Amerykański serial komediowy, który nie będzie miał śmiechu w tle? Nie będzie cały czas kręcony w studio (ani w Los Angeles udającym Nowy York – niech cię szlag, „Jak poznałem waszą matkę”!!)? Będzie inteligentnie żartował z rasy, religii, orientacji seksualnych, nie przekraczając granicy dobrego smaku? Tak, to jest możliwe. Zapraszam do Greendale Community College.
Trudno mi powiedzieć, co tak naprawdę urzekło mnie w tym serialu. Dokładnie: co zadecydowało o tym, że nie potrafię się od niego oderwać. Czy uroczy Jeff Winger, były prawnik, który ma moralny kręgosłup dżdżownicy? Czy może Senior Chang, psychopatyczny nauczyciel hiszpańskiego? A może dziwaczny pół Pakistańczyk, pół Polak Abed, wychowany przez seriale telewizyjne? Albo seksistowski, rasistowski i pseudobuddyjski staruszek Pierce? Niekumaty Troy? Sztywno-poprawna Britta, obrzydliwie miłosierna chrześcijanka Shirley czy rozhisteryzowana Annie?
Każda z postaci jest wyjątkowa, zabawna i choć pierwsze skrzypce zdecydowanie grają charyzmatyczny Jeff i opozycjonistka Britta, reszta bohaterów bynajmniej nie stanowi tła. Najpiękniejsze jest to, że każdy na początku stara się być politycznie poprawny, na amerykańską modę (celuje w tym nawiedzony dziekan, który robi wszystko, by nie być posądzony o rasizm. Maskotką uniwersytetu jest „ludzka istota”, pozbawiona płci, cech rasowych i religijnych. To trzeba zobaczyć…). Jednak w miarę upływu czasu z każdego wychodzi rasizm, seksizm (no, z wyjątkiem Pierce’a, z niego wychodzi bardzo głęboko ukryty nie-seksista, hihi), uprzedzenia… jednak nie to jest podstawą humoru serialu.
Bohaterowie są śmieszni, bo są zwyczajni. Nieco przerysowani, owszem, ale w swoich odruchach są jak najbardziej ludzcy. Serial nie bazuje na prostackim dowcipie obnażającym wady, za to doskonale pokazuje, że nietolerancja dla inności jest nieunikniona, naturalna… ale można z nią żyć, o ile polubi się kogoś MIMO jego „wad”. Serial nie moralizuje, ale też nie szokuje „rasizmem na pokaz”, nie wyśmiewa politycznej poprawności, a mimo wszystko pokazuje więcej niż przeciętny sitcom. Głównie dlatego, że do sitcomu jest niepodobny.
Humor jest bardzo abstrakcyjny. To nie są zwykłe przepychanki słowne i kolekcja ciętych ripost, raczej zbieranina aluzji, skojarzeń, zabaw umysłowych bardziej niż słownych. Czerpie pełnymi garściami z popkultury, głównie w odcinkach o Abedzie, który stara się zrozumieć życie poprzez przyrównanie go do filmów, dlatego mamy odcinek o kurczakowej mafii czy tzw. „filler”, czyli „cięcia w budżecie i coś z tym trzeba zrobić” (jest to główny zarzut przeciwników serialu – widocznie nie podoba im się to, że bohaterowie wprost mówią – a, dziś siedzimy w bibliotece, tak, Abed, bo twoim zdaniem pora na filler?!?). Zabawa konwencją rządzi, parodia filmów post apokaliptycznych czy o zombie zabija przeponę ze śmiechu.
Powiem jeszcze, że drugi sezon zawiera chyba najpiękniejsze przesłanie świąteczne, z jakim się spotkałam (i jest najciekawiej zrobiony) w serialach komediowych, a rozwój postaci jest rewelacyjnie nieprzewidywalny. Dodajmy jeszcze seksownego Joela McHale, który rewelacyjnie „zagaduje” oponentów, by uzyskać profit i absolutnie genialnego Chevy Chase’a, który podrywa wszystko, co mniej więcej wygląda na kobietę i rzuca obrzydliwie sprośne, rasistowskie, gejowskie i niepoprawne dowcipy w taki sposób, że tylko największy bigot może się poczuć urażony. Dodajmy jeszcze Kena Jeonga jako psychopatycznego Chińczyka o hiszpańskiej duszy (który zadziwiająco podobny jest do Golluma… brrr…) i mamy absolutną serialową perełkę. Ni to sitcom, ni to parodia, ni to obyczajówka, a bawi do łez.
Jeśli Was nie zachwyci (co się może zdarzyć) to proszę Was, żebyście obejrzeli przynajmniej odcinek świąteczny.
Wash your dupa.
Community, serial TV (2010)
wyst. Joel McHale, Chevy Chase, Ken Jeong, Danny Pudi
Kurde! Ależ się czuję zachęcony:) Ja własnie oglądam Two and a half men i własnie drażni mnie ciągle ten sztuczny śmiech:)
O taaaaak, Jeff Winger rządzi i wymiata, jak to dziekan określił w odcinku 13 drugiego sezonu: „Hmm, tak jak sądziłem, Jeff Winger nawet w trumnie wygląda seksownie..!” :DDD
A odcinki z atakiem zombie, postapokalipsą i animacją są po prostu BOSKIE! 😀
Oglądam ten serial od samego początku. Czasem trafiają się gorsze odcinki, ale częściej są te dobre. Szczególnie ciekawe są te, w których odchodzą od typowego szablonu i robią coś zupełnie innego. Np. paintball, miasto z koców 😉 Było tego znacznie więcej, ale ciężko wszystko zapamiętać. W każdym razie polecam serial.
[…] Albo John Malkovich z rozwianymi dziko włosami… czy paranoiczny Ken Yeong (przerażający senior Chang!) – to sprawiło, że część „ludzką” filmu dawało się […]