Sprostowanie

Wymiana maili i komentarzy z przemiłymi paniami z wydawnictwa Prószyński i s-ka uświadomiła mi, że zbyt ostro potraktowałam ich ksiażkę. Moja literacka pasja poniosła mnie bardzo daleko, wobec tego wszystkich urażonych recenzją ksiażki „Matki, żony, czarownice” bardzo przepraszam.

PS. Tu było coś o kajaniu się i nie braniu mnie na poważnie. Pal sześć, recenzja siłą rzeczy nie może być brana jako wyrocznia, kto to robi, ten trąba. Ja się przy jej pisaniu tak świetnie bawiłam, jak chyba nigdy.

16 Replies to “Sprostowanie”

  1. Yyyyy… Zalatuje to lekko cenzurą, chyba, że i ja się mylę…

  2. Łeeee, ale po co to sprostowanie? Przecież nikomu krzywdy nie zrobiłaś, a śmiem twierdzić, że wielu nawet przyciągnęłaś do tej książki swoją błyskotliwą recenzją.
    Dziwne :/.

  3. To sprostowanie czy przeprosiny? Bo jest różnica.
    A recenzja wisi dalej, i to w niezmienionej formie… więc?

    1. jak to, niezmienionej? usunęłam tytuł i znacznik „szajs tygodnia” i prostuję, żeby nie czytać „na serio” 🙂

  4. Zbyt ostro? Eee tam, skoro tak czułaś, tak tę książkę odebrałaś to jaki problem. Chyba, że wydawnictwu zależało na laurce….
    Jak dla mnie to dałaś wgląd w treść, swoje zdanie uzasadniłaś. Czytałam bardzo różne recenzje tej książki, nie tylko Tobie się nie spodobała. A pewnie wiele osób taki negatywny osąd skusi, by się samemu przekonać. Nikt rozsądny nie traktuje blogowych opinii (subiektywnych z założenia) jako wyroczni.
    Pozdrawiam.

  5. Ja od siebie dodam, że wymiana mailowa faktycznie była miła, a sprostowanie dałam sama, ze swej nieprzymuszonej woli. Prószyński nie zabrania negatywnych opinii, mieli się w sumie prawo wkurzyć o ten „szajs” 😛

  6. Miałam, zachęcona szyszkową recenzją, zapisać się na to cudo w bibliotece, ale Szyszka była uprzejma przysłać mi swój egzemplarz i mam go w ręku. Już pierwszy rzut oka wystarczy aby się zorientować, że książkę można czytać z metronomem. Większość zdań ma długość jednej linijki. Gdybym prowadziła takie dialogi z kimkolwiek, nieznający języka polskiego mógłby pomyśleć, że szczekam. Gdybym musiała przeczyta to cudo komuś na głos, bardzo bym się zmęczyła, taka zdecydowanie nieradiowa ta proza Brak przecinków też jest od razu widoczny. Może „Prószyński „wziąłby sobie do serca uwagi i zatrudniał lepszych redaktorów i korektorów- choć myślę, że i ci, co pracowali nad tym tekstem byli bezradni, bo trudno przepisać całość zdaniami podrzędnie złożonymi. Notka na okładce napisana jest normalną, niepociętą polszczyzną. Resztę sprawdzę w trakcie lektury. Autorka jest prawie moją rówieśnicą, może widok ze wspólnego brzegu przepaści pokoleniowej jest inny niż z szyszkowego.

  7. Nie wiem, co się odbyło faktycznie na życzenie pań z wydawnictwa (choć nie wątpię, że mogą tam istotnie pracować mili ludzie, nie mam nic do pań 😉 ), a co było własną inicjatywą, ale zdecydowanie nie podoba mi się ani takie prostowanie, ani wprowadzanie modyfikacji w recenzji (ot, choćby element tytułu, drobiazg, ale jednak). Książka jaka jest, każdy widzi i czytelnika świętym prawem jest jechanie po niej jak, za przeproszeniem, po burej samicy psa 😛 , jeśli tylko uzna to za stosowne i potrafi to uargumentować. Nie sądzę, żeby kogoś to urażało, bo trudno wymagać samych grzecznych i/lub pochlebnych opinii. Ryzyko zawodowe, ot co. 😛

    Tekst wisi nadal, więc chociaż tyle dobrego, ale niniejszym i tak wydawnictwo ma u mnie wielkiego minusa. Większego, niż za wydanie słabej książki, jaką wydają się być „Matki…”, więc pytanie, co tak naprawdę Prószyńskiemu się bardziej opłaca. 😉

  8. NIE DAJ SIĘ!!!
    Jak to jest, czyżbyś nie miała możliwości pisania PRAWDY???
    Zapachniało FASZYZMEM!!!

    1. hihi ;P może niekoniecznie faszyzmem, najbardziej się wkurzyli o słowo „szajs” w tytule 😉

      1. Od tego się zaczyna, pokaż im, że Cię nie kupili, że nie mają Ciebie na własność!
        Pozdrawiam:)

  9. Tekstu bym nie usunęła, nie ma takiej siły, w dodatku wtedy bym zrobiła piekło na ziemi. Raz stoczyłam ciężka batalię z wydawnictwem Hanami (które wypuszczało mangi bez korekty stylistycznej, poprzestając na tłumaczeniu) i tylko cierpliwość Kubusia z KZetu i jego nieustępliwość w stosunku do wydawnictwa sprawiły, że mój tekst (w bardzo podobnej stylistyce, jak recenzja „Matek”) się w ogóle ukazał… Teraz wiem, jak się bronić 🙂

    Zakładko, czekam na opinię 😀

  10. nienawidzę 'klepania po pleckach’ złych książek. Jeśli zasługiwała na szajs tygodnia, to dostała (nawiasem mówiąc zapomniałam o tym i przypomniałaś mi dopiero wzmianką o usunięciu tego określenia). Mnie twoja recenzja paradoksalnie zaciekawila do przeczytania książki.
    Twój przypadek i wymiana maili świadczy o tym, że blogi powinny być niezawisłe. Jakiś niesmak mam po przeczytaniu tego sprostwania, bo tamten wpis uznałam za jeden z najciekawszych w sieci ever.
    Mam nadzieję, że sobie jaja robisz

  11. Dołączam do głosów ogólnego oburzenia :/. Masz prawo pisać co chcesz i jak chcesz, w końcu to Twój blog, nie „Prószyńskiego”. Jeśli takie jest Twoje widzimisię, możesz dowolną książkę wcisnąć do kategorii „szajs tygodnia”, nawet dzieła zebrane Słowackiego (który jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca..?).
    Więcej asertywności, Szyszko! 😛

  12. Hmmm, no ja bym więcej książek od tego wydawnictwa nie brała. Broń autonomii bloga! 😉

  13. Nie dostałam po uszach za recenzję Poziomki pewnie tylko dlatego, że kupiłam ją za własną kasę, ale czuję, że autorka się wyżyje, Ona strasznie przeżywa to pisarstwo, I w ksiażce sugeruje, że pisanie negatywnych recenzji to zbrodnia przeciw ludzkości.
    A panuje swoboda wyrażania poglądów, wiec pisz swoje 😀

Dodaj komentarz