Podróże z Charleyem – John Steinbeck

Steinbeck

Ci, którzy już trochę mnie znają, wiedzą, że z „poważnymi” pisarzami zazwyczaj jest mi nie po drodze. Skąd więc nagle Steinbeck? Ano stąd, że z literaturą podróżniczą jest mi o wiele bardziej po drodze. I wobec powyższego z chęcią przyłączyłam się do „poważnego” pisarza i jego psa w ich podróży przez Amerykę.

Wyprawa (…) jest pewną istnością, różną od wszystkich innych podróży. Ma swoją osobowość, temperament, indywidualność, jedyność. Podróż jest osobą samą w sobie; nie ma dwóch jednakowych. A wszelkie plany, zabezpieczenia, regulacje i przymusy są zbędne. Po latach zmagań stwierdzamy, że nie my robimy podróż; to podróż robi nas.*

Zbliża się lato i biura podróży coraz bardziej zawzięcie namawiają nas do skorzystania z ich fantastycznej oferty. Tydzień na Karaibach? A może w Turcji? Dwa tygodnie na Krecie, żeby można było się opalić i zwiedzić ten słynny labirynt… Plakaty i witryny wykrzykują w naszą stronę kolejne hasła, kolejne państwa, kolejne cudowne miasta. I jest to świetna sprawa… Ale nie dla kogoś, kto mniej przejmuje się celem podróży, a bardziej samą podróżą.

Osobiście plasuję się chyba gdzieś pośrodku. Nie ma mowy, żebym pojechała gdzieś na tydzień tylko po to, by leżeć na plaży. Raz, że nie znoszę się biernie opalać, a dwa, że nie lubię takiej… stacjonarności. Z drugiej zaś strony daleko mi do wyczynowca, który będzie wstawał o 5 rano i kładł się spać po północy (albo wcale), byleby tylko zobaczyć wszystko, co się da. Nie wezmę też plecaka i nie wybiorę się autostopem przez Europę, bo po prostu się boję. Chcę zobaczyć wiele, ale nie chcę się za bardzo oddalać od cywilizacji. Mogę chodzić cały dzień po górach własnym, spokojnym tempem, ale wieczorem chcę dotrzeć do wygodnego łóżka bez robali i pająków…
To w prawdziwym życiu. A w tym drugim mogę już z czystą przyjemnością towarzyszyć bohaterom powieści w ich najbardziej szalonych wędrówkach.

Czy wyprawa Steinbecka była szalona? Może trochę. Ale przede wszystkim była niesamowita. Bo oto starszawy już pan poskładał sobie jeżdżący domek (który dzisiaj nazwalibyśmy kamperem własnej roboty), wziął na pokład swojego psa, zapas jedzenia, materiały do zapisywania myśli… i wyruszył w podróż przez Amerykę.

Dlaczego właśnie tak? Ponieważ Steinbeck zorientował się, że tak naprawdę niewiele wie o swoim kraju. Jak sam napisał:

Znałem przemiany jedynie z książek i gazet. (…) Krótko mówiąc, pisałem o czymś, czego nie znałem, a wydaje mi się, że u tak zwanego pisarza jest to przestępstwem.**

To mogłaby być po prostu interesująca powieść drogi… gdyby napisał ją ktoś inny w innym czasie. Ale zrobił to właśnie Steinbeck i zrobił to ponad pięćdziesiąt lat temu. Ameryka, którą odkrywa przed nami i przed samym sobą, wydaje się być przesłonięta filtrem fotograficznym, który nadaje jej odcieni sepii. Przed naszymi oczami malowany jest obraz jak ze starego filmu – nieco wyblakły, spokojny, niemalże uśpiony. A w każdym razie takie odniosłam wrażenie, gdy zanurzyłam się w lekturę. Czytałam o świecie tak różnym od tego, który nas obecnie otacza. Różnice były kolosalne, ale kryły się też w szczegółach. W pierwszym momencie trudno było zrozumieć, dlaczego zagubiony na trasie Podróżnik nie wyciągnie komórki i nie odpali sobie nawigacji satelitarnej, tylko zatrzymuje się na poboczu i rozkłada mapę, albo pyta miejscowych o drogę. Dopiero po chwili przychodziło oświecenie, a wraz z nim poczucie, że coraz bardziej wpada się w ten jakże odległy świat. Wraz z kolejnymi przeczytanymi stronami traciło się kawałek rzeczywistości – komórka z internetem, komputer, telewizory, samochody z napędem hybrydowym, fast foody na każdym zakręcie drogi… Wszystko to przepadało, otrzymując etykietkę „science-fiction”. Został tylko Podróżnik, jego obserwacje i napotkani po drodze ludzie.

– Pan tym jedzie?
– Jasne.
– Dokąd?
– A wszędzie.
(…)
– Boże! Chciałbym też pojechać.
– Nie podoba się panu tutaj?
– Owszem. Dobrze jest, ale chciałbym pojechać.
– Nawet pan nie wie, dokąd jadę.
– Obojętne. Chciałbym pojechać gdziekolwiek.***

Ogromnie się cieszę, że miałam możliwość przyłączyć się do Steinbecka w jego podróży. Podróży przez Amerykę, ale też podróży w czasie. Podróży bezlitosnej, bo nie pozwalała na dłuższy postój w jednym miejscu, nawet jeśli historia któregoś gospodarza czy przypadkowego znajomego do tego zachęcała. Na szczęście Steinbeck okazał się być doskonałym obserwatorem, a jego uwagi i komentarze skutecznie zagłuszały świadomość tego, że do końca podróży było coraz bliżej.

Czy można powiedzieć, że cel tej podróży został osiągnięty? Poniekąd tak. Zobaczyliśmy na własne oczy Amerykę spoza nagłówków gazet i audycji radiowych. Posłuchaliśmy krótkich, ale znaczących opowieści ludzi, których spotkaliśmy po drodze. Dla mnie, jako współczesnego czytelnika książki napisanej kilkadziesiąt lat temu, lektura ta miała dodatkową wartość – pokazała, jak bardzo tamten świat różni się od mojego. Jak wiele się zmieniło w tak krótkim czasie… Ale coś jednak pozostało niezmienne – pragnienie wędrowania. Dlatego też z wielką nadzieją będę wypatrywać polskiego tłumaczenia A Russian Journal – zapisków z podróży Steinbecka przez Związek Radziecki w czasach zimnej wojny.

Cytaty, które pojawiły się w tej recenzji, znajdziecie w Podróżach z Charleyem:
* str. 10
** str. 11
*** str. 34

John Steinbeck Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki, wydawnictwo Prószyński i S-ka 2014

8 Replies to “Podróże z Charleyem – John Steinbeck”

  1. Tej jeszcze nie czytałam, ale Steinbeck to klasa sama w sobie, także chętnie wybiorę się z nim w podróż przez Amerykę 🙂

    1. Szerokiej drogi 😉

  2. Steinbeck nie musi być zaliczany do „poważnych” autorów. Polecam „Tortilla Flat” – lekka, prześmieszna książka, której nie da się nie lubić i nie da się nie przeczytać w jeden dzień 😀

    „Podróże z Charleyem” też ciekawe, miały wiele ważnych momentów, jak choćby temat rasizmu, nielogicznych przepisów czy ogólnie Amerykanów 🙂

    1. Za polecenie dziękuję, skorzystam 🙂 Po „Podróżach…” na pewno będę chciała zaznajomić się bliżej z Autorem, więc akurat będę miała ku temu sposobność, zanim dopadnę „A Russian Journal”.

  3. Cudo, cudo, cudo, po które w końcu muszę sięgnąć 😀 Nie dość, że to Steinbeck, to jeszcze na dodatek w drodze i z psem! <3

    1. Ciekawe, jakie wrażenie wywrze na Tobie ta książka, skoro już znasz Steibecka… Daj znać 🙂

  4. Zainteresowałam się. Dodaję do listy „Do przeczytania”

Dodaj komentarz