Krótko i na temat: odrobinka absurdu

Przyjechałeś do mnie z siekierą, znaczy, że też nie jestem ci obojętny… Moi mili, pora na odrobinkę absurdu, bo mnie jakoś ten Kuczok natchnął. Poza tym, przyznajcie się, że tęskniliście do dzikich kawocynamonowych pomysłów.

Filmik Natalii Brożyńskiej spodobał mi się od momentu, kiedy go zobaczyłam u mojej przyjaciółki na blogu. Rozbija mnie to, że pani na co dzień też tak mówi… Miłość, dramat, trąby i prosiak statysta. Tego nie można nie pokochać!

Idźmy jednak dalej, do świata łączącego motywy Wschodu i Zachodu, czystej ekspresji rytmu i ruchu. Filmik reżyseruje Tokyoplastic (które to studio ma najdziksze menu startowe, jakie widziałam), a muzyka jest dziełem studia Adelphoi Music, które słynie z niezwykle poruszających brzmień… w reklamach, trailerach, zapowiedziach.

Czym jest tytułowa „praying machine”? Otóż w tradycji buddyjskiej stosuje się tak zwane młynki modlitewne, które wierny obraca, kiedy chce wypowiedzieć modlitwę, zapisaną na ich powierzchni. Młynek obraca się szybciej, więc i modlić się można szybciej, coraz szybciej, więcej i mocniej. Wiecie, że mnisi wykorzystywali do obracania młynków specjalne psy, spaniele tybetańskie? Interpretację filmu zostawiam Wam, moi czytelnicy, ja na nią wpadłam dopiero przed chwilą, ale miło by było się dowiedzieć, co Wy myślicie.

Teraz pora na porządne kopnięcie, bo za normalnie Wam dotąd było:

Film jest podróżą w świat ilustracji Jean-Philippe Masson’a który ukrywa się pod pseudonimem Muzo. Nie znajdziecie w internecie wielu jego prac, a szkoda, bo można nimi nieźle postraszyć sąsiadów, nie uważacie? Niektóre źródła podają, że on sam jest reżyserem, jednakże wydaje się, że film został popełniony przez Muzorama Team, niezależnie od autora tej dziwnej rzeczywistości. Ponadto większość „oglądaczy” poleca zasmakowanie filmu po ostrym sztachnięciu się marychą…

A teraz dla wytrwałych, coś normalnego i ślicznego:

http://www.youtube.com/watch?v=4mwLwkwR0yQ

… i wracamy do obłędu!

Paskudne, prawda? Widać, że to dzieło biednego, głodnego studenta… Internet pełen jest krótkich etiud – prac dyplomowych. „Drżące trąby”, animacja otwierająca ten wpis, również była robiona „pod zaliczenie” pierwszego roku. Niestety w Polsce kino animowane kojarzy się przede wszystkim z kreskówkami dla dzieci.

Na koniec, dla najwytrwalszych – dwa przeurocze filmiki na osłodzenie absurdu rzeczywistości. Pierwszy jest nauczką, że nie należy być świnią, drugi – że niektórzy nigdy się nie nauczą… i że nie wolno denerwować bobrów!

http://www.youtube.com/watch?v=bwksoFmbDeI

Mam nadzieję, że podobała się Wam dzisiejsza wędrówka po świecie animacyjnym. Do przeczytania wkrótce!

8 Replies to “Krótko i na temat: odrobinka absurdu”

  1. Ależ to cudne, mnie się wszystkie podobały :D!

    1. cieszy mnie to 😀 chyba zrobię osobną kategorię na te wszystkie wpisy z filmikami 🙂

  2. Drżące trąby to dla mnie jakiś nie do strawienia format zwłaszcza z komentarzem 🙂 ale pozostałe bardzo mi się podobały.

  3. Właśnie pooglądałem, wszystkie świetne 🙂

    Morał z ostatniej animacji: zatrudnianie najtańszych podwykonawców się mści.

    Ode mnie takie ci:
    * „Fifty percent grey” – https://www.youtube.com/watch?v=zCP9f0VicBE
    * „Day and night” – https://www.youtube.com/watch?v=VpN0vwgVBZk
    * „Oktapodi” – https://www.youtube.com/watch?v=badHUNl2HXU&feature=related

  4. Octapodi znam 🙂 http://kawazcynamonem.wordpress.com/2011/06/16/w-pogoni-za/
    Dzięki za pozostałe, są świetne 😀

  5. To ja może też podrzucę jakiś link – choć może nie do filmów typowo groteskowych, ale równie interesujących. 😉
    Lalkowa miniatura Burtona – Vincent – http://www.youtube.com/watch?v=PgMx6eNuA98
    I komputera Alma, klimatyczna niezwykle – http://vodpod.com/watch/2720344-alma-animation-short

    1. Leno, ja Cię zjem normalnie! Burton miał być gwoździem kolejnej odsłony „Krótko i na temat” 😛

  6. Aaa! Przepraszam. Jestem skruszona. 😀

Dodaj komentarz