My Little Pony: Friendship is Magic (serial)

Ten wpis dedykuję mojemu ćwierćwiecznemu bratu, który dziś się urodzinkuje. Mam nadzieję, że mnie nie zabije chłopak, ale słowo honoru, że to jest seria dla prawdziwych mężczyzn… 😀

W ramach odpoczynku od zbrodni i śmierci zabieram Was w podróż do różowego świata. Przyznam, że nie bardzo chciałam się zagłębić w te tęcze, kokardki i kwiatki muskane kopytkami. Nie wiem, może to późna pora, w jakiej oglądałam, a może kompletny brak zainteresowania kucykami w wieku dziecięcym, ale po trzecim odcinku zrobiłam się całkowicie bezbronna wobec tej szóstki babeczek z grzywkami.

To nie są typowe kucyki, jakie znamy z wcześniejszych produkcji, które generalnie miały napędzać sprzedaż i być ucieleśnieniem marzeń małych dziewczynek. Od razu widać, że ich pyszczki są słodkie, ale mają jakiś charakter. Ich mimika jest bardzo, ale to bardzo plastyczna – robią zeza, pokazują sobie języki, wybałuszają gały, mrugają, uśmiechają pełną gębą – to już nie są te majestatyczne „My Little Pony”, które przede wszystkim mają ładnie wyglądać. To są bohaterki z krwi i kości, a każda jedna budzi sympatię.

Każda kucykowa panna jest inna i to bardzo, bardzo wyraziście. Oczywiście, jak na zwyczaje kucykowe przystało, znak na pupie wskazuje czym dany kucyk się zajmuje, co mu sprawia radość, jednak nie wiem, czy znalazłabym w bajkach dla dzieci takiej zbieraniny indywidualności. Co jest najfajniejsze – owe różnice doskonale służą by dosłownie zasypać widza żartami wewnętrznymi, to znaczy takimi, które najlepiej zrozumie fan serii. Jak choćby w odcinku z tajemniczą Zebrą, którą kucyki podejrzewają o złe czary…

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=h7PGKcikaGY]

Śmieszne? Owszem, ale zapewniam, że o wiele bardziej skręca się ze śmiechu ktoś, kto zna wszystkie bohaterki. Siłą serii jest (o dziwo) inteligentny humor zgrabnie przeplatany gagami, tak, że nawet dorosły z przyjemnością ją obejrzy. I to nie dlatego, że wypełniona jest „dorosłym” humorem, jak „Shrek”, ale dlatego, że jest po prostu… uniwersalnie zabawna. Oczywiście nie wymagajmy cudów na patyku od fabuły, pamiętajmy, że jest to seria dla dzieci, ale nawet domyślając się zakończenia będziemy mieć świetny ubaw, bo kucyki są zdolne do naprawdę dzikich rzeczy.

Oj, te kucyki są słodkie, ale tak samo, jak czekolada z chili. Ani się spostrzeżesz, jak będziesz siedzieć z otwartą buzią nabierając gwałtownie powietrza. Oglądanie odcinków staje się nałogiem, z którego ciężko się wyrwać. Owszem, są odcinki słabsze, ale taki odcinek ze smokiem mogłabym oglądać raz po raz, bo tam po raz pierwszy zaczyna delikatnie ujawniać się dzikie szaleństwo kucykowe. To samo, które sprawiło, że Twilight Sparkle z wściekłości stanęła w płomieniach (co mnie osobiście skojarzyło się z „Dragon Ball”), pozbawiło Pinky Pie loczków na głowie i zamieniło Fluttershy w geniusza zła.

Co z tego, że to są kucyki? Bohaterki mają wszystko to, co potrzebne jest do stworzenia świetnego serialu. W dodatku za design postaci odpowiada pani, co maczała palce w serii „Atomówki”, więc możemy spodziewać się cudownie przesadzonych ekspresji i ruchów. Zaskoczę Was, ale większość dorosłej widowni to młodzi mężczyźni, którzy jednoczą się w internecie pod hasłem, że trzeba być prawdziwym mężczyzną, żeby oglądać kucyki. Podchodziłam do tego sceptycznie, ale jest coś w tej serii epickiego, coś tak przykuwającego w dziwny, zdecydowanie nie-słodki sposób. Równocześnie słodkim pozostając.

Oglądaczom zdecydowanie polecam wersję angielską, choć polski dubbing nie jest taki zły. Niemniej angielskie głosy mają w sobie niesamowity potencjał, taka na przykład Applejack mówiąca z pięknym, teksańskim akcentem… Nie mówiąc już o piosenkach, które włażą w ucho i nie chcą wyjść przez całe popołudnie. Jeśli chodzi o mnie, to z przyjemnością kiedyś siądę z moim dzieciakiem i obejrzymy wszystkie odcinki i zatańczymy do takich perełek, jak ta:

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=iJJ94uw05KQ]

My Little Pony: Friendship is Magic, 2010

14 Replies to “My Little Pony: Friendship is Magic (serial)”

  1. *BROHOOF*
    😀

    1. Brochów..? ;P

  2. *BROHOOF* indeed! 😀

  3. srebrny chłopak :P says: Odpowiedz

    aż do dziś nie wiedziałem, co znaczy być prawdziwym mężczyzną…wiem też, że nim nie jestem…i czas to nadrobić! *idzie ściągać kucyki*

    <3 i :* też Sis!

  4. Ja się zakochałem w Pinkiepie i AJ. 🙂
    Ale dziewczyna nie jest zazdrosna, bo też się zakochała. 😉

    *BROHOOF*

  5. Ten filmik jest świetny. Fakt mimika twarzy i wyrażanie się są… interesujące ;D Może się skuszę ;D

  6. Everypony knows, że to świetna seria. Chociaż sam nie należę do ortodoksyjnych bronies, co jakiś czas połykam odcineczek.

    Chociaż początki były trudne – wzrokowcem jestem i rozumiałem co drugie zdanie AppleJack, a ze szwargotem Pinky dalej nie nadążam.

    Za to swoje serce oddałem Rainbow Dash 😛

  7. No i nie można zapomnieć o dziesiątkach milionów obrazków i zmontowanych filmach atakujących internet. Nawet na naszym rodzimym podwórku:
    http://www.youtube.com/watch?v=T3QjsGrDFn0&feature=related

    1. ( BUMP! 😛 )
      Aż obejrzałem i lepiej wyszło „do roboty”, wg mnie.
      Co do samych kucyków, to muzyka jest świetna – i nie mam na myśli tylko utowrów śpiewanych: ta cała super zsynchronizowana muzyka z tła naprawdę dużo dodaje. (Zwłaszcza dwie sceny mi przychodzą na myśl: jak Twilight obrywa w głowę zawartością ciężarówki oraz cute mark crusades „crusade-ują”.)

    2. Nawet obejrzałem – wg mnie lepsze jest „do roboty”.
      Co do kucyków i muzyki: to ekipa od udzwiękowienia powinna dostać jakąś nagrodę, bo tak utwory (śpiewane) jak i muzyka w tle są genijalne. (Ujęcie jak na Twilight spadają rzeczy? Scena jak Cutie Mark Crusaders robią głupie rzeczy żeby dostać znaczek?)
      Jeśli też tak uważacie to klikać linka: http://www.petitiononline.com/p1nk13pi/petition.html może wydadzą OST, ale trzeba pokazać że takowy chcemy.

  8. Małe sprostowanie:
    To nie Craig McCracken (twórca Atomówek) jest odpowiedzialny za design postaci, tylko jego żona, Lauren Faust (która swoją drogą również pracowała nad Atomówkami – była odpowiedzialna za storyboardy).

  9. sorry, my bad, teraz doczytałam porządniej i faktycznie >.<

  10. Nie zgodzę się ze zdaniem „choć polski dubbing nie jest taki zły”, on jest do bani! MLP ma swoją magię jedynie w wersji oryginalnej.

Dodaj komentarz