The Lizzie Bennet Diaries (web serial)

TLBD

Wbrew pozorom – serial jest jak najbardziej aktorski, nie animowany

Komu z was zapaliła się w głowie malutka lampka od skojarzeń, gdy zobaczyliście hasło „Lizzie Bennet”? Pytam tylko z ciekawości, bo do przeczytania notki i tak zapraszam wszystkich. Zarówno tych, którzy chcą wiedzieć, co też roztropna panienka Elizabeth znowu wymyśliła, oraz tych, którzy jeszcze nie zdążyli jej poznać.

Tym drugim nie zrobię wielkiej krzywdy, jeśli wyjaśnię od razu, o co tutaj chodzi. Chodzi, moi drodzy, o Dumę i uprzedzenie. Z pewnością kojarzycie taką powieść, która wyszła spod pióra niejakiej Jane Austen i jest już uznawana za pozycję klasyczną. Co to właściwie oznacza? Po części to, że tę książkę powinni znać wszyscy. Znać – może i tak, czytać – już niekoniecznie. Nie ma co się denerwować, bo przecież po to istnieje tyle różnych gatunków prozy, by każdy znalazł coś dla siebie. Osobiście z klasyką jestem na bakier, a co za tym idzie, Dumy i uprzedzenia nie czytałam, choć zamierzałam. Właściwie wciąż zamierzam, ale to dopiero, gdy jako staruszka będę się kołysać na fotelu bujanym i nie będzie mnie ciągnęło do powieści wypchanych akcją i gadżetami (zakładając, że to kiedyś nastąpi). Przyznam się szczerze, że o wiele bardziej ciągnęło mnie do serialu BBC, a to za sprawą pana Darcy’ego (cóż za niespodzianka!). Zaczęło się od Dziennika Bridget Jones i zachwytów głównej bohaterki nad rzeczonym panem Darcy. Lubię inteligentne żarty, a za taki wzięłam fakt, iż zarówno sławnego pana Darcy’ego, jak i jeden z obiektów westchnień Bridget Jones, grał ten sam aktor – jeden z moich ulubieńców, cudownie brytyjski Colin Firth. Mówiąc krótko – serial obejrzałam, zachwyciłam się, ale wciąż do książki nie sięgnęłam.

Zupełnie przypadkiem, jak to bywa podczas zwiedzania mrocznych zakamarków Internetu, natknęłam się na artykuł, który omawiał kilka ekranizacji powieści Jane Austen. Tytułowa bohaterka tej notki zaintrygowała mnie na tyle, by przeprowadzić w jej sprawie szeroko zakrojone dochodzenie. Efekty przyjemnie przebiły moje oczekiwania.

Pamiętniki Lizzie Bennet to web series (webserial, czy też serial sieciowy) w formie vloga – video bloga. Założenia takiego projektu są dość proste – autorka vloga siada przed kamerą, często nieprofesjonalną, przedstawia swoje racje, a nagrany materiał wrzuca na Youtube. W tym konkretnym przypadku poznajemy Lizzie Bennet – studentkę, która postanawia stworzyć vlog jako projekt zaliczeniowy na jedne z jej zajęć. Projekt, który miał być jedynie pracą zaliczeniową, szybko urasta do rangi pełnoprawnego serialu, z tysiącami fanów (czyli komentatorów i subskrybentów kanału na Youtube), kampanią w social media, gadżetami oraz spin-offami (osobny, krótki webserial dostała także Lidia Bennet). Jak to się stało? Czy to zasługa charyzmatycznej, ładnej dziewczyny, którą widzimy przed kamerą? Z pewnością. Ale jest coś jeszcze… Bo widzicie, Pamiętniki Lizzie Bennet to uwspółcześniona wersja Dumy i uprzedzenia.

Pamiętacie moje i Szyszki zachwyty nad Sherlockiem, którego dwa lata temu podarowało nam BBC? Mądrzy ludzie, którzy stoją za tym serialem, wzięli do ręki klasykę w postaci opowiadań Doyle’a i poprzerabiali ją tak, że cała akcja mogła się dziać w czasach współczesnych. Autorzy webserialu o Lizzie Bennet zrobili coś podobnego. Przy pomocy 100 kilkuminutowych odcinków odpowiedzieli na pytanie: Co by było, gdyby bohaterowie powieści Austen żyli w roku 2012? Główną postacią i osią całego przedsięwzięcia jest oczywiście Lizzie. Dziewczyna mieszka razem z rodzicami oraz dwiema siostrami – starszą, niezwykle poukładaną i przemiłą Jane oraz z młodszą, szaloną i nieco lekkomyślną Lidią. Jedynym sensem życia matki jest wydanie córek za mąż, a historia rozpoczyna się w chwili, gdy na horyzoncie pojawia się pierwszy kandydat…

Co mnie tak zachwyciło w tym sieciowym serialu? Przede wszystkim to, jak fantastycznie odniesiono się do pierwowzoru. Przerobiono go, jednocześnie trzymając się oryginalnych pomysłów. Chciałabym opowiedzieć o wszystkich, ale jednak to byłby spojler. Nie tylko dla tych, którzy napisanej przez Austen historii nie znają – dla „siedzących w temacie” ten serial będzie kopalnią małych smaczków i szczegółów. Ot, chociażby dla przykładu: oryginalny pan Bingley, który smalił cholewki do Jane, tutaj nazywa się Bing Lee i ma lekko azjatyckie korzenie. Niby nic, a jednak cieszy.

Pamiętniki prowadzi Lizzie, ale przed kamerą pojawiają się też inne osoby: siostry bohaterki, jej przyjaciółka Charlotte, Ricky Collins (rewelacyjnie przerobiony kuzyn – pastor), a także trzej główni panowie, czyli Bing Lee, George Wickham, i ten, na kogo ja czekałam najbardziej, czyli pan Darcy. I „czekałam” jest tu słowem kluczowym, bo Darcy we własnej osobie pojawia się dopiero mocno za połową serii. Nie zmienia to faktu, że warto było na niego czekać. W ramach zachęty dla tych, którzy znają całą historię, dodam, że punkt kulminacyjny, który mocno zmienił relacje między naszymi bohaterami, również został świetnie przełożony na współczesne realia.

Tyle już napisałam, a wciąż nie przekazałam wam wszystkiego, co chciałam… Mam nadzieję, że tyle wystarczy, że nie znudziliście się w połowie notki, że spróbujecie zaprzyjaźnić się z Lizzie Bennet i całą jej „neoklasyczną” kompanią. Jeżeli naprawdę się na to zdecydujecie, to mam dla was jeszcze ostatnią radę: czytajcie komentarze pod każdym z odcinków. Nie wszystkie oczywiście, ale przynajmniej te wyróżnione. One również stanowią spore źródło radości.

Po linkach do Lizzie:
oficjalna strona serialu
kanał na Youtube
pierwszy odcinek (playlista)
Facebook

Dodaj komentarz