Komisorz Hanusik: We tajnyj sużbie ślonskij nacyje – Marcin Melon

hanusik2

Jak żyć, kiedy po Wielki Chai Warszawa zakazuje oficjalnie śląskiej godki, a kto osprawio o stworokach, może wylądować w hareszcie? Jak mieć nadzieję, kiedy nasz bohater stracił serce do swojej pracy i jedynie topi smutki w alkoholu? Na hanusikowym Śląsku źle się dzieje. Na szczęście FTOŚ ma pomysł, jak przywrócić tu porządek.

Druga część przygód komisarza Hanusika zabiera nas na zupełnie inny Śląsk, niż pierwsza. O ile tam bardziej chodziło o przewrotne, z przymrużeniem oka spojrzenie na miejscowe wierzenia i rzeczywistość, tu już mamy do czynienia z rasową mini-powieścią fantastyczną. Tu mój pierwszy szok: początkowo czytało mi się to gorzej, ale nie wiedziałam, czemu. Potem doznałam objawienia: bo nadal podświadomie oczekiwałam, że będzie to MÓJ Śląsk, jeszcze jedna powiastka rzewnie opisująca tamtejszą rzeczywistość, może trochę inaczej, ale na pewno sentymentalnie i z delikatnym patosem. Tymczasem jest to zwyczajna opowieść kryminalno-fantastyczna.

Nie ma tu dziurawego patriotyzmu, który nakazuje z zadumą roztrząsać klęski, tęsknotę za dawną świetnością i utraconym dziedzictwem. W rzeczywistości Hanusika patriotyzm lokalny jest żywy, konkretny i – co najważniejsze – teraźniejszy. Nie ma płaczu nad utraconym językiem i biadolenia, że młodzi nie znają… bo tam WSZYSCY godają (oprócz goroli). To Śląsk, w którym nie trzeba walczyć o odzyskanie śląskości, ale… o jej utrzymanie. Podoba mi się taka idea. Uważam, że gdybyśmy więcej czasu poświęcili na patrzenie w przyszłość i celebrowanie sukcesów (jako naród ogólnie), to byłoby nam w tym kraju lepiej.

W ksiązce dzieje się dużo – pada trup, są sankcje polityczne i społeczne, ruch oporu, bohater niczym Feniks z popiołów, poetów, stworoki, ufoki… i oczywiście Skarbka, który tak łatwo nie odpuści, a ostatnia klęska tylko umocniła go w przekonaniu, że goroli trzeba koniecznie ze Śląska wyrzucić. Nie wolno też nam zapominać o cudownej Szklance, która odegra w tej historii niebagatelną rolę.

Od strony literackiej też jest inaczej – nie chodzi już o pokazanie jak największej ilości fajnych śląskich słów, ale o opowiedzenie historii. Owszem, nadal momentami chodzi o to, żeby się poasić znajomością nowego słówka, ale nie jest to tak wyraźne. Jak pisałam wyżej: to po prostu dobra opowieść, która nie ma na celu zaszpanowania śląskością. Tyle, że napisana gwarą.

Przypomniała mi się Mechaniczna pomarańcza z jej dziwnym, dzikim językiem, który po prostu trzeba było opanować, żeby dać się porwać opowieści. Bez niego historia również byłaby porażająca, ale dzięki niemu nabrała specyficznego, metalicznego smaku na literackim języku. Nie twierdzę, że opowieść pana Melona to jej śląski odpowiednik, ale wrażenie pozostaje podobne. Język jest narzędziem, by pociągnąć opowieść, a nie celem samym w sobie. Propagatorzy śląskości, tak to właśnie powinno wyglądać! Żywo, normalnie, swobodnie, a nie tylko z okazji święta miasta i odgórnie zarządzonych konkursów recytatorskich.

Marcin Melon zgrabnie splata i rozwija wątki, które znamy z poprzedniej części, tkając z nich zupełnie nową historię, alternatywną rzeczywistość Katowic. Z trupem w tle, a nawet kilkoma. Rasowo kryminalnie się zrobiło, mnie to akurat odpowiada. Jeśli chodzi o dowcip, to jest on nadal trochę hermetyczny, ale wciąż zrozumiały dla gorola.

No i zackniło mi się do gry w szkata. Bardzo-bardzo. Do tego stopnia, że spędziłam pół dnia przeglądając karty i przypominając sobie reguły (już prawie nic nie pamiętam, a niech to).

Jeśli więc ktoś ma ochotę na ciekawą historię napisaną w dziwnym języku, o świecie, gdzie istnienie stworzeń mitologicznych budzi poważne konsekwencje społeczne, to zapraszam do lektury drugiej części przygód Hanusika. Mam nadzieję, że to nie ostatnia moja wizyta na alternatywnym Śląsku. Spodobało mi się tam, bo fajnie godają. I krupnioki grillują. I grają w szkata.

8 Replies to “Komisorz Hanusik: We tajnyj sużbie ślonskij nacyje – Marcin Melon”

  1. Pytanie, czy w ogóle zrozumiałabym ten język. Kiedyś miałam przyjemność słuchania w pociągu rozmowy trzech Ślązaków… nie dało się tego zrozumieć XD

    1. Trudno powiedzieć. Dla mnie jest on naturalny, choć nigdy się go tak naprawdę nie „uczyłam” i praktycznie nigdy nie używałam. Ale mnie samą zaskakuje, jak wiele jest słów, które wydają mi się powszechnie znane, a rozmówcy patrzą na mnie jak na dziwaka. I nie mówimy o jakiś karkołomnych zymftach czy stormach, ale o laciach na przykład. Z czytaniem jest trochę inaczej niż ze słuchaniem, bo możesz się zatrzymać i spróbować rozkminić takiego krojcoka czy hasiok.

      1. XD Dobra, ja pasuje 🙂

      2. Gdzieś był dostępny fragment pierwszej części, zassałam sobie z ciekawości i poczytałam. Ogólną ideę łapię. Czasem natykam się na trudne słowo, ale to prześlizguję się ponad nim i czytam dalej. 🙂

  2. Ja się zawiodłam tą częścią. Dla mnie przedstawia jak najbardziej stereotypowy obraz Śląska i jego mieszkańców włącznie z poczuciem wyższości… nie jestem zwolennikiem doszukiwania się wszędzie drugiego dna ideologicznego, ale w tej książce nie trzeba za nim nawet kopać. Parafrazy zdań goszczących niegdyś w domenie publicznej i liczne nawiązania do obecnej sytuacji regionu… Nie chcę takiego Śląska… Tego zmieszanego w każdym calu z polityką…

    1. Silesia Progress says: Odpowiedz

      Poczucie wyższości w Hanusiku? 🙂 A to dobre 🙂

      1. Nie u Hanusika, ale otaczających go ludzi. Hanusik robi, co do niego należy. Sam główny bohater nie budzi moich zastrzeżeń, ale sposób kreacji świata i wyraźna opozycja dobry Hanys, zły Gorol…
        Mnie to trochę mierzi, moi znajomi „za granicy” też poczuli się tym w jakiś sposób „dotknięci”.

        1. Silesia Progress says: Odpowiedz

          A nie ma takiego poczucia wyższości wśród niejednego Ślązaka? Moim zdaniem autor sprawiedliwie obnaża wady wszystkich stron. A że jest dużo polityki? No cóż…w życiu realnym widzę jej jeszcze więcej 🙁

Dodaj komentarz