Stranger Things, sezon 1

strangerthingsposter

Miałam zaledwie krótką notkę na szyszko fanpejdżu zamieścić, ale im dłużej o tym serialu myślę, tym więcej muszę napisać, żeby dokładnie wszystkim wyjaśnić, co mi się podoba, a co bardzo nie bangla.

Po czwartym telefonie/mailu/smsie w stylu „o rany, Szyszko, koniecznie oglądaj Stranger Things, no ale tak absolutnie koniecznie!” uznałam, że faktycznie może czas sobie zrobić przerwę od Grimma (który ostro walczy o palmę pierwszeństwa w kategorii „czemu ja to w ogóle oglądam, a, no tak, fajny facet”). Przestrzegana zewsząd, że nie da się tego przerwać i trzeba oglądać do końca, zuchwale odpaliłam odcinek tuż przed północą, ale że sen jest dla słabych, faktycznie obejrzałam do końca.

Nie ukrywam, było wciągające. Nie będę zaprzeczać, że zagrane świetnie, przepięknie nakręcone i trzymające się założeń, o których za chwilę. Absolutnie nie będę mówić, że to zły serial.

Ale.

No właśnie, ale. Widzicie, bo przy całej niesamowitej urodzie, świetnie rozkładającej napięcie fabule, przy aktorstwie, muzyce i zdjęciach, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że rozmawiam z niezwykle zaawansowanym, do złudzenia przypominającym człowieka androidem. Już spieszę wyjaśnić, o co mi chodzi, więc czytelników, którzy w tej chwili odczuwają zew, żeby dziarsko przewinąć do dołu strony i zacząć mi łopatą kłaść, że się nie znam, proszę o odrobinę cierpliwości.

Otóż serial jest prawdziwym hołdem oddanym twórczości Stephena Kinga. Twórcy co chwila podrzucają nam przypominajki: a to ktoś czyta Cujo, a to ktoś wspomina dzieła pisarza (np. Carrie), a to straszą się klaunami… wiecie rozumiecie, szeregowy. Na tym jednak uwielbienie dla pisarza się nie kończy. Kiedy oglądałam kolejne sceny miałam nieodparte wrażenie, że autorzy scenariusza wrzucili wszystkie dzieła Kinga do wielkiego analizatora, każąc mu wyszukiwać powtarzające się motywy i sytuacje, po czym wzięli to, co wypluła maszyna i poukładali to w serial. Dla zmyłki wrzucili jeszcze jedną książkę Koontza, przemielili jeszcze raz, wyrzucili co się powtarza i zostawili motywy, które są nieco zmienione.

Z rezultatów sklecili scenariusz, od czasu do czasu dodając jakiś własny pomysł, żeby z czystym sumieniem móc twierdzić, że to oryginalna seria.

Podejrzewam, że ludzie po prostu lubiący prozę Kinga są zachwyceni, bo znajdą tu wszystkie znane sobie motywy: dziwne dziecko z niezwykłymi mocami, podróż do świata pomiędzy, bohaterskie dzieci, steranego życiem policjanta, samotną matkę, walczącą o swoje dziecko, pierwsze miłości, szkolnych prześladowców, muzykę z lat 80’tych, emocjonalne flashbacki, a nawet złego beboka i paskudnych bezlitosnych naukowców.

Sęk w tym, że ja Kinga KOCHAM. Większość książek czytałam po kilka razy, a ich magia to w połowie język, którego używa autor, bo fakt, pomysły często mu się powtarzają i naprawdę docenia się to, co jest pomiędzy nimi. Kinga kocham POMIMO powtarzających się motywów, a nie z ich powodu. W dodatku kiedy autor się kręci wokół jakiegoś motywu, to skupia się na nim całkowicie i często w kolejnej książce próbuje go ugryźć z zupełnie innej strony.

Serial złapał wszystkie motywy, niczym pokemony, wsadził do jednego plecaka i wyruszył trenować. Sęk w tym, żę nie da się wytrenować wszystkich pokemonów tak, by jednakowo dawały po nerkach, dlatego Stranger Things nie jest w stanie porządnie żadnego motywu rozwinąć i każdy jedynie liże po powierzchni, od czasu do czasu rzucając wzruszający flashback, który ma na zadanie odhaczyć pewne prawdy o danym bohaterze.

Jestem bezlitosna – albo to jest o sile przyjaźni (jak w przecudownym Stand By Me czy To), albo o styranych życiem dorosłych (jak w Sklepiku z marzeniami, Bastionie, Ręce Mistrza), albo o mocach nadnaturalnych (Carrie, Podpalaczka, Martwa Strefa) – ale razem do kupy to się trzymać nie będzie. Znaczy się – owszem, będzie, bo serial naprawdę daje radę, ale w rezultacie wszystko będzie włazić na siebie.

Spędziłam kilka godzin oglądając odcinek za odcinkiem i miałam narastające poczucie, że tracę czas, bo o ileż szybciej byłoby to przeczytać i dobrnąć wreszcie do końca. Wyłapywałam wątki i rozpisywałam je w myślach na poszczególne warianty fabularne (o, nie umarł, w takim razie skończy się to w taki a taki sposób). Zmęczony umysł podpowiadał mi, czego brakuje tu i tam (o, tu powinni powiedzieć „możesz założyć się o swoje futro”, że też nigdzie nie było drogowskazu na Castle Rock).

Gdyby Stranger Things było opowiadaniem, przeczytałabym je z niekłamaną przyjemnością w pół godziny i zapomniała o nim dwa dni później.

strangerthingspostaaer

Bo jest się czym zachwycać – tajemnicza dziewczynka o przenikliwych oczach, poruszająca przedmiotami. Trójka nerdów przeciw całemu światu. Fenomenalna Winnona Ryder (tu olbrzymi plus za światełka). Naprawdę świetne zdjęcia i atmosfera miejscówek (sceny w głowie El: nie wiem, kto na to wpadł, ale proszę mu dać medal czy co). Sensowna, logiczna fabuła, która kusi tajemnicą i straszy niedopowiedzeniami.

Tyle, że od najdoskonalszego androida wolę choćby najnudniejszego człowieka. Ot, zboczenie takie mam. Podziwiać mogę, docenić kunszt twórców również, a nawet się ekscytować. Ale mimo wszystko brak temu będzie duszy.

2 Replies to “Stranger Things, sezon 1”

  1. Mnie tam poirytowało tylko to, że podzielili fabułę na trzy ścieżki: dzieciaków, nastolatków i dorosłych. A powinni byli się skupić na dzieciakach i odpuścić sobie te pozostałe wątki, bo dzieci wypadły fenomenalnie i ich historia była najciekawsza. Liczne nawiązania przeważnie wyłapałam, zresztą nie tylko do Kinga, bo serial w równym stopniu inspirowany był filmami Spielberga (choćby E.T. czy Goonies) oraz pierwszą i drugą częścią „Obcego”. Nie mniej, bawiłam się świetnie, bo serial ma kapitalny klimat i naprawdę dobrych aktorów (Winnona plus dzieciaki rządzą! 😀 ).

  2. W serial wsiąkłem po obejrzeniu pierwszego odcinka. Oczarował mnie cudowny klimat lat 80 i gra aktorska dzieciaków i Winnony Ryder (<3). Zgadzam się z Twoją opinią – podczas oglądania tez zauważałem niektóre motywy żywcem wyjęte z Kinga, ale nie jestem aż tak bardzo zaawansowanym fanem, by wychwycić je wszystkie. Postanowiłem więc podejść do oglądania w czysto rozrywkowym aspekcie i opłaciło się. Pomimo małych wad serial mi się podobał i czekam na więcej! 😀

Dodaj komentarz