Agent JFK (tom 1) Przemytnik – Miroslaw Żamboch, Jiří W. Prochazka

Ponieważ to Żamboch, to rzuciłam się z wyszczerzonymi ząbkami na książeczkę. O dziwo, przeczytanie jej zajęło mi stanowczo zbyt dużo czasu. Może dlatego, że to pierwsza część cyklu, a ja nie lubię czytać na raty?

Muszę się poskarżyć w tym miejscu. Bo mało. Przed momentem czytałam 500 stron Łowców, a teraz takie pipci cieniutkie, w dodatku pożyczone, normalnie źle mi było w oczy i całą resztę. Mało, stanowczo za mało, bo przygoda tak naprawdę dopiero się rozkręca i jeśli chodzi o mnie, to czuję się oszukana, bo pod koniec ślinka zaczęła mi ciec kosmicznie, a tu ostatnia strona. Złoooooooo!

Mamy więc superagenta, co to, niczym John McLaine z pułapek szklanych i nie tylko, twardy jest i przełożonym w ryj potrafi nakłaść. Oprócz tego jest normalnym facetem… no, może trochę szybciej potrafi się adaptować do nowych warunków – ale czy to nie jest cecha charakterystyczna każdego dobrego agenta szybkiego reagowania? Przez moment myślałam, że autor znowu nas uraczy idealną piękną/sprawną/seksowną/inteligentną/oczytaną/fascynującą/długonogą laską (jakby te zwyczajne nie mogły być fajne. Ech, tęsknię za kobietami Koniasza…). Na szczęście laska zmywa się dość szybko (i wybuchowo), zostawiając pana agenta w innym świecie. Dosłownie.

Pan agent John Francis Kovář (przy czym drugie imię to swojski Franciszek, dla wygody obcojęzycznych agentów zmienione na Francis) odkrywa, że znajduje się w świecie równoległym do naszego. Cóż, magia, nie magia, spać gdzieś trzeba, tym bardziej jeść i zarabiać pieniążki, więc wplątuje się w niezłą kabałę przemytniczą, a to dopiero czubeczek góry lodowej historii, gdzie główną rolę będą odgrywać światy alternatywne, magia na przemian z techniką i tajemnicza agencja (pełna niestety idealnych pięknych/sprawnych/seksownych/inteligentnych/oczytanych/fascynujących/długonogich laskek, ale może umkną w tłumie). Przyznaję się bez bicia, że trudno mi cokolwiek powiedzieć poza „chcę wiecej!”…

Czyta się lekko. Wręcz nieprzyzwoicie szybko i przyjemnie, gdyby nie długie przerwy między czytaniem, to zjadłabym ją w dwa dni, ba, w dwa wieczory. Żamboch ma lekkie pióro i pewną swobodę opisu, która nie wchodzi w humoreskę, a wywołuje uśmiech czy zdziwienie, nie mówiąc o fascynacji. Aż mnie skręca z niecierpliwości, co za światy zafundują nam autorzy, z tego, co wyczytałam na okładce, to zapowiada się dosyć dużo przygód, a nie dam głowy, czy przypadkiem ciągle nie powstają nowe. I dobrze, bo czasem warto skusić się na coś króciutkiego, bez zawalania sobie głowy głębią i mrokiem.

Ta książeczka ma w sobie coś, co sprawia, że czyta się z wypiekami na twarzy. W dodatku podejrzewam, że kolejne części cyklu będą zamkniętymi historiami, więc nie będzie bólu, jeśli się jakiś tomik przeoczy czy przeczyta nie po kolei (jeśli chodzi o mnie, to wielka zaleta, nienawidzę czytania „z dziurami”). Lubię konwencję epizodyczną. Nie mylić z serialową

Agent JFK tom 1. Przemytnik
Miroslaw Żamboch, Jiří W. Prochazka
Fabryka Słów 2010

7 Replies to “Agent JFK (tom 1) Przemytnik – Miroslaw Żamboch, Jiří W. Prochazka”

  1. Wczoraj przeczytałem! Faktycznie za krótko!
    Większość już napisałaś, dodam tylko, że odczuwa się różnicę w porównaniu z samodzielnymi dziełami Żambocha. W każdym razie z Wylęgarnią, bo chyba do niej JFK najbliżej (Łowców dopiero zacząłem, więc nie biorę tej książki pod uwagę). Czyta się szybciej, więcej akcji, a mniej szczegółowych opisów.
    Spodobał mi się Vega, a co ciekawe 22 tom, autorstwa Żambocha, ma tytuł Vincent Vega 😀

    Fabryka Słów zapowiadała wydanie pierwszych 4 tomów. Wszystkie 4 Żamboch napisał razem z Prochazką. Zaprosił on także innych autorów do świata JFK i tak oto powstało ponad 20 części i podobno powstają kolejne. Kilka Żamboch napisał sam.
    Trochę dziwne, że Fabryka zapowiedziała także 8 tom, pomijając 5-7, ale pewnie jeszcze dopiszą.

    Można się jedynie przyczepić do ilustracji. Zamiast transportera piechoty jest jakiś „dżip”, zamiast rewolweru pistolet półautomatyczny.

  2. bo to świat alternatywny, zbr, więc i niekoniecznie to, co u nas nazywa sie tak w innym świecie ma wyglądać tak samo ;P

  3. Niby tak, ale w „dżipie” nie ma wejścia dla załogi, ani wieżyczki, które opisano w tekście 😛 podobnie z bronią 😉 Mógłbym znaleźć i dokładnie zacytować opisy, ale już sobie daruję.
    Okładki serii Starship, która bardzo mi się podoba, też są dalekie od wizji autora.

    W każdym razie polecam Agenta JFK.

  4. A mnie aż boli zmyślność JFK. Ja wiem że Zamboch lubi inteligentnych „superherosów”, ale proszę Was… Od razu tak skapować się że przeniosło się do innego świata wyciągając wnioski tylko z przejrzenia gazety? 😛
    No i świat… Aż prosiło się o jego większy opis, bo naprawdę trudno było poczuć że to jest inna rzeczywistość. Mam nadzieję że inne w następnych tomach będą lepiej zarysowane.

    PS. Widać inspiracje Slizersami 🙂

  5. hehe, czego się spodziewać po superagencie? 🙂 Też miałam początkowo wrażenie, że za łatwo mu to idzie, ale akurat oglądam Star Treka TNG i nie zwróciłam na to szczególnej uwagi.
    A że widać inspirację serialem? Cóż, byłam wielką fanką Slidersów do momentu odejścia jednego z bohaterów serialu, więc mnie to akurat nie przeszkadza – zakładam, ze wszystkie światy będą „jak nasz tylko trochę inne”. I radochę sprawią mi same detale, a nie dogłębna analiza rzeczywistości.

    Jeśli chodzi o mnie, to serię będę traktować jako bardzo przyjemny przerywniczek w czytaniu czegoś, co mi da w kość.

  6. Miałem identyczne skojarzenia jak Talerz.
    Dziwnie szybko był pewien, że jest w innym świecie, gdy ja sam jeszcze nie zauważyłem na to dowodów (pomijając to, że z góry było wiadomo o co chodzi). Również przypomniał mi się serial Sliders, który był całkiem niezły, w każdym razie niektóre światy.

  7. Dobrze, przyjmijmy że świat w „Przemytniku” był taką rozgrzewką. Wierzę że później autorzy zaserwują nam coś bardziej zwariowanego i hardkorowego niż lekko zliftingowaną naszą rzeczywistość 😉 Pierwszy tom cyklu JFK miał potencjał, ale moim zdaniem nie został należycie wykorzystany. Nie czułem dziwnej magii poznawania nowej rzeczywistości, a w serii takiej jaką ma być Agent uważam to za ważną składową przy końcowej ocenie każdej z książek. Pozbawiając „Przemytnika” tych kilku atrybutów gatunkowych (inne wymiary, czarownicy), to byłaby najzwyklejsza powiastka sensacyjna (kiepska w dodatku). Zobaczymy w następnych tomach jak akcja się potoczy, może inni autorzy jakoś postarają się luki wypełnić w tym kolejnym czeskim Conanie – miejmy nadzieję! Czekam zwłaszcza na tom z akcją na „Dzikim Zachodzie” bo tu mogli poszaleć, a przygody Koniasza w tych klimatach bardzo dobrze wspominam 🙂

    PS. Nie uważacie że oryginalne okładki Agenta mają klimat książek z lat 70 i 80? Takie retro są 😀

Dodaj komentarz