Ogromne miasto o bogatej i ciekawej historii. Ikona i duma Rosji – Sankt Petersburg, przez miejscowych zwany pieszczotliwie „Piter”. Tutaj w każdej chwili, w każdym miejscu krzyżują się drogi wielu ludzi. Nieznajomych i przyjaciół. Niektórzy się jeszcze kiedyś spotkają, ale zdecydowana większość pozostanie dla innych tylko „tym kolesiem, który szturchnął mnie ramieniem na przejściu dla pieszych”. Ale nie szkodzi. Życie i tak będzie ciekawe.
Cała historia zaczyna się właśnie od takiego przypadkowego spotkania. Masza, młoda i pełna energii spikerka tytułowego radia Piter FM, gubi na przejściu dla pieszych swój telefon. Sprawca pozostaje nieznany, ale telefon nie ginie całkiem. Podnosi go Maksym – nieco rozczarowany życiem w Petersburgu, obiecujący architekt. Gdy dziewczyna w końcu orientuje się, co też stało się z jej telefonem, dzwoni na swój numer.
Jak myślicie, co będzie dalej? Porozmawiają chwilę, umówią się na spotkanie, pójdą na kawę i już zostaną razem? Nie chcę was rozczarować, ale Piter FM jest o wiele bardziej przewrotnym filmem. Tak, dokładnie „przewrotnym”. Dzięki temu nie sposób się nudzić podczas oglądania.
W Petersburgu nie ma czasu na nudę. Obserwowanie poczynań dwójki głównych bohaterów to tylko część zabawy. Twórcy filmu dopilnowali wielu innych szczegółów. Ot, chociażby postacie drugoplanowe, jak koleżanka Maszy z radia, czy znajomi Maksyma, ale przede wszystkim postacie epizodyczne – mieszkańcy Petersburga. To także dla nich warto zobaczyć ten film. Szybkie, przelotne rzuty oka na codzienne życie pani z budki przy metrze, policjanta, bezdomnego, naciągaczki, tworzą barwną i zróżnicowaną panoramę. Wystarczy jedno zdanie, wypowiedziane przez nich, a już uśmiechamy się pod nosem nad celnym opisem rzeczywistości.
To między innymi ujęło mnie w Piter FM – trafne i nieco ironiczne obserwacje rzeczywistości. Nieszablonowe podejście do tego, co Zachód nazywa „komedią romantyczną”. Bo owszem, Piter FM jest komedią. Czy romantyczną? Po części też, choć bardziej skłoniłabym się ku etykietce „obyczajowa”. Jest to pięknie opowiedziana historia jednego przypadku, który wywołał lawinę innych. Tych bardziej i mniej zabawnych, łatwych i trudnych wyborów i decyzji.
Jak na film, którego bohaterka pracuje w radio przystało, oprawa muzyczna jest naprawdę dobra. Rosyjskie piosenki, ładnie komponujące się z nastrojem chwili i przede wszystkim z kadrami. Bo ujęcia w Piter FM są świetne. Kamera często przekrzywia swoje szklane oko, by pokazać nam świat z innej, niecodziennej perspektywy. A ciemna sylwetka Maksyma na tle zachodzącego słońca, otulającego Petersburg, na długo pozostanie mi przed oczami.
Piter FM to film zaczynający się od przypadku. Jednego, błahego zdarzenia, które wywołuje uśmiech politowania na twarzy widza. Ale minuty filmu mijają, a uśmiech staje się coraz bardziej szczery. Bo co tu dużo mówić – film jest uroczą opowieścią o życiu. Tylko tyle i aż tyle. Polecam Piter FM na spokojne wieczory przy kawie i ciastkach. Nie obawiajcie się, nie będzie za słodko. Będzie dokładnie w sam raz.
Mam, mam, nie zdążyłam jeszcze obejrzeć, ale wkrótce, a po Twoim opisie, bardzo wkrótce, bo zmęczona jestem poważnymi sprawami to mi taki film dobrze zrobi 🙂