Do Santiago – Emilia i Szymon Sokolikowie

Camino de Santiago, czyli Droga świętego Jakuba, to w rzeczywistości wiele dróg, a wszystkie prowadzą do jednej miejscowości… Nie, nie do Rzymu, a do hiszpańskiego Santiago de Compostela. To tam znajdują się relikwie świętego Jakuba, apostoła. Co roku tysiące wędrowców, niezależnie od religii, wyrusza na pielgrzymkę, która znacznie różni się od tej na Jasną Górę. Jak zatem wygląda? O tym wyczerpująco opowiedzą autorzy Do Santiago.

Wsiąknęłam w tę książkę od pierwszych stron. Wiedziałam, w co się pakuję – nie było to moje pierwsze spotkanie z Drogą świętego Jakuba. Zaczęło się wiele, wiele lat temu od… serii Tajemnica Czarnych Rycerzy Margit Sandemo. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie szczegółów fabuły, nie pamiętam, w jakim dokładnie kontekście pojawiło się tam Santiago de Compostela. Wiem tylko, że od razu zwróciło moją uwagę. Historia odnalezienia relikwii świętego Jakuba – podobna wielu innym. Ale już historia szlaku pielgrzymkowego… Bliższe zapoznanie się z tematem zaowocowało myślą „Tak! Chcę tam iść!”. Z czasem płomyk fascynacji zaczął przygasać, ale nigdy nie zniknął. Powrócił nieśmiało na studiach, gdy razem z S. postanowiłyśmy przygotować prezentację o pielgrzymującej Europie. Jednak życie studenckie rządzi się swoimi prawami i ponownie temat został odłożony na półkę „plany na daleką przyszłość”. A co teraz?

Teraz dostałam do rąk pełną spowiedź pielgrzymów, sprawozdanie dzień po dniu z Drogi. Emilia i Szymon Sokolikowie, młode polskie małżeństwo, postanowiło przejść Camino Frances – jedną z wielu dróg, prowadzącą do Santiago de Compostela. Ciągnie się ona północną Hiszpanią przez prawie 800 kilometrów. Dla zmotoryzowanego podróżnego nie jest to jakaś wielka liczba, ale pielgrzym podróżuje na własnych nogach. Jak łatwo policzyć, przejście tej trasy zajmuje niemalże miesiąc. Miesiąc codziennej wędrówki od schroniska do schroniska, z plecakiem, kapeluszem, kijem pielgrzymim i muszelką. Bez samochodów, komputerów, internetu, klimatyzacji, sklepów całodobowych. Z odciskami na nogach, a może nawet z pluskwami w śpiworach. Po co więc ktoś miałby się decydować na taką wyprawę?

Powodów jest tyle, co pielgrzymów. Autorzy spisali dla nas zarówno imiona spotkanych po drodze osób, jak i ich historie. Własne przemyślenia wymieszali z opowieściami innych wędrowców. Wszystko to urozmaicili wtrąceniami historycznymi, które stopniowo tworzyły piękny i bogaty obraz tradycji pielgrzymowania do Santiago. Akapity o tematach przyziemnych, takich jak próby obrony przez pluskwami, przeplatały się z opisem cudów, jakie zdarzyły się na Drodze. Autorzy szczerze opisali swoje przeżycia – te pozytywne, jak i momenty zwątpienia. Swoją opowieść podzielili na poszczególne dni, do każdego rozdziału dodając mapkę z zaznaczonymi miejscowościami. Akcentem, który w uroczy sposób wieńczył dzieło, były pieczątki, jakie Autorzy zdobyli na Drodze i umieścili również w książce.

Skoro było już o treści, warto wspomnieć też o formie. Książka została pięknie wydana. Poczynając od urokliwego zdjęcia okładkowego, poprzez staranną czcionkę i zdobienia okładki, wspomniane mapki i pieczątki, kończąc na kilkustronicowej wkładce z kolorowymi i opisanymi zdjęciami. Może i nie szata zdobi książkę, ale z pewnością sprawia, że czytanie jej staje się jeszcze przyjemniejsze.

Według Autorów pielgrzym powinien za wszystko dziękować. Zatem i ja chciałabym podziękować. Dziękuję za to, że mogłam razem z Autorami przeżywać wędrówkę do Santiago de Compostela, nie ruszając się z wygodnego fotela. Dziękuję za wnikliwe obserwacje, za praktyczne porady, za historyczne opowieści. Dziękuję za to spotkanie. I cóż z tego, że czas się rozstać? Może spotkamy się gdzieś na szlaku… Buen Camino, drodzy Wędrowcy!

Emilia i Szymon Sokolikowie Do Santiago. O pielgrzymach, Maurach, pluskwach i czerwonym winie, seria: Bieguny, Carta Blanca 2010

[youtube=”http://www.youtube.com/watch?v=4QpRCK1IbiE”]

8 Replies to “Do Santiago – Emilia i Szymon Sokolikowie”

  1. Muszę to dorwać 🙂 Jestem ogromnie napalona na wiadomości o Santiago de Compostela. A szczególnie urzeka mnie pokaz ogromnego kadzidła nazywanego Botafumeiro (jeśli dobrze pamiętam) 😀 Szczerze się przyznam, że chyba się zakochałam…
    Dzięki Ci wielkie za wydobycie tego tytułu na światło dzienne.

    1. Do usług 😉 Mam na oku jeszcze jedną książkę o drodze do Santiago, tym razem niemieckiego autora – komika. Może być ciekawie. Jak ją zdobędę to na pewno się pochwalę (:

      1. Witaj, mam tę książkę o której piszesz – mogę Ci ją przesłać. Szczegóły na emila 😉

        1. *masz wiadomość* 😉

  2. Hm… Chyba jestem ułomna, ale muszę przyznać, że nie jestem w stanie przeczytać ani jednej książki podróżniczej. Odrzucają mnie na kilometr. Nie wiem czemu. Chyba jedyne, co przeczytałam w tej tematyce, to 'Wachlarz japoński” Joanny Bator, ale to z miłości do Japonii, więc się nie liczy 😛

    Chyba wolę pojechać i zobaczyć na własne oczy, a nie czytać ^^ Czy to choroba? 😛

    1. Ja też wolę pojechać, zobaczyć, dotknąć, ale jak się nie ma co się lubi… 😉 Dla mnie takie książki są zapowiedzią cudów, które kiedyś zobaczę. Kiedyś…

Dodaj komentarz