O północy w Paryżu (2011)

„Nowy film Woody’ego Allena” – dla jednych oznacza to obowiązkową wyprawę do kina, dla innych obowiązkowe trzymanie się z daleka. A mnie to ni ziębi, ni grzeje. Pana Allena widziałam aż dwa filmy: Co nas kręci, co nas podnieca oraz Poznasz przystojnego bruneta. Nie wyrobiłam sobie przez to zdania o tej, jakby nie było, ikonie kina, więc O północy w Paryżu obejrzałam bez uprzedzeń czy wysokich oczekiwań. Po prostu stęskniłam się za Paryżem.

Przyznaję, po czterech cudownych dniach spędzonych w Paryżu łaskawszym okiem patrzę na wszystko, co związane z tym miastem. O północy w Paryżu trafił więc do mnie nie tylko tematyką, ale nawet samym tytułem – moja osobista przygoda z Paryżem też zaczęła się o północy.
Film kupił mnie pierwszymi trzema minutami. Krótkie migawki miasta, opatrzone przyjemną muzyką, momentalnie wrzuciły mnie w ciepło-sentymentalny nastrój, który trwał już przez cały seans. Sama historia, też na swój sposób magiczna, tylko dopełniła dzieła.
Bohaterowie zostają nam przedstawieni na zasadzie kontrastu – mocno bujający w chmurach pisarz i jego twardo stąpająca po ziemi narzeczona. Światy tak zupełnie różne, że trudno pojąć, jakim cudem ta dwójka zdecydowała się na wspólne życie. Najbardziej widoczna różnica między nimi: ona chce mieszkać w Ameryce, on marzy o małym mieszkanku, gdzieś wśród poddaszy Paryża. Ona uwielbia nowoczesność, on najchętniej przeniósłby się w czasie do złotych lat dwudziestych ubiegłego wieku. Do jego własnej belle epoque. Czy uda im się pogodzić te dwa, skrajnie różne marzenia?
Film odpowiada na to pytanie, ale nie ono jest tutaj najważniejsze. Bo oto zegar wybija północ, a zagubionego w Paryżu pisarza porywają… jego ulubieńcy z zeszłego wieku. Spełnienie marzeń? Tak, na pewno. Ale czy na pewno dobrym pomysłem jest marzyć w ten sposób? I to, moi drodzy, jest w tej historii najciekawsze.

Powtórzę jeszcze raz: film mnie oczarował. Trafił idealnie w nastrój i oczekiwania. Główny bohater momentalnie wzbudził moją sympatię – po części dlatego, iż jako żywo przypominał mi pewną osobę (z którą ów film oglądałam), a po części dlatego, że doskonale rozumiałam jego marzenie.
Jeżeli nie szukacie akcji, pościgów i wybuchów, a wolicie niespiesznie opowiedzianą historię, rysowaną ciepłymi kolorami, okraszoną dźwiękami gitary i akordeonu – sięgajcie śmiało po O północy w Paryżu. Dajcie się zauroczyć magii tego miasta (:

Tytuł: O północy w Paryżu (Minuit a Paris)
Scenariusz i reżyseria: Woody Allen
Obsada: Owen Wilson, Rachel McAdams, Marion Cotillard, Kathy Bates, Adrien Brody, Carla Bruni i inni
Rok produkcji: 2011


[youtube=”http://www.youtube.com/watch?v=9GJFH6THhds”]

9 Replies to “O północy w Paryżu (2011)”

  1. Film rzeczywiscie wspanialy. Odnosze wrazenie, ze Allen staje sie lepszy z wiekiem. Probowalem obejrzec jego starsze filmy i nie moglem zmeczyc. Ten para-detektywistyczny gdzie staraja sie odkryc czy sasiad rzeczywiscie zabil zone ogladalem juz w trzech podejsciach i wciaz nie moge skonczyc.

    1. Nie zabierałam się jeszcze za starsze, aczkolwiek czekają w kolejce, polecone przez znajomych. Zobaczymy 😉

  2. Właśnie oglądam! Niesamowity zbieg okoliczności!

    1. Wielkie umysły myślą podobnie!

  3. Chciałbym obejrzeć ten film – jeżeli jest w Paryżu, to musi być świetny… (również zapraszam na opowiadania na moim blogu http://cezaryniedzwiecki.wordpress.com/ 🙂

    1. To szukaj jeszcze Paris, je t’aime – też o Paryżu i też zacny 🙂

  4. Kiedy film się skończył byłam zdziwiona, że to już, ale jak to tak, że już, ja chcę jeszcze 🙂

    1. Prawda? Taki przyjemny nastrój, tak miło, a tu nagle pf! koniec! Nie fair 😛

  5. Witaj:)
    Ja film widziałam kilka miesięcy temu i także mnie oczarował. Lubię Allena (chociaż wole te starsze filmy), ale tym filmem mnie na nowo Allen kupił. Cudne, ciepłe, przezabawne i inteligentne, do tego przyjemne. Czego chcieć więcej? o tym filmie i o własnej alternatywnej wersji pisałam na blogu

    http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2011/09/imieninowy-allen-o-ponocy-w-paryzu-i.html

    jak masz chęć zapraszam:) Pozdrawiam i uciekam spać.

Dodaj komentarz