Za co kocham serię o Dworach

Kawa z Cynamonem - seria o Dworach

Zaroiło się ostatnio w polskich internetach od recenzji kolejnych „Dworów”, bo została wydana już trzecia część tej trylogii serii. Oba te fakty cieszą mnie niezmiernie, aczkolwiek mój wpis recenzją nie będzie 😉

Z twórczością pani Maas jest chyba tak, że albo się ją kocha, albo nienawidzi. Żeby było trudniej, oba te uczucia może żywić jeden Czytelnik, w zależności od tego, o którą serię / powieść go zapytać. Sama jestem tego przykładem, bo większości „Szklanego Tronu” nie znoszę… Ale nie o nim ma być ten wpis!

Ach, zanim przejdę do rzeczy, jeszcze mały disclaimer:

WPIS ZAWIERA SPOJLERY Z ACoTaRu i ACoMaFu!

Będę pisać otwarcie o tym, co się działo w pierwszej i drugiej części, ale spojlery z ACoWaRu będą ukryte 🙂 No, to jedziemy!

Tak, kocham serię o Dworach

Tylko widzicie, to nie jest miłość bezkrytyczna. Ta seria ma masę, masę niedociągnięć i pomniejszych wad. Najbardziej prychałam na ACoTaR, w którym przez pierwszą połowę niewiele się działo, a jak już potem zaczęło się dziać, to nie było w tym za wiele logiki. Cała ta historia dostałaby ode mnie może ze trzy gwiazdki na dziesięć, gdyby nie Rhysand. Tak, ten zły i paskudny Rhysand, który bardzo szybko zaczął wykazywać zadatki na bycie cynamonową bułeczką.

I właśnie dlatego skończyłam czytać pierwszą część z uczuciem rosnącego przerażenia. Po ostatniej scenie byłam już pewna, że Feyra jest Towarzyszką Rhysanda, a to pociągałoby za sobą coś, czego absolutnie nie znoszę, czyli trójkąt miłosny. Więc… nie tknęłam drugiej części przez pół roku po jej wydaniu. Chodziłam koło niej z rosnącą podejrzliwością, bo tak łatwo było zepsuć to, na co miałam nadzieję. W końcu jednak się przemogłam, rozsiadłam się na kanapie, odpaliłam ACoMaF… I tak jakoś zorientowałam się pięć godzin później, że w sumie jest druga w nocy i wypadałoby iść się zdrzemnąć czy coś.

Kawa z Cynamonem - seria o Dworach

ACoMaF był dokładnie tym, co chciałam dostać. Ale tak naprawdę DOKŁADNIE TYM, na co miałam dziką nadzieję. Nie było trójkąta miłosnego, a było powolne poznawanie cynamono… achem, no, Rhysa 😀 Jego ekipa z Dworu Marzeń momentalnie skradła mi serce i nie ma najmniejszych szans, bym mogła wskazać wśród nich mojego ulubieńca (za to Feyra jest mi mniej lub bardziej obojętna – choć, o dziwo, nie wkurzała mnie tak, jak mogła).

Kac książkowy, jaki pozostał mi po ACoMaFie, był ogromny. Ale ten po ACoWaRze go przebił. Dość niespodziewanie, bo do samego ACoWaRu mam wiele zastrzeżeń – przede wszystkim była to najbardziej nierówna i chaotyczna część trylogii. Miałam wrażenie, jakby Autorka przeskakiwała pomiędzy scenami bez przerwy na oddech, nie pozwalając żadnej z nich porządnie wybrzmieć. A jednocześnie całość była niepotrzebnie rozwleczona na te 900 stron. Co jednak zupełnie nie zmienia faktu, że z przyjemnością przeczytam nawet 9000 kolejnych stron z samymi tylko rozmowami ekipy Rhysanda 😀

Swoją szosą, wiele osób zarzuca Rhysandowi i jego ekipie, że mają po kilkaset lat, a zachowują się jak dzieci. Ale… JAK mają się zachowywać? Jak wampiry od Anne Rice? Jak znudzone, zblazowane istoty, które widziały już wszystko i najlepszą rozrywką jest zabawa ludźmi, jakby ci byli tylko pchłami w cyrku? Nie, zdecydowanie nie chcę tak. Wolę niedorzeczność Rhysanda i dyskusje wojenne z wywalaniem języków. Nie traktowanie wszystkiego ze śmiertelną powagą jest właśnie tą cechą, której szukam u długowiecznych istot. Które w dodatku przez te setki lat się mocno przyjaźniły. Więc nie, nie przeszkadza mi ich dziecinność – tym bardziej, że gdy pojawia się konieczność zachowania się „po dorosłemu”, potrafią temu sprostać bez problemu (nawet jeśli z humorem).

Kawa z Cynamonem - seria o Dworach

Wiem, że wielu z Was już czytało ACoWaR, ale i tak parę konkretnych uwag o tej części schowam w spojlerze:

Spojlery z ACoWaR

Oczywiście przez całą książkę bałam się, że któraś z moich cynamonowych bułeczek zginie. Wojna to nie przelewki, prawda? No właśnie… A jednak cały Dream Team przeżył. Z przerwami, ale jednak. Co z jednej strony jest ogromną radością, ale z drugiej… Cóż, trochę nie ma sensu przy skali wojny, jaka się rozpętała. Ale hej, mamy mieć jeszcze nowelkę i trzy powieści, to dużo czasu, by Sarah zdążyła kogoś uśmiercić 😛
Oh, wait, przecież trochę śmierci się posypało… RIP Suriel i Monster Team 🙁 Bardzo żałuję, że wszystkie potworki zginęły, ale za to czekam na pojawienie się w kolejnych częściach Kościeja 😀
I choć trochę denerwuje mnie maniera Autorki, by parować wszystkich bohaterów (najlepiej wewnątrz znajomej już ekipy), to… No powiedzmy sobie wprost, Nesta + Cassian MUSI się wydarzyć 😛 Azriel też zasługuje na kogoś, kto go będzie tulał… Wiecie, jedna z autorek fanfików zasugerowała dla niego Nualę. Nie mogę się uwolnić od tego pomysłu, tak diabelnie mi się to podoba 😀
Dobra, po namyśle to usilne parowanie przeszkadza mi w „Szklanym tronie”, tutaj jest w porządku xD

I tym sposobem rozpisałam się o Dworach, a na dobrą sprawę nie wyjaśniłam, za co je kocham. Tak, oczywiście, głównie za postaci ze wszystkich planów. Ale dopiero niedawno do mnie dotarło, że tym, za co najbardziej kocham Dwory, jest… ich fandom.

…and all that jazz!

Od dobrych kilku lat zaglądam sobie na Tumblr, który – jeśli się wie, gdzie szukać lekarstwa – ma zadziwiającą moc przeganiania smutków. Planuję opowiedzieć Wam o nim trochę więcej, ale póki co skupię się na jednej jego części: na bardzo pokaźnej grupie fanów twórczości pani Maas. Bo widzicie, dla mnie przeczytanie świetnej książki nie jest kompletne, jeśli nie mogę o tym z kimś porozmawiać. Nie „opowiedzieć komuś” o tym, co przeczytałam, a naprawdę porozmawiać. Albo wręcz popiszczeć i pozachywcać się. I bór zielony mi świadkiem, że w całych internetach nie ma do tego lepszego miejsca, niż Tumblr.

To, co ludzie tam wyczyniają, jest dla mnie absolutnie niesamowite. Potrafią czytać te książki z dzikim zapałem, a potem z ogromnym zaangażowaniem rozbierać je na najmniejsze atomy. Wyciągają z książek pojedyncze zdania, by potem prowadzić nad nimi kilometrowe dyskusje. Po przeczytaniu trzeciej części szukają w poprzednich tomach nawet najmniejszych wzmianek, które sugerowały taki, a nie inny obrót spraw. Rozpływają się bez końca nad całymi rozdziałami… I robią to, co uwielbiam najbardziej, czyli nadają kolejne życia postaciom z książki.

Tak, mam tu na myśli fanfiki, ale nie tylko. Do samych fanfików wciąż mam bardzo mało zaufania, choć w trakcie leczenia kaca po ACoWaRze znalazłam kilka, które były całkiem w porządku. Natomiast to, w czym pasjami się zaczytywałam po lekturze Dworów, jest opatrzone tagiem #incorrectquote – są to fragmenty rozmów, które nigdy nie miały miejsca. Ale fakt, że nigdy nie pojawiły się w książce, zupełnie nie przeszkadza im w byciu… bardzo, bardzo trafionymi. No bo zobaczcie sami:

Kawa z Cynamonem - ACoTaR

Nie twierdzę, że ACoMaF to arcydzieło, a Dwory to najlepsza i najcudowniejsza seria we Wszechświecie, bo tak nie jest. Ale wciąż ACoMaF pozostaje jedną z moich najulubieńszych książek, zawsze też z przyjemnością dam się wciągnąć w zachwyty nad Dworami. Widzę ich wady (których jest sporo), chętnie też sobie na nie z kimś poprycham, ale… Cały czas doskonale pamiętam, jak nie mogłam się oderwać od czytania drugiej części. Jak nie mogłam przestać myśleć o trzeciej, tuż po jej lekturze. Wciąż za każdym razem, jak wchodzę na Tumblra i widzę te ciężkie rozkminy fandomu nad kolejnymi wyrwanymi z kontekstu zdaniami, czuję, że paszcza sama mi się uśmiecha. Lepsze od tego są tylko rozmowy na żywo, a i takie miałam już przyjemność przeprowadzić (w tym miejscu serdecznie pozdrawiam pewną przeuroczą właścicielkę bloga Mała Mi o Książkach :D).

Kawa z Cynamonem - seria o Dworach

Jeśli Dwory nie przypadły Wam do gustu, to uwierzcie mi, że rozumiem to i szanuję. Ale przy tym sama wolę trwać w swoim zachwycie 😉 Więc jeśli macie podobne odczucia, to śmiało, zostawcie komentarz, pozachwycajmy się razem 😀

Kawa z Cynamonem - ACoTaR

4 Replies to “Za co kocham serię o Dworach”

  1. mieszkajaca.miedzy.literami says: Odpowiedz

    Póki co przeczytałam tylko pierwszą część dlatego nie będę czytać całego postu bo nie chce sobie nic spojlerowac. Książka była okej, ale nie porwała mnie aż tak żeby do niej wzdychać. Sięgnę jednak po kolejne części z czystej ciekawości

    1. To zdecydowanie wróć proszę, jeśli przeczytasz drugą część 🙂 Pierwsza też mnie nie porwała, gdyby nie moje oczekiwania co do postaci Rhysanda, a dalej… No, to się sama może przekonasz 😉

  2. Ooo ❤️ To uczucie gdy czułyśmy że wszyscy się na nas gapią jak na nienormalne XD to było piękne! No i oczywiście czekam na następne rozmowy 😉 A co do posta- cóż ze mną już się zachwycalaś nad Dworami więc czekam aż się spotkamy i obgadamy te wady i niedociągnięcia ❤️

    1. Taaak, to było świetne uczucie 😀 Zdecydowanie również nie mogę się doczekać kolejnych rozmów i z chęcią tym razem popastwię się też nad wadami. Ale nie tylko, wiadomo :)))

Dodaj komentarz