Fringe. Na granicy światów (serial) – Szajs Tygodnia

7361836.3

To nie jest tak, że mam coś przeciwko serialom paranormalnym – jestem fanką Archiwum X, całkiem przyjemnie oglądało mi się Supernatural i inne Gwiezdne wrota. Nie mam nawet oporów przed naiwnym sci-fi – z niekłamaną przyjemnością oglądałam MacGyvera (gdy byłam mała) i Zagubionego w czasie. Przypominam, że lubię wybuchy i tajemnice. Niemniej jeśli serial prezentuje mi śmiertelne głupoty wypowiadane z powagą osoby z soplem w pupu, to dostaję ataku śmiechu – i to nie tego miłego i radosnego.

Skusiły mnie pozytywne opinie na temat serialu, krążące po necie, tematyka też wydawała mi się całkiem pociągająca. Naiwna, wierzyłam, że nazwisko J. J. Abrams przynajmniej sugeruje rozrywkę na godziwym poziomie (cóż, Lost. Zagubieni byli całkiem znośni przez pierwszy sezon). No, więc sięgam po serial, a co mi tam. Nastawiam się na wybuchy i kosmitów z gatunku „wpuścimy wam wirusa bo jesteśmy ciekawi, jak to wygląda”.

Jestem grzeczną Szyszką, więc nigdy nie narzekam, zanim nie zobaczę przynajmniej 5 odcinków czegokolwiek. Daję serialowi szansę, licząc, że przynajmniej bohaterów polubię – taki NCIS może nie należy do szczególnie skomplikowanych seriali kryminalnych, ale za każdą postać dałabym się pokroić. Tutaj na wstępie dostaję panią o twarzy wściekłej wiewiórki, która jest twardą agentką FBI, uwikłaną w romans z partnerem z pracy. A odcinek zaczyna się od kosmicznego wirusa, który elegancko rozkłada ludzi w samolocie (dosłownie). No i cudowny pan partner dostaje w twarz wirusem, więc pani postanawia go ratować.

247149.1Znając życie jest to pewnie jakaś maszyna do mierzenia czegoś w mózgu

Ratunek polega na wyciągnięciu z wariatkowa szalonego naukowca, co odbywa się przy pomocy jego syna, który ma z kolei smutną twarz beagla z sąsiedztwa i jestem pewna, że grał w czymś o wzruszającym tytule Jezioro marzeń. Wiewiórka i jezioro marzeń oczywiście się kłócą, ale zaczynają sobie pomagać, szalony naukowiec bardzo stara się być psychotyczny i szalony, pojawia się tajemnicza i wszechpotężna organizacja, która macza paluszki w różnych świństewkach, wyłania się obraz potwornej a strasznej teorii spiskowej. Uratowany ukochany okazuje się szują, ale będzie się jeszcze pojawiał, choć umarł, bo zrobili z niego bateryjkę, a potem jeszcze robi za ducha…

A, no tak, zapomniałam Wam wspomnieć, że w tym serialu naczelną myślą jest to, że ludzki mózg to fascynująca maszynka, z którą można zrobić cuda, jeśli się podłączy do niego kabelki w odpowiednich miejscach – można rozmawiać ze zmarłymi, telefonować myślą, odbierać telepatycznie rozmowy terrorystów (o ile przesuniemy tajemniczy płynny metal w odpowiednie obwody neuronowe), a na deser – wyciągać z obrazy z zamrożonych neuronów i używać triangulacji.

fringe4.25956.2Jesteśmy głębocy i nie zawahamy się tego pokazać

Słowo daję, że jeśli serial zaczyna używać słowa triangulacja i pojawia się łysy facet stojący z grobową miną obok wszystkich miejsc katastrofy – wiedz, że coś się dzieje! Dzieje się dużo, a im dalej w las, tym więcej tajemnic wyskakuje jak spłoszone króliki, wprost pod koła rozpędzonej fabuły. Przez cztery odcinki nasi główni bohaterowie odkrywają swoje smutne, zranione serduszka – szczególnie pan jezioro marzeń, który usilnie stara się być przekonywająco wściekły na tatusia, życie, wszechświat i całą resztę, a wygląda jak szczeniak, któremu zabrano ulubioną piłkę. I oczywiście gra na pianinie w środku laboratorium…

O rany, laboratorium! Znajduje się w podziemiach Harvardu i jest starą placówką badawczą, zamkniętą 17 lat temu (wraz z zamknięciem profesorka w wariatkowie). Pomijam fakt, że przez cały ten czas nawet wścibscy studenci nie wsadzili tam nosa (jak dla mnie, opuszczony pokój z dużą ilością prześcieradeł to idealne miejsce na schadzki z dreszczykiem, ale co ja się znam), a sprzęt, który się tam znajduje jest idealny do sprawdzania tajemnic z dnia dzisiejszego, a nawet lepszy. Pal sześć współczesną technologię! Pan profesor nie godz się na nic innego!

fringe-na-granicy-swiatow-sezon-2-zestaw-6-plyt_0_bOch, powietrze, jesteś takie tajemnicze!

Laboratorium bawi się także w kostnicę, salę operacyjną (na otwartym mózgu) i salę koncertową. Na szczęście FBI na wszystko pozwala, wiecie, to takie normalne, że jedna agentka, podejrzany wariat ze skalpelem, laborantka znikąd, jezior marzeń i Murzyn na wysokim stanowisku mogą sobie robić, co im się podoba i jeszcze dostaną za to medal.

Wszystko jest tak śmiertelnie poważne, pełne pasji i cierpienia monologi wygłaszane są przynajmniej raz na kwadrans (przy wtórze mrocznej, tajemniczej muzyki z gatunku plumkanie, skrzypce i trąbka-wyjka). Naszej agentce objawia się na zmianę martwy-niemartwy partner i jezioro marzeń bez koszulki, straszna organizacja zabija, torturuje i eksperymentuje na ludziach, a w odcinku czwartym badali tajemnicze kosmiczne dildo, natykając się na tajemniczego łysego, który uratował kiedyś profesora i małego jezioro marzeń. W odcinku piątym – porazili gołębia prądem, żeby znalazł typa o identycznym polu elektromagnetycznym. Serio. Błyskawice strzelały i prąd bziumkał po okolicy, a gołąb zakodował w dziobku magnetyczne DNA czy coś tam i poleciał jak po sznureczku do bziumkającego prądem kolesia. A ja umieram ze śmiechu.

z7275583X,Fringe---Fringe--na-granicy-swiatowOch, ziemio, jesteś taka tajemnicza… ej, piękny-niedogolony, z powietrzem już skończyliśmy!

Tragedia, rozpacz i zranione serduszka przeplatają się z kolejnymi rewelacjami o mózgach, skrzypce zbratały się z fortepianem i rzępolą w tle, normalnie Miłość szmaragd i krokodyl (no, może raczej trauma, móżdżek i sekrety). Zaczynam odcinek szósty, rozdzierająca scena w restauracji, jacy ci ludzie wszyscy biedni, że na nich ci źli eksperymentują, normalnie czuję, że powinnam wyszukać w sieci organizację zajmującą się zbieraniem datków na uciskanych Amerykanów (którzy przecież muszą się bronić przed utratą wolności, atakując inne kraje. Te z ropą). Żeby jeszcze nie tłumaczyli wszystkiego łopatologicznie, szalony profesorek ma w małym palcu wszystkie podejrzane eksperymenty i wyjaśnia wszystko jak krowie na rowie, a osoba z minimalna wiedzą chemiczną, fizyczną i biologiczną musi usilnie się starać, żeby nie używać mózgu. Pamiętacie, co robił MacGyver? Tam teoretycznie TEŻ wszystko miało swoje naukowe podstawy, ale no nie, kurcze, nie na taką skalę (do dziś przypomina mi się, jak facet tłukł metalowym prętem o żelazne beczki, żeby sobie zrobić magnes. Niezapomniane przeżycie)…

13145_rotPięć punktów za kajdany, minus sto za to, że ciągle jest w koszulce

Niestety, nie wytrzymałam więcej, niż 7 odcinków i bardzo proszę o powstrzymanie się od komentarzy, że trzeba obejrzeć wszystko, żeby to docenić. Obawiam się, że to nie seria poprawia się z czasem, tylko wzrasta w człowieku tolerancja na bzdury – tak, jak się przyzwyczajamy do zapachu małpiarni. Naprawdę, pseudonaukowe fakty z eksperymentami kosmicznymi na ludziach to ja sobie mogę obejrzeć w Archiwum X, bo Duchovny brzmi o wiele bardziej przekonywająco, niż szalony profesor o twarzy naćpanego buldoga. Poza tym ja lubię tajemnice, a nie kreskówkowe doświadczenia chemiczne.

A może po prostu jestem za stara, żeby automatycznie czuć przestrach przed tajemniczymi ludźmi w kombinezonach biohazard, ze strzykawkami w ręce, którzy się nachylają nad biedakiem na stole operacyjnym. Ale aktorom należą się najwyższe stawki, za umiejętność wypowiadania bzdurnych treści z kamienną twarzą. Szkoda serialu, bo pan jezioro marzeń ma śliczny głos i całkiem smaczne ciałko od szyi w dół…

A z tego, co sobie poczytałam o serialu, to naprawdę się cieszę, że skończyłam na tych 7 odcinkach… i żałuję, że aż na tylu. Równoległy wszechświat? Podróże w czasie? Dziękuję, postoję. Idę sobie puścić jakieś bezmózgie techno na oczyszczenie systemu.

Fringe. Na granicy światów (5 sezonów, 2008-2013)
wyst. Anna Torv, Joshua Jackson, John Noble

10 Replies to “Fringe. Na granicy światów (serial) – Szajs Tygodnia”

  1. + za tag. 😛

    I kolejny za zauważenie dobrej gry aktorskiej. Tzn nie oglądałem, ale istnienie tego serialu dowodzi że aktorzy dali radę przynajmniej w jednym podejściu nie parsknąć śmiechem grają te głupty.

  2. Jeden z moich Ulubionych (specjalnie przez „U”) seriali. Niestety trzyma poziom tylko do 4 sezonu… potem tendencja spadkowa. Nie mniej jednak polecam 🙂

  3. Ale może pan jezioro marzeń gra jeszcze gdzieś, gdzie chętniej pozbywa się koszulki, a jego fascynacja powietrzem nie jest aż tak straszna?

    Uśmiałam się przy tej recenzji, aczkolwiek dyskretnie, żeby nikt nie zauważył, że chichoczę nad excelem 😉

  4. Scena z nad tego podpisu [„Pięć punktów za kajdany…”] to najbardziej wzruszająca scena z serialu, on tam oddaje życie za innych…
    Ps. to nie jest serial o głupotach, romansach [ładnych torsach, lovelasach], ale o granicach nauki, o tym jak daleko może posunąć się człowiek podążając za swoją ciekawością, miłością do dziecka [ważny motyw]. Treści typowo mesjańskie też się pojawią, ale to raczej taki dodatek, żeby ładnie zamknąć serial w jedną całość. Każdy sezon był tak jakby nowym rozdaniem zadającym nowe pytania. Nie jest łatwy w zrozumieniu, w oglądaniu w zasadzie też nie ale warto. To jedno z najwybitniejszych sf w historii telewizji. Problemy nie przygody, na tym to polega.

    1. Wiesz, ja jestem trochę za dużą dziewczynką, żeby kupować kwestie magnetyzowania gołębi czy wszczepiania ludziom izotopów, ktore robią z nich mikrofalówki.
      I znaj moje dobre serce, nie skomentuję „wybitności” tego dzieła. Porozmawiamy, kiedy obejrzysz Łowcę Androidów, przeczytasz „Grę Endera” i zaliczysz przynajmniej 5 odcinków Star Treka i Battlestar Galactica.

      1. I „Firefly” do kompletu, koniecznie! :]

        1. na Firefly trzeba sobie zasłużyć.

  5. Na szczęście nie oglądałam 😉

  6. Zapomniałam dodać, że w laboratorium jest żywa krowa. Wiecie, operacje na otwartym mózgu. I krowa zaraz obok.

    KROWA!

  7. Zawsze lubiłem historie o światach równoległych, ale im dalej tym gorzej z tym serialem.A ostatni sezon to już jedno wielki przegięcie (inwazja łysych z przyszłości to największe przegięcie tego serialu).

Dodaj komentarz