Wyspa Harpera (serial) – Szajs Tygodnia

Zgodnie z zapowiedzią na „fejsbuczku” otwieram nowy cykl – Szajs Tygodnia. Robię to bez wyraźnego błogosławieństwa Mirandy (skubana na SMSy nie odpowiada, bu!), więc jeśli cykl nagle zniknie, to znaczy, że mnie utłukła… albo zagłaskała na śmierć. Zacynamonowała. Załatwiła maczetą, zrzuciła ze skały, wkręciła w śruby motorówki i zabiła harpunem. Jak w dzisiejszym serialu, który mam zamiar wziąć pod lupę. Będą spojlery.

Zaczyna się niewinnie – no, dość intrygująco, bo ruszający z nabrzeża statek dziwnym trafem ma przyczepionego faceta zaraz koło śrub okrętowych. Faceta oczywiście szatkuje na kawałki, co ciekawe, ktoś zadbał o to, by facet był przytomny pod wodą i w pełni świadomie spotkał się z podwodnym kręciołem. No ale dobra, lubimy trochę psychopatii, widocznie jakiś plan w tym jest. I był, ale sprawił, że mi macki opadły.

Dlaczego nikt mi nie powiedział, że to nie będzie powtórka z „Przylądku Strachu”, tylko ordynarny slasher?!? I to zeby jeszcze jakiś nastrój zgrozy to miało, ale nie, mordy są tak głupie i częste, że goście weselni, przybyli na wielką uroczystość zaślubin Abby i Henry’ego, powinni nieustannie potykać się o trupy i ślizgać we flakach. Pomijam oczywiście fakt, że panna młoda i większość ludzi kompletnie na początku nie zauważają, że mają coraz mniejsze zapotrzebowanie gastronomiczne z powodu zniknięcia kolejnych biesiadników.

(z brytyjskim akcentem) Czy to nie George wisi tam na kominie?

Nie to jest jednak najgorsze – twórcy najwyraźniej postawili ilość nad jakość i w rezultacie na palcach jednej trójpalczastej dłoni z ciasta można policzyć postacie, którym się kibicuje. A, Murzyn ginie prawie na końcu, sukces. I nawet do pewnego momentu wszechobecna jatka miała sens… do momentu, kiedy ktoś nie zginął trafiony na środku trawnika przed domem harpunem wystrzelonym ciemną nocą z działka na wieloryby. Nie ściemniam.

Ja rozumiem, slasher, gatunek zobowiązuje, ale, do ciężkiej cholery, zazwyczaj jest to psychopata w opuszczonym domu czy w innym dziwacznym miejscu, które zbrodniarz zna, a pałętające się po nim gęsi nie za bardzo. Tutaj mamy w cholerę wielki teren i nieograniczoną liczbę wałęsających się półgłówków w różnym stanie upojenia. Albo psychol jest superkomputerem zdolnym przewidzieć wszystkie zmienne, albo posiada zdolność bilokacji. I zastosowanie numeru z „Krzyku” też nie wystarcza, bo na moje oko nawet mały oddział psycholi by nie wystarczył.

Przykład? Tatuś dziewczyny ginie od spadającego żyrandola. Podpiłowanego tak, by spadł w odpowiednim momencie. Pal sześć, że spadł, pytanie KIEDY sprawca to zrobił? Czyhając cały wieczór w wilczym dole w oczekiwaniu na jakiegoś zbłąkanego gościa na zapomnianej przez Boga i ludzi ścieżce donikąd? Czy może siedząc w łodzi z okiem przyklejonym do działka harpunniczego, wyczekując, aż jakiś kretyn nawinie się pod celownik?

Trochę zazdroszczę takiej umiejętności przewidywania najgłupszych przypadków. Zagrałabym sobie w lotka i miała święty spokój, założyłabym sobie szkołę wyższą i znęcała się nad studentami, każąc im analizować fizyczne prawdopodobieństwo popełnienia morderstw na tym małym skrawku ziemi.

A wiecie, dlaczego ktoś się bawi w łaziebnego Elżbiety Batory? Wszystko przez… dupę. Tak, znowu oklepany motyw frustracji seksualno-emocjonalnej, ratunku, takie „Wzgórza mają oczy” miały przyzwoitość wykorzystać kanibalizm i potrzebę rozrywki w postaci polowania… Swoją drogą to „Wzgórza” są najgorszym filmem, jaki w życiu widziałam, za który w dodatku zapłaciłam, ale i tak były bardziej rozrywkowe niż nieszczęsna banda tucząca się po wyspie. Szczególnie  żałosna jest końcówka, kiedy na dwa odcinki przed końcem dowiadujemy się, kto zabija. Nie w ostatniej chwili, nie, czeka nas jeszcze 40 minut nudnego czekania, aż facet załatwi wszystkich.

Ojej, ojej, on ma nóż, a mój chłopak strzelbę i nie umie z niej korzystać!!

Dość powiedzieć, że serial, emitowany przez TVP1, przegrał z puszczanymi w tym samym czasie serialami „M jak miłość” i „Barwami szczęścia”, ale może dlatego, że młodzież miała problemy z wyrwaniem mamie pilota telewizora i wolała spiracić „Wyspę” na swoim komputerze.

Ja wiem, że jeden facet na wyspie może zrobić dużo złego (wystarczy popatrzeć na tragedię w Norwegii), ale co innego strzelać z maszynówki do setek przerażonych dzieci, a co innego czaić się w krzakach z maczetą w garści, by załatwiać ludzi przez tydzień. Jeśli chodzi o mnie, to czekałam z niecierpliwością tylko na jedną rzecz – kiedy bohaterowie wreszcie wlezą do ciemnego domku, popatrzą na siebie i wpadną na klasyczny pomysł, zaczynający się od słów „powinniśmy się rozdzielić”… I wiecie co? ROBIĄ TO. Do ciężkiej anielki, zaczynam zastanawiać się, czy „Krzyk” nie powinien być lekturą obowiązkową wszystkich potencjalnych twórców slasherów, bo to chyba ostatni dobry „wybijacz”, jaki widziałam – nie, żebym była koneserem gatunku, ale rany koguta, litości!

Reasumując – dobry serial, żeby go puścić w czasie sprzątania pokoju. Mnie się dzięki temu udało przetrwać od piątego odcinka w górę (do momentu z harpunem jest to całkiem fajny serial, naprawdę!). Obejrzałam, nie żałuję, człowiekowi potrzebne sa porównania w dół. Teraz przynajmniej się mogę pocieszać, że na szczęscie coś było lepsze niż „Wyspa Harpera”.

Tylko latarni morskiej szkoda. Lubię latarnie, kojarzą mi się z Castle Rock i „Ringiem”. No i Brytyjczyka i jego dziewczyny.

Wyspa Harpera (Harper’s Island), 2009
liczba odcinków: 13

7 Replies to “Wyspa Harpera (serial) – Szajs Tygodnia”

  1. Harpun wystrzelony z działka na wieloryby? Nieeee, litości…

    1. Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! XD

  2. I że rozdzielają się w ciemnym domku… szkoda słów… a po zwiastunach jakoś się zastanawiałam, czy nie zassać i nie obejrzeć… teraz się powstrzymam, bo szkoda przepływu (poczekam, aż chłop wykupi abonament XD)

    1. ja właśnie popełniłam ten błąd i dałam się namówić znajomym i zwiastunom… ale w sumie obejrzałam to do końca 😀 czyli aż takie dno dna to nie było.

      Bo na przykład Zmierzchu nie zdzierżyłam 😀

      1. Będziesz mnie tym zmierzchem katować teraz 😉 Toć mówię, że bilety dostałam, a jak było w piosence Budki Suflera – „Kiedy dają to brać, każdy głupi to wie”. Nota bene poczyniłam na owym maratonie zmierzchowym ciekawe obserwacje i ubawiłam się reakcjami dziewczynek na co poniektóre sceny. Na przykład scenka, kiedy Jacob dostaje wciry od jakiegoś tam złego i leży już w ludzkiej postaci. Na sali pełna napięcia cisza, w tle rzewna melodyjka, chłopię leży sponiewierane i nagle z tyłu taki zdetonowany szept: on jest goły!!!! XD

        1. a wiesz, że kompletnie zapomnałam, że to widziałaś i chłopię Twe zasnęło na seansie?
          co do polityki „dają, brać”, to się absolutnie zgadzam, poszłyśmy tak na seans „Zapach trawki smak wolności”, który z kolei jest koszmarem mojej kolezanki Beatki 😀

  3. Tak, tak, tylko brytyjczyka i jego dziewczyny żal! 🙂

Dodaj komentarz