Wielka Księga Fantasy (tom 2) – zbiór opowiadań

Zapytacie: „a gdzie tom pierwszy?” Odpowiem po młodzieżowemu z lat ’90: „eeee taaam”. Owszem, tam i Urszulka Le Guin i Zelazny i inne wielkie nazwiska, czyli zero zaskoczenia. Za to ten tom zawiera w swym wnętrzu opowiadanie, które zostawiło mnie w niemym podziwie. Aż sobie musiałam poleżeć parę minut.

Mowa tu o „Paladynie straconej godziny”, opowiadaniu, które aż prosi się o powieść, o więcej, dalej i bardziej. Kruchy staruszek z dziwnym zegarkiem i młody człowiek gnębiony przez demony przeszłości spotykają się przypadkiem na cmentarzu i zaprzyjaźniają w wyniku zbiegu okoliczności. Połączy ich cudowna tajemnica, od której zależą losy świata. Opowiadanie przesycone jest tak niesamowitą dobrocią i łagodnością, że człowiek czuje się jakby ktoś owijał go puchatym kocykiem.

Z kolei „Na krawędzi świata” prowadzi nas krętymi schodami w dół zbocza, aż do tajemniczej świątyni, w której wszystko może się zdarzyć. Kolejny rewelacyjny pomysł, w dodatku okraszony bajecznymi opisami, słodko-gorzki i na swój sposób straszny… Albo „Pani Czaszek”, poruszająca naiwną ckliwością i ciepłem opowieść o dziewczynie zamkniętej w wieży wypełnionej cudami magicznymi i klejnotami, śmiertelnie niebezpiecznymi dla wędrowców spragnionych bogactwa… Albo ” Człowiek, który pomalował smoka Griaule’a”, które tak bardzo przypomina mi  świat opowieści o Skrytobójcy pani Robin Hobb, z wielkim smoczyskiem w tle – każde, dosłownie każde opowiadanie jest wyjątkowe.

Antologia zachwyca rozpiętością tematyki i różnorodnością klimatu czy stylu pisarskiego. Mamy klasyczną opowieść „miecza i topora” z bohaterskim osiłkiem, mamy delikatny klimacik rodem z Lovecrafta, mamy fantasy współczesne z komputerem – nosicielem wirusowych chochlików, mamy biblioteki, zamki, odludne wzgórza, nieprzebyte gęstwiny leśne, pustynie i warsztat samochodowy. Słowem: wszystko, czego porządne, szanujące się fantasy potrzebuje, żeby zaczarować czytelnika. A – zdaje się, że nie ma wszechobecnych, wyeksploatowanych ponad przyzwoitość elfów.  I dobrze – mam wrażenie, że coraz częściej autorzy idą na skróty, wciskając wszędzie elfy (i wampiry), żeby zrekompensować mierność fabuły.

Tutaj każde opowiadanie jest DOBRE. Zostawia w czytelniku ślad, który jeszcze przez długi czas rozchodzi się po pamięci jak kręgi po wodzie. Polecam szczególnie niedowiarkom, którzy myślą, że jak nie zajeżdża Tolkienem, to nie jest fantasy.

Wielka ksiega fantasy, t.2
aut.Harlan Ellison, Michael Swanwick, Tanith Lee i inni
wyd. Fabryka Słów, Lublin 2011

7 Replies to “Wielka Księga Fantasy (tom 2) – zbiór opowiadań”

  1. Skoro brakuje tu tolkienizmów, to chyba się skuszę.

    Tak sobie myślę, że twórczość Tolkiena to najgorsze, co mogło się literaturze fantastycznej przytrafić. Książki tak poruszające wyobraźnię, że zatruły całe pokolenia pisarzy. Gdzie się nie obejrzeć, tam anemiczne szyszkojady i rubaszni pokurcze. No i reszta menażerii w stylu małych goblinów, orków i równie głupich co wielkich trolli…

    1. szyszkojadom mówimy „nie!” (w obawie o swoje życie :P)

  2. Faktycznie, po co przełom w gatunku. Przecież wiadomo, że później grafomany będą naśladować i przedrzeźniać do znudzenia starając się zbliżyć do poziomu fachowca. Po cóż tak ludziom w głowach mącić tym mistrzem, lepiej wszak produkować mierne czytadła bez polotu. Bo to bezpieczniejsze, nie „zatruje” nikogo.
    🙂
    Ja również nie mogłem się powstrzymać:-)

  3. Ironia na ironię przez złe rozumienie ironii

    Naprawdę sądzisz, że ja sądzę, że to wina Tolkiena? Za jakiego średniaka na dzisiejsze czasy bym go uważał, nie mogę go winić za to, że jego dorobek do obecnej postaci doprowadzili inni, lepsi lub gorsi bajkopisarze.

    1. myślę, Sir Ace, że spodoba Ci się felieton Kresa o jego głębokiej nienawiści do pięknych długouchych w stylu Tolkiena 😛 jest w „Galerii dla dorosłych”, mogę Ci podesłać, znaj me czarne serce 😀

      1. Czytałem. Właściwie to nawet wygrałem w waszym konkursie 😛

  4. czyli dobrze pamiętałam 😀

Dodaj komentarz