste kadry i sceny zapadają w pamięć i sprawiają, że troszkę inaczej patrzymy na świat. My, Polacy, jeszcze inaczej patrzymy na wymowę filmu – w końcu niedawno u nas też dokonała się rewolucja systemowa. Warto jednak, byśmy sobie zdali sprawę, że jeden człowiek nie zrobi za nas wszystkiego, a zwycięstwo to dopiero początek ciężkiej, długiej pracy.

A Wy, drodzy czytelnicy, macie swojego V?

V jak Vendetta, 2006
scen. Andy Wachowski, Lana Wachowski na podstawie komiksu Alana Moore’a
reż. James McTeigue
wyst. Natalie Portman, Hugo Weaving, Stephen Rea, Stephen Fry, John Hurt

6 Replies to “V jak vendetta (2006)”

  1. Piękne kobiety są brzydkie, kiedy są łyse. Jak każde inne. Nie po to golono głowy kolaborantek podczas wojny, żeby się podobały.

    1. nie, robiono to by wmówić kobietom, że bez kłaków na łbie są nic nie warte i brzydkie. proponuję wizytę u rakówek na onkologii i rzucenie im w progu „tak, mało tego, że jesteście chore, to jeszcze paskudne”. To na pewno im pomoże.

      Piękno to nie wynik mnożenia poszczególnych elementów, tylko dodawania. dlatego, gdy jeden ze składników wynosi zero, reszta nadal jest piękna i nic tego nie zmieni.

      1. Tak, są chore i są „paskudne”. Tak samo jak trędowaci są chorzy i są „paskudni”. Zdrowe jest piękne, sztuczne czasem również, ale chore jest „paskudne”. Wchodząc na onkologię z takim tekstem Ameryki bym nie odkrył, a jedyne co, to skrzywdziłbym i tak już skrzywdzonych (przez los) ludzi.

        Ok, Szyszka, ja bym tutaj nie stosował matematyki, ale jeśli mamy już w ten sposób rozumować, to uwzględnij liczby ujemne w tym dodawaniu. Dla mnie nieważne jak piękna kobieta byłaby: jeśli byłaby łysa, to ten element składowy sprowadziłby każdy (każdy!) wynik do zera.

        1. dziękuję, że użyłeś słowa „dla mnie” – brakowało mi tego w Twojej wcześniejszej wypowiedzi. To zamyka dla mnie całą dyskusję, bo o gustach się nie dyskutuje, mówię: „aha” i idę dalej.

          Masz pełne prawo uważać, że łysa baba jest brzydka, ja z kolei uważam, że są kobiety, którym i ogolenie na zapałkę nie zaszkodzi na urodzie. Jedną z nich jest Natalie, ale to moje zdanie, część mojej recenzji, która (z natury rzeczy) jest subiektywna. Niektórym łysy łeb przydaje uroku, innym zaszkodzą długie kłaki, wszystko jest względne.

          Pozdrawiam.

  2. Czy brzydkie kobiety są brzydkie nawet z włosami? 🙂
    Ps. można jeszcze dodać, że pierwszy był komiks o tym samym tytule.

    1. nie ma brzydkich kobiet, jest tylko za mało alkoholu 😛

      ano, był, napisałam o tym w zdaniu :
      (i twórca komiksu – pierwowzoru – się trochę na nich obraził)

Dodaj komentarz