Sherlock Holmes (2009)

Pamiętacie Sherlocka Holmesa? Tego angielskiego, spokojnego i dystyngowanego dżentelmena. Pamiętacie, prawda? Jeśli tak, to zapomnijcie. Zapomnijcie o tym, co dotychczas czytaliście lub widzieliście i przygotujcie się na coś zupełnie nowego.

Przedpremierowy pokaz filmu w Cinema City odbył się przy pełnej sali. Trudno określić reakcje widzów jeśli chodzi o sam film, bo tuż za drzwiami z napisem „wyjście ewakuacyjne” zobaczyliśmy obraz jak po burzy: przepełnione kosze i poukładane wokół nich dziesiątki pudełek po popcornie. Rozbawiło to wszystkich, niektórzy nawet zdjęcia robili. Ale, wystarczy tej dygresji, przejdźmy do rzeczy.

Dlaczego sugeruję, żebyście zapomnieli o obrazie Sherlocka Holmesa, jaki zapewne macie w swoich głowach? Wiele mówi nazwisko reżysera – Guy Richie. Kto kojarzy jego inne filmy (Przekręt, Porachunki) wie, o czym mówię. Dla niewtajemniczonych: filmy pana Richie (a przynajmniej te, które obejrzałam) charakteryzują się zabójczą akcją i humorem. To oczywiście w wielkim skrócie. Co więc wniósł do historii starego dobrego Sherlocka? Otóż nasz nowy pan Holmes (w tej roli świetny Robert Downey Jr.) nie jest statecznym obywatelem Londynu. Skacze z okien, wdaje się w bójki z rzezimieszkami i dorabia uczestnicząc w pseudo-bokserskich walkach. Do tego jest niespokojnym wynalazcą, który potrafi strzelać z rewolweru do ścian własnego pokoju, by wypróbować prototyp tłumika. Ale wciąż ponad to wszystko wybija się jego fenomenalny zmysł obserwacji i zdolności dedukcyjne*. Sherlockowi towarzyszy niezastąpiony doktor John Watson (Jude Law) – kawaler w okolicach czterdziestki, z widokiem na rychłą żeniaczkę. Razem tworzą wielce niecodzienny duet.

Po wyjściu z seansu z zaskoczeniem stwierdziłam, że film trwał ponad dwie godziny. Mimo to nie czułam znużenia, co chwilę łapana byłam w kolejne zwroty akcji, bez możliwości na krótką drzemkę. Historia kręci się wokół modnego ostatnimi czasy tematu tajnych stowarzyszeń. Skoro tylu już ludzi walczyło z nimi, to dlaczego by nie dać szansy także Holmesowi? Pozornie sprawa zostaje rozwiązana już na początku filmu – główny złoczyńca zostaje złapany, osądzony i stracony. Ale to oczywiście dopiero początek właściwej zabawy. Im dalej w las, tym mroczniej. Pojawia się coraz więcej znaków wskazujących na udział samego diabła w tej rozgrywce. A żeby nasz dzielny duet nie miał zbyt łatwo, do gry wkracza także Irene Adler, która potrafi zawrócić w głowie nie tylko Sherlockowi.

Zabawa na filmie jest naprawdę przednia. Z ciekawością przyglądałam się Sherlockowi przy jego standardowej pracy detektywa, polegającej na zbieraniu poszlak, gdy uciekał przed pomniejszymi sługusami Złego czy kiedy prowadził wewnętrzne monologi. Postacie doktora Watsona (jego dialogi z Sherlockiem są kapitalne) oraz Irene Adler również potrafią zaskoczyć czymś ciekawym. Fabuła nie jest skomplikowana, co sprytniejsi nie powinni mieć problemów z „wydedukowaniem” rozwiązania już w połowie filmu. Podobała mi się jednak na tyle, że nie potrafię na tę prostotę narzekać. Zwłaszcza, kiedy temu wszystkiemu towarzyszy muzyka mistrza Hansa Zimmera.

Zaczęłam od małego porównania tego „nowego” Sherlocka ze „starym”, ale nie skupiajcie się na tym zbytnio. Nie warto się zastanawiać, który z nich jest lepszy, albo co też kino potrafi zrobić nawet z takimi, wydawałoby się niezłomnymi, ikonami. Naprawdę. Jeżeli potraficie zapomnieć o Sherlocku, jakiego znacie, to śmiało idźcie do kina. Film dostarczy wam tony świetnej i inteligentnej rozrywki.

* tak naprawdę to Sherlock Holmes posługuje się indukcją – zbiera szczegóły i formułuje z nich ogólne wnioski, które czasami mogą być błędne (nawet w tym filmie znajdziecie potwierdzenie)

8 Replies to “Sherlock Holmes (2009)”

  1. No cóż. Zbyt wiele po filmie nie oczekuję, więc… Ale dam mu szansę, a nuż pozytywnie się zaskoczę.

    I tak z zupełnie innej beczki:

    Mirando, czy to możliwe, że w ostatni dzień roku podróżowałaś pociągiem relacji Worcław-Kraków?
    Przechodziłem wzdłuż przedziałów i usłyszałem dosyć znajomy głosik. Niestety jego źródła nie udało mi się zlokalizować 😉

  2. Ja po obejrzeniu samego zwiastuna wyrobiłam sobie już wstępnie opinię, która okazała się całkiem trafna. Zresztą słusznie mówisz, nie oczekuj wiele, niech Cię film zaskoczy.

    Co do innej beczki: to musiała być jakaś uzurpatorka ;] Ja w tym czasie siedziałam pod Krakowem. (no, siedziałam to może źle powiedziane… 😛 )

  3. Bardzo chętnie się do kina wybiorę, porównywać zaś Sherlocków nie mam najmniejszego zamiaru, mogłoby mi to zepsuć zabawę. A nie ma co ukrywać, że jeśli chodzi o ten film, jedyne czego oczekuję to zabawa właśnie… 🙂

  4. Mirando, zaintrygowałaś mnie panną Irene, szczegolnie, że raz, ta postać faktycznie wystepowała w historiach o Scherlocku, a o i le dobrze pamiętam, to w „Klubie Dumas” miała tak na imię zielonooka panna, która nauczyła się pewnych sztuczek podczas walki z archaniołami… Diabeł, powiadasz? cóż…

  5. Hmmmm
    Nie dośc, ze rezyser BOSKI
    aktorzy CUDOWNI
    to jeszcz temat REWELACYJNY

    na pewno obejrzę

  6. obejrzane 😀 krcze, dawno się tak dobrze nie bawiłam – doprawdy, z trójcy filmów, na których byłam w kinie w tym miesiącu ten był najlepszy 🙂 Dostałam to, co chciałam, w ślicznym, bardzo prawdopodobnym klimacie, obydwaj panowie świetnie się uzupełniają a Robert Jr gra wręcz magicznie -aż sie czuje, że Holmes nie jest po prostu narwanym detektywem, tylko osobą dotkniętą klątwą inteligencji tak wielkiej, że męczącej. Scena, kiedy siedział w restauracji i widział każdy szczegół… a, w książce też tak było, że Holmes rozwiązywał sprawy nie wychodząc z domu, tylko czytając uważnie gazety 😛
    Bombastyczny film 🙂

  7. Fajny film przygodowy, ale nic nadzwyczajnego. Nic co pamiętałoby się miesiąc po oglądnięciu.

  8. best
    movie
    evah
    !!!!1111oneoneelevenover9000
    😛

Dodaj komentarz