Wywiad z Michałem Gołkowskim

Golkowski_Sztywny-04

Dzięki uprzejmości Manga Team mamy dla Was wywiad z Michałem Gołkowskim. W tym miejscu powinno się wrzucać garść komplementów na temat autora, ale obawiam się, że mam ich tak dużo, że zajęłyby ze trzy akapity. To jeden z tych pisarzy, którego nie wolno zaczynać czytać, kiedy się ma tylko chwilę czasu, bo wciąga w świat lepiej niż kraken pod wodę.

Ponieważ wywiad był bardziej sympatyczną rozmową internetową, niż poważnym zadętym-nadętym dziennikarstwem, pozwoliłam sobie zachować emotikonki.

Otak: Witam cię Michale.

Michał Gołkowski- Płyniemy czy dasz pytania?

O: Swą przygodę z pisarstwem zacząłeś od Uniwersum Stalkera. Zainspirowała cię do tego twórczość Strugackich, słynny film czy równie słynna gra ? Wszystko naraz ? A może coś innego ?

MG: Szczerze mówiąc, do napisania STALKERa natchnęło – albo raczej sprowokowało – to, że nie było go po polsku. A ja chciałem własnie po polsku coś przeczytać! I czekałem, czekałem, czekałem… nikt nie chciał nic wydać….
I w końcu, myślę – a, co mi tam! Nikt tego nie zrobi za mnie, to muszę sam. I zrobiłem


O: W trakcie pisania cyklu STALKERskiego trzymałeś się kanonu czy własnych pomysłów?

MG: Starałem się trzymać kanonu, ale przyznaję, że przez tych ~50 tomów w serii rosyjskojęzycznej został on na tyle poszarpany, że potrzebny był swoisty reboot – przeniesienie na drugą stronę rzeki, do białoruskiej części Zony, gdzie miałem care blanche. I tam, na swoich warunkach, czułem się naprawdę dobrze.

O: Gołym okiem widać iż postapo to twoje klimaty. Odpowiada za to jakaś konkretna seria?

MG: Chyba nie. Tak jakoś wyszło, że dobrze się czuję w tym klimacie… ale nie chcę się nim ograniczać. Na upartego moja WIelka Wojna – to też postapo, bo upadek świata i barbarzyństwo. Moskal – również, bo bo upadku ZSRR, który dla jego obywateli był całym światem.

O: Dokładnie! Twój drugi cykl. „Stalowe Szczury” opowiada o niemieckim batalionie szturmowym walczącym w alternatywnej Pierwszej Wojnie Światowej która była iście postapokaliptyczna. Cykl bezapelacyjnie oznajmia nam że jara cię okres IWŚ i chciałeś stworzyć serię w tych realiach. Pojawiają się tam autentyczne postacie jak np. Generał Von Ludendorff. Co zaś z postaciami fikcyjnymi. Czy przy tworzeniu głównych bohaterów cyklu, Kapitana Reinhardta, jego żołnierzy, Kellera, Grossmanna, Profesora Nemmersdorfa, Miss Jennifer i innych fikcyjnych bohaterów inspirowałeś się autentycznymi postaciami historycznymi?

MG: Cała załoga Marlene i część kompanii Reinhardta – istniała. Można ich wugulować z imienia i nazwiska. Serio.

Ale szturmowcy jako charaktery przychodzili do mnie sami, nieproszeni. Taki np. Siggy z jego miotaczem ognia, albo Otto z fajką z zębach. Wielu z nich to twarze, które widziałem na fotografiach z epoki, albo wrażenia, archetypy zbierane latami. Na kartach „Stalowych Szczurów” po prostu powołałem ich wszystkich zbiorczo do życia

O: Od razu wpadłeś na wizję serii o IWŚ która trwa dalej w 1922 roku czy początkowo akcja miała się dziać na autentycznej Wielkiej Wojnie z 1914-1918?

MG: Z początku to miało być w ogóle science-fiction… ale potem okazało się, że im dalej idę w fabułę, tym mniej jest w tym chromu ,a więcej błota
Przedłużona wojna wzięła się stąd, że potrzebowałem odrobiny oddechu, luzu – żeby nie męczyli mnie rekonstruktorzy i ultrasi, na zasadzie „hurr durr tego tam nie było”. Ot, moje uniwersum

O: Wyobraźmy sobie że tworzą filmową adaptację Stalowych Szczurów. Jakich aktorów widziałbyś w roli Reinhardta, Grossmanna i innych postaci?

MG: Reinhardt – ktoś zimny i jałowy. Tom Cruise? Albo jeszcze lepiej ktoś z plejady aktorów brytyjskich, z moich ukochanych absolwentów teatru telewizji BBC.
Nie mam odwagi tak od razu, teraz dobierać twarzy. Chociaż, gdybym dostał kilka do wyboru – bez problemu.

O: No to Egon, Otto i Keller

MG: Mam przed oczami kilka twarzy, ale to są ludzie, którzy przeważnie już grali w filmach kostiumowych z podobnego okresu… Obawiam się, że to z mojej strony autooszustwo

O: Rozumiem, żaden problem
Czadu dałeś również w Komorniku. Według mnie takiego postapo jeszcze nie było. Apokalipsa jak u Św. Jana tylko że w krzywym zwierciadle, Anioły równie bezlitosne i okrutne jak siły ciemności, no i polujący na ludzi w imieniu niebios Komornicy. Skąd u diabła taki epicki banioryjny pomysł przyszedł ci do głowy ?

MG: Bo to nie jest postapo, tylko post-Apokalipsa. W zasadzie należałoby to określić mianem eschtologii Sam pomysł… świat narodził sie dawno temu, jeszcze przed premierą Ołowianego Świtu. Dowiedziałem się wtedy, że podobno moja książka będzie należeć do tak zwanego gatunku postapokalipsy. Hm, pomyślałem sobie, no spoko. Postapokalipsa… post-apokalipsa…. post-Apokalipsa!
Bo przecież jest milion scenariuszy.
– Zombie
-|Choroba
– Za dużo ludzi
– Za mało ludzi
– Lecimy w kosmos
– Nie lecimy w kosmos
– Komsos przylatuje do nas
– Za dużo wody
– Za mało wody…

A nikt nie użył najbardziej oczywistego, napisanego dwa tysiące lat temu. Tylko brać i używać! Reszta to wypadkowa doświadczeń z życia, groteski i makabry. okraszonej sporą dozą jarmarcznej pobożności.

O: W Komorniku pojawiają się Anioły, Demony oraz inne istoty z rozmaitych folklorów, wierzeń, religii i mitologii. Opiera się na nich wielu twórców serii fantasy tworząc rozmaite wizje owych istot. Jakie są twoje ulubione serie w których pojawiają się nadnaturalne istoty z religii, mitów i folklorów?

MG: Serie mają ten problem, że motyw istot nadprzyrodzonych przeważnie się w nich mocno dezawuuje – bo poza tym, że np. ktoś jest wampirem, nie ma jako bohater nic do zaoferowania. Wolę raczej filmy i dzieła skończone, w których bohaterowie nie zdążą pokazać, jak bardzo są dwuwymiarowi. „Armia Boga” na samej górze mojej listy.

O: Azrael, anioł apokryficzny wyglądający jak talib i przełożony głównego bohatera, Komornika Ezekiela. Od początku miał być talibem czy planowałeś obdarzyć go innym wizerunkiem budzącym w ludziach trwogę?

MG: Azrael najbardziej kojarzy mi się z pieśniami barda Wojny Czeczeńskiej, Timura Mucurajewa. Jest tam przemelancholijna dumka o kupcu, do którego przyszedł anioł śmierci Azrael… I z jakiegoś powodu uznałem, że Azrael-Mucurajew-Czeczenia-Mudżahedini-Islam… dalej połaczenie chyba oczywiste.

O: Wyobraźmy sobie iż jakiś producent gier zajarał się Komornikiem i uzgodnił z tobą że robi grę. Jakbyś widział growego Komornika?

MG: Ten z okładki jest idealny. Szczerze mówiąc, nie wyobrażałem sobie Zeka wcale, a ilustracje i okładka wpasowały się w tę pustkę. Nie wiem tylko, czy dałoby się zrobić grę o Zeku i jego przygodach, bo przecież na końcu 3go tomu wszyscy zginą, a Ziemia spłonie… ups, spojler

O: Moskal, wykreowana przez ciebie historia Artura Wiktorowicza, przyzwoitego człowieka, który w pogoni za karierą i bogactwem przeistacza się a bezwzględnego gangstera i króla półświatka. Pomaga mu w tym gadające pióro które tylko on słyszy i do którego rad się stosuje. Skąd pomysł na historię mafiozo wspomaganego przez tajemniczy artefakt?

MG: Pomysł wziął się z tematu, na który 3 lata temu kazała mi napisać Fabryka Słów – miałem napisać fantasy (nie lubię) o bohaterze, który ma artefakt (wow jakie oryginalne) z zaklętym demonem (jeeej jakie to nowatorskie) który daje mu siłę (no serio?) ale odbiera po kawałku duszę (o kurde nikt się nie spodziewał). Bohater zmaga się z demonem (no serio?) aż w końcu znajduje w sobie siłę (nieee….) i niszczy artefakt (co za zaskoczenie) lecz płaci za to najwyższą cenę (no super ku*wo). Słowem – najbardziej oklepany, slapstickowy, powielany schemat.
Żywcem mnie nie wezmą, pomyślałem sobie. Broń… czyli miecz… a co jest mocniejsze od miecza? Pióro. A jeśli pióro, to pióro kogoś potężnego i….voila.

O: W Moskalu pokazałeś nam obraz Polski po przemianach w 1989 oraz rosyjskich elit, półświatka i ogólnie Rosji lat 90-tych. Na bank opisaną w Moskalu Polskę przemian i po przemianach sam pamiętasz. A skąd czerpałeś wiedzę o rosyjskich elitach, półświatku i samej Rosji ukazanych w Moskalu?

MG: Było związane z tym bardzo dużo badań i poszukiwania źródeł. Obejrzałem kilkanaście godzin filmów dokumentalnych i kronik z epoki, pokopałem po rusnecie, poprzeglądałem stare zdjęcia… I część w końcu wziąłem z opowieści moich przyjaciół ze wschodu, którzy te czasy pamiętali i częściowo sami tworzyli

O: Skoro już wkroczyliśmy w półświatek… Sztywny. Wykreowany przez ciebie tytułowy antybohater to po prostu bandyta, morderca i ćpun. Jak wpadłeś na pomysł książki o takim typie z pod najciemniejszej gwiazdy?

MG: Przyśnił mi się. Serio.
Jechałem do Poznania na robotę, służbowym samochodem z kierowcą – więc spałem całą drogę. I przyśnił mi się stalker, umierający na dnie studzienki kanalizacyjnej od rany postrzałowej w brzuch. I jego ksywa – „Sztywny”.
Pomyślałem – fajny temat, schowam do szuflady. Mam co robić. Napisałem przez rok już trzy książki stalkera. Trzeba by coś innego teraz. Nie rzucę przecież wszystkiego i nie zacznę pisać o dresach. No nie.
> nie będę pisać
> życie: hold my beer
> smutnażaba.jpg
> oc!uj, Pepe is dead
… wytrzymałem 3 dni.

O: Sam Sztywny i towarzystwo w którym się obraca to bandyci uniwersum Stalkera i znani z internetowych memów oraz filmików Gopnicy. Skąd czerpałeś info o tej bandyckiej subkulturze ?

MG: Wychowałem się w niej! Ja przecież trzy lata w połowie 90tych mieszkałem na Białorusi. Ja to wszytko widziałem na żywca, a ziomale Sztywnego to moi kumple z podwórka.

O: Śledząc cię na facebooku i czytając twoje książki można zauważyć iż interesujesz się muzyką. Czy czerpiesz z muzyki inspirację przy pisaniu ?

MG: Nieco inaczej – kiedy piszę, zawsze wchodzi mi w to jakaś muzyka. Każda książka ma dla mnie swój nastrój i specyficzną melodię, którą staram się odnaleźć również w muzyce.

O: W klimatach jakiej muzy jest twój Cykl Stalkerski, Stalowe Szczury, Komornik i Moskal? Jaka muza leciała ci przy ich pisaniu?

MG: Trylogia stalkerska to Kaczmarski, pieśni Mucurajewa, soundtrack do filmu Stalker i muzyka z gry.
Stalowe Szczury – DJHimmler, Division Germania, ale też Max Raabe i Mieczysław Fogg
Moskal to głownie Kaliber44 i Paktofonika
Komornik to Melechesh, Thy Worshiper, Abyssos, Cradle of Filth i przede wszystkim DETHKLOK

O: A Sztywny?

MG: LocDog i Grot2517 – ruskie rapsy

O: Z wykształcenia jesteś lingwistą zaś z zawodu tłumaczem. Praca pomaga ci w pisaniu, przeszkadza czy ani jedno ani drugie?

MG: Różnie bywa, dwojako. Bardzo często mi praca przeszkadza w pisaniu – jestem w połowie sceny, pomysł sam płynie, palce tańczą, a tu ktoś przyłazi i czegoś ode mnie chce. Z drugiej strony, gdybym nie miał tak róźnorodnej pracy, to pewnie nigdy nie zacząłbym w ogóle pisać, a nawet jeśli, to książki nie byłyby tak barwne… I różnorodne

O: Jesteś mężem i ojcem, jaki jest stosunek twojej rodziny do twej twórczości?

MG: Cierpliwy. Pełen wyrozumiałości. Rozumiem, że jest im ciężko, i nawet nie mam co powiedzieć – no bo co? Że mnie też łatwo nie jest?

O: Promując swoje książki na spotkaniach i premierach dbasz o oddanie ich klimatu. Przy promocji Stalkera przebierasz się z kumplami za Stalkerów. Przy Stalowych Szczurach przyodziewasz mundur niemieckiego oficera z okresu IWŚ. Zaś promując Komornika miałeś na sobie zbroję i wyposażenie rzymskiego legionisty. Czyżbyś pasjonował się też rekonstrukcją, cosplayem i kumplował z grupami rekonstrukcyjnymi i muzeami?

MG: Ja jestem jeszcze z dawnych czasów Ruchu Rycerskiego, który potem zamienił się w tzw. reko – skądinąd znana Smocza Kompania, potem Draconia… Ech, reko jak Zona, nie da się z tego wyjść.
Poza tym zawsze bardzo mocno się wczuwam w swoje książki, które stają się częścią mnie. Dlatego też staję się tym, o czym piszę.

O: Czy utożsamiasz się z twoimi postaciami?

MG: Nie. Nie w tę stronę – one stają się kawałkiem mnie.

O: Tworzone przez ciebie serie mówią wprost że pasjonujesz się historią. Co odpowiada za to iż jesteś z zamiłowania historykiem?

MG: Moja Babcia. To ona zaraziła mnie miłością do historii i jej opowieści. Krzątała się przy kuchni, opowiadając mi o Grunwaldzie, Potopie Szwedzkim… tak, była miłosniczką Sienkiewicza, a ja po niej.
To właśnie Ona opowiedziała mi o Troi. O wyprawie Odyseusza. Jazonie i jego argonautach.
Byłem wstrząśnięty.
Pierwszy rysunek, jaki pamiętam że zrobiłem, to oblężenie Troi. Miałem… cztery lata? pięć?

O: Czy natknąłeś się na jakiekolwiek fan fiction, fan arty lub cosplaye z twoich serii?

MG: Szczerze mówiąc, trochę tego jest – głównie spin-offy, opowiadania i opowiadanka. Cosplayów jeszcze nie było aż tylu, ale w końcu dopiero zaczynam

O: Zjawiasz się często na rozmaitych konwentach, promujesz tam swe dzieła i prowadzisz panele. Jak jeszcze lubisz spędzać czas na konwentach? Co najbardziej w konwentach lubisz?

MG: Szczerze? Konwenty jak takie zupełnie mnie nie interesują.
Ludzie.
To dla nich tam jeżdżę, to tylko oni mnie ciekawią.
Nie „dla nich” – dla Was. Czytelników, fanów, znajomych. Wasze uśmiechy to dla mnie największa nagroda.

O: Twoje serie, mimo iż niepozbawione humoru, są w głównej mierze poważne i mroczne. Czy myślałeś kiedyś o napisaniu czegoś mniej mrocznego a bardziej pozytywnego?

MG: Próbuję od dwóch lat, ale przeszkadza mi w tym życie 🙂 Mam mój projekt „Czarno-Biała”, który będzie radosną powieścią obyczajową o życiu w latach młodości moich teściów w ich rodzinnym miasteczku w Prusach Wschodnich… Zresztą, tym samym, skąd wywodzili się przodkowie Miss Jennifer 😉

O: Komornik(tom II) już u mnie na półce leży i ryje mi beret. Komornik (tom III) również w 2017. A co wyjdzie po Komornikach? I ogólnie co jeszcze nam szykujesz?

MG: 2018 to czwarty tom Stalowych Szczurów, czyli „Otto”, oraz własnie „Czarno-Biała”. Czy jeszcze coś?… pewnie tak. Zawsze coś wyjdzie

O: Cieszę się iż tak co rok nas rozpieszczasz Pragnę ci podziękować za czas poświęcony mnie oraz Manga Teamowi. Ja oraz cała nasza ekipa życzy ci byś dalej wydawał epickie i zajebiste książki z szybkością Shinkansena

MG: To ja Wam dziękuję! Do przeczytania!

Wywiad prowadzi Michał „Otak” Lityński.

Dodaj komentarz