Rewolver (2005)

Akcja akcją, Jakub Jakubem, a recenzje się same nie napiszą, a film, który mam zamiar zaprezentować jest zaiste wyjątkowy. Gangsterka w klimatach Lyncha? Czemu nie!

Ech, chodzę wokół słów jak pies koło jeża, z której strony bym się nie zabierała, z tej nie wychodzi tak, jakbym chciała. Problem jest w tym, że film bardzo trudno jest ująć słowami, gdyż zwykła opowiastka o największym przekręcie wszech czasów (skąd my to znamy?) niekoniecznie opowiastką o przekręcie jest. Równocześnie jest. I nie jest. Dużo tego „jestestwa” się pęta po akapicie, a miało o filmie być.

Zacznę od tego, że miłośnicy filmów typu „Żądło” czy „Oceans’ Eleven” mogą zatrzeć ręce, choć im dalej w las, tym bardziej będą mieć utarty nos. Ritchie, który przyzwyczaił nas do filmów typu „Snatch” („Przekręt”), świetnie wprowadza nas w świat małej gangsterki brytyjskiej, świat, gdzie czasem płotki mają ochotę połknąć grubą rybę… i im się to udaje. Tylko co robią tu położone na ziemi karteczki, które ratują bohatera z opałów?

Szybko zwykła opowiastka o drobnym oszuście przeradza się w wybuchową mieszankę „Mulholland Drive” z „Fargo”, o dziwo, nie tracąc przy tym na lekkości. Kim są „przyjaciele” głównego bohatera? Dlaczego główny „zły”, Macha, ma obsesję na jego punkcie? Dlaczego Sorter zabił kelnerkę? Co w tym robią Chińczycy i – na końcu – KIM JEST PAN GOLD?!?!

Odpowiedź w tym wypadku jest jak… głowa, każdy ma swoją. Moja wersja skażona jest psychologią z racji zawodu, ale myślę, że widz z przyjemnością odkryje w filmie to, co akurat jest dla niego najważniejsze. Poza tym, pomijając tajemnice wszechświata i przekrętów, rewelacyjnie się bawiłam obserwując Sortera, zawodowego zabójcę w akcji, a scena pościgu za głównym bohaterem, która skończyła się dość nieszczęśliwym upadkiem goniącego, jest perełką czarnego humoru, który połyskuje od czasu do czasu w treści, puszczając mroczne oczko do widza.

Pozachwycam się jeszcze nad grą aktorską, dobrze? Jason Statham jest jednym z moich ulubionych Brytyjczyków, wiec oczywistym było, że mi się spodoba (nawet w wersji brodato – rozkosmanej), ale szczególny zachwyt wzbudził w mych trzewiach  Ray Liotta i jego psychotyczne, błękitne oczęta. Dodajmy jeszcze „urodzonego dla mafii” Vincenta Pastore i Marca Stronga w roli Sortera i mamy kawał naprawdę dobrego aktorstwa. W dodatku w oprawie mrocznych ujęć i dynamicznej pracy kamery.

Dużo strzelania, trupów i krwi, które wcale nie są ohydne, a równocześnie nie są groteskowe jak w przypadku filmów spod znaku Tarantino czy Rodrigeza. W końcu Sorter zabił kelnerkę. I nie tylko.

Cóż, pozostaje mi tylko trzymać kciuki za Was, czytelnicy, żebyście znaleźli swojego Golda i zrobili użytek z rewolweru. Tak, zróbcie, koniecznie – w końcu nikt nie chce stać przed windą i krzyczeć „bój się mnie” do uśmiechniętego gangstera…

Rewolwer, 2005
reż. Guy Ritchie
scen. Guy Ritchie, Ethan Gross
wyst. Jason Statham, Ray Liotta, André Benjamin, Vincent Pastore, Mark Strong
muzyka: Marco Beltrami /p>

 

9 Replies to “Rewolver (2005)”

  1. Ritchie, Statham… Zaklepane i wisi na liście do obejrzenia. 8)

    Szkoda, że nie wspominasz o muzyce. 🙂 Znaczy to takie moje subiektywne „szkoda”, bo po prostu w „Snatchu” była przemiodna, tak samo w najnowszym Holmesie, więc zastanawiam się, jak jest tutaj.

  2. Ja generalnie o muzyce nie wspominam, bo jestem dziwakiem, dla którego muzyka jest ważna o tyle, że nie przeszkadza w odbiorze >.< ale mój Misiomiej mówi, ze jest przemega, wiec wierzę mu na słowo i niniejszym polecam.

  3. Bardzo mi się podobał 🙂

  4. To ja chyba muszę to zobaczyć 🙂 szczególnie, że z Twojej recenzji film aż nadto przypomina mi „Rock’N”Rolla” również Guya Ritchiego. A że reżysera darzę uwielbieniem niezmąconym nawet przestrasznym „Swept Away”… Zdecydowanie, „Revolver” będzie kolejny 🙂

  5. Mark Strong generalnie jest aktorem, którego ostatnio sporo spostrzegłam w filmach i podoba mi się to jak gra.

  6. Mark Strong… tak, też go sporo widuję – niestety, póki co w dość podobnych rolach czarnych charakterów: Septimus w „Gwiezdnym pyle”, Lord Blackwood w „Sherlocku Holmesie”, chyba też coś niezbyt pozytywnego w „Robin Hoodzie” (zresztą, cały ten film jest niezbyt pozytywny, ale to inny temat xD )… Nie mówię, że nie gra innych ról – po prostu nie trafiałam. 😛 Toteż na podstawie dotychczasowych obserwacji – gra monotonnie. xD

    Zobaczymy, zobaczymy. 🙂
    Po rekomendacji muzycznej^^ zobaczymy na pewno. 😉

    1. Polecam w takim razie 'Body of Lies’, gdzie Mark gra szefa służb specjalnych Jordanii. Miodzio 🙂

  7. Uwielbiam ten film, za każdy razem odkrywam w nim coś wiecej, coś bardziej dla mnie, coś poważniejszego i rozjaśniającego zarówno kacje w samym filmie, jak też wszlekie akcje w życiu.

    Ale nie powiedziałabym, że jest „lynchowski”.
    jest z gruntu” ritchiowski”.
    Bardziej niż „Przekręt” czy nawet „Rock’N’Rolla”.
    Za to kocham Ritchiego.
    Za to kocham Stathama.

  8. Rock’n’rolla przy Revolverze jest zdecydowanie prostą, zwykłą, uroczą opowiastką. Revolver zdecydowanie jest abstrakcją chwilowo przerastającą moje pojmowanie, acz Ray Liotta w szlafroczkach i gatkach zagrał wyśmienicie.

Dodaj komentarz