Samotnik – Christophe Chabouté

Czytelnikom, którzy są zdziwieni obcojęzyczną okładką spieszę wyjaśnić, że komiks jest dostępny w naszym pięknym języku, tylko nie mogłam znaleźć ładnego obrazka. Niemniej z drugiej strony – mógłby być nie po polsku czy francusku, ale po chińsku, mongolsku albo w języku starożytnych Pigmejów, a i tak byłby zrozumiały…

Siłą komiksu są przejmujące, praktycznie pozbawione dialogów kadry, które zachwycają pieczołowitością, niemalże filmową. Szczątkowe konwersacje przypominają manierę teatru kabuki, gdzie na początku każdej sceny narrator wprowadza widza w świat przedstawiony, zostawia jednak pole do interpretacji samemu widzowi. Pozwala to na czyste emocje, czytelnik sam zmaga sie z kolejnymi kadrami i czuje się coraz bardziej zaintrygowany historią samotnego mieszkańca latarni, który nigdy nie postawił stopy na stałym lądzie (coś mam szczęście ostatnio do tego typu opowieści, he he).

Wbrew pozorom komiks nie jest kolejnym studium samotności, lecz przepiękną i bardzo ludzką pochwałą ciekawości. Takiej dobrej, pełnej dziecięcego entuzjazmu, życzliwej drugiemu człowiekowi. Trzeba przyznać, że autor potrafi zaintrygować – wędrówka przez kadry tylko po to, by dowiedzieć się, czym jest tajemnicze „łup”, jest co najmniej fascynująca, a samego bohatera poznajemy dopiero po bodajże 100 stronach, choć już wiemy mniej więcej, jak wygląda, z opisu marynarzy, którzy dostarczają Samotnikowi jedzenie na wyspę.

To, co mnie szczególnie ujęło to to, że komiks jest… dobry. Postacie są dobre tą ciepłą życzliwością, która czasem kryje się za szorstkimi słowami czy otacza się murem milczenia, ale wyraża się czynami, tymi drobnymi gestami sympatii, których doświadczamy coraz mniej. Dodajmy jeszcze wspaniały, nieskażony wykształceniem świat wyobraźni Samotnika (nie powiem nic więcej, żeby nie psuć Wam przyjemności odkrywania tajemnicy) a otrzymamy niesamowitą historię, która rozjaśni twarz w pochmurne dni i będzie ją rozjaśniać jeszcze długo po przeczytaniu.

Komiks ma przepiękne, czarno-białe obrazki. Tak, czarno-białe, dzięki czemu historia jest bardziej wyrazista. Cóż, ja jestem przyzwyczajona do opowieści rysowanych tylko tuszem, ale komuś przyzwyczajonemu do kolorowych kadrów może się to wydać nieciekawe. Ja uważam, że historia dzięki temu jest pełniejsza, mocniejsza i pozwala się skupić na tym, co najważniejsze. Jest też uniwersalna, może zdarzyć się wszędzie i w każdym czasie i ciągle będzie aktualna, zawsze, kiedy człowiek zapomina o jedzeniu w imię zaspokojenia ciekawości.

Przyznam szczerze, że się wzruszyłam opowieścią i z przyjemnością do niej wróciłam parę razy, szczególnie, że lektura zajmuje niecałe pół godziny, ze względu na małą ilość tekstu. W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować Kubie z KZetu, który wspaniałomyślnie zasponsorował naszemu blogowi tę pozycję – choć pewnie i tak ukradkiem bym ją przeczytała w jakimś empiku… ale nie mogłabym do niej wracać, kiedy poczuję się zdołowana.

Polecam szczególnie wielbicielom nieco ambitniejszych dzieł komiksowych (tzw. powieści graficznych, jak to się utarło w Polsce), ale również tym, którzy niekoniecznie wierzą, że komiks może opowiedzieć dobra historię. Warto, naprawdę warto. Choćby po to, żeby uśmiechnąć się parę razy pod nosem z rozczuleniem. Co ciekawe – jest to dzieło w koncepcji bardzo podobne do obejrzanego przeze mnie wcześniej „1900: człowiek legenda” ale tutaj jest zdecydowanie optymistyczniej.

I dobrze. Optymistycznie ma być i basta!

Samotnik (oryg. Tout seul)
Scenariusz: Christophe Chabouté
Rysunki: Christophe Chabouté

3 Replies to “Samotnik – Christophe Chabouté”

  1. Nie przepadam za komiksami, więc raczej nie skuszę się, pomimo tak chwalebnej recenzji. Pomimo tego, że optymistycznie, to jednak sobie daruję…

  2. a szkoda, szkoda. omija Cię niezły kawałek fenomenalnych historii…

  3. Skopany link do KZ (wyrzućcie jedno http).

    Jako człowiekowi siedzącemu w mangach (chińskich porno-bajkach, jak mówią ludzie nieuświadomieni), trochę ciężko jest mi się odnaleźć w specyfice komiksu francuskiego. Także cena odstrasza, więc pewnie komiksu nie zakupię, ale spróbuję zaszyć się z nim w jakimś ciemnym kąciku Empiku 😉

Dodaj komentarz