Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje – Robert Rankin

Schyłek wieku XIX, Wielka Brytania. Znacie te klimaty, prawda? Badacze, wynalazcy, podróżnicy,  pierwsze maszyny parowe, dżentelmeni, zeppeliny i statki kosmiczne? Kojarzycie hasło, że „nad Brytyjskim Imperium słońce nigdy nie zachodzi”, które jest odzwierciedleniem mnogości posiadanych kolonii: Australia, Kanada, Indie, Mars… No co tak na mnie patrzycie? Zapytajcie Karola Darwina, który co prawda umarł w 1882 roku, ale to tylko kolejny dowód na to, że historia się myli. A Marsjanie śmierdzą.

Robert Rankin jest jednym trzech brytyjskich „śmiesznych fantastów”, obok Pratchetta i Douglasa. W swoich książkach wywraca wszystko do góry nogami, często samym tytułem wytrącając czytelnika z delikatnej równowagi umysłowej. Powiedzcie sami, czy na przykład książka „Nostradamus zjadł mi chomika” nie rokuje spotkania z absurdem najwyższej klasy?Wielbiciele historii „dziko alternatywnych” ubawią się po pachy, uszy i czubek głowy.

„Dziewczyna Płaszczka” już na samym początku pięknym kopem wywraca znaną nam rzeczywistość do góry nogami. W Londynie lądują statki kosmiczne pełne krwiożerczych Marsjan. Wojnę wygrywają ludzie – dosłownie jednym kichnięciem. Pojazdy „ufoków” zostają zarekwirowane w imię królowej, a dzięki sprytowi młodziutkiego pana Churchilla Korona zdobywa całego Marsa. Na Ziemię przybywają łagodniej usposobieni mieszkańcy innych planet Układu Słonecznego, turystyka kwitnie, wszystko jest piękne a Anglia coraz bogatsza.

Zdobycie zaawansowanej technologii nie spowodowało jednak zmiany w mentalności i trybie życia Brytyjczyków, dlatego powieść jest cudowna mieszanką nowoczesności i historii. Ci, którzy czytali w młodości (i nie tylko) powieści Verne’a powinni być zachwyceni światem wypełnionym dżentelmenami w melonikach, niezwykłymi przygodami w egzotycznych zakątkach wszechświata, a nawet udać się w podróż z Fileasem Foggiem. Jednak prawdziwą uciechę będą mieć wielbiciele… cyrku.

Kobieta z brodą, seanse spirytystyczne, dziwy natury w klatkach, świat impresariów o sumiastych wąsach, różnej maści szarlatanów i „zachwycających”, „niezwykłych” i „niesamowitych” cudów. Takich, jak Marsjanin w formalinie, którego pilnuje główny bohater, George Fox, któremu los wyznaczył niezwykłe zadanie – odnalezienia przedwiecznej księgi zrozumiałej dla każdego. Na razie jednak głównym celem życiowym Georga jest znalezienie pewnej panny, która wpędziła go w kłopoty i „wcale, a wcale nie zawróciła mu w głowie”. Pracodawca nieszczęsnego młodzieńca ma jednak inne plany i nie zawaha się użyć niecnych sztuczek, by przekonać Georga, żeby mu zaufał… w końcu profesor Coffin wie, co jest najkorzystniejsze.

Szalona, spektakularna i magiczna podróż przez świat, mityczna żyjąca bogini, wojny międzyplanetarne i małpi kamerdyner kotłują się na kartach książki, którą czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Powieść przypomina przedstawienie cyrkowe, gdzie nie ciąg wydarzeń jest ważny, a sposób wykonania konkretnego numeru. To, co przyciąga do tej historii, to barwne, fantazyjne opisy i sztuczki, wyciągnięte z pisarskiego cylindra. Chociaż wiemy, że na końcu pojawi się królik, to możemy mieć pewność, że biały to on nie będzie.

Książkę trudno zakwalifikować do konkretnego nurtu, bo przypomina kociołek, do którego wrzucono steampunk, historię alternatywną (w Vonnegutowskim stylu), trochę Verne’a, trochę komedii, pastiszu i czego tam jeszcze. Na szczęście Rankin jest zręcznym cyrkowcem i sprawnie żongluje gatunkami i dowcipami, potrafi też celnie rzucić tortem, kiedy się tego najmniej spodziewamy. Czekają nas może nie tyle salwy śmiechu, ale z pewnością magia, która zamienia wytarty koc w smoka, a linoskoczków w anioły.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i s-ka. Dziękuję!

Robert Rankin, Dziewczyna Płaszczka i Inne Nienaturalne Atrakcje
wyd. Prószyński i s-ka, 2011

Dodaj komentarz