Głos Boga – Jacek Sobota

136698

Mnogość postaci, ponury świat, Ewangelia w alternatywnym świecie, filozofia i etyka… to nie brzmi dobrze dla Szyszek. Tym dziwniejsze jest to, że przeczytałam Głos Boga z niekłamaną przyjemnością i tylko trochę mnie przytykało w międzyczasie. Czy można opowiedzieć historię zbawienia, praktycznie w ogóle nie wspominając o człowieku, który go dokonał?

Bóg milczy. Kiedyś przemawiał i swoim Głosem rozpraszał wątpliwości, kierował ścieżkami ludów, gromił wrogów, przemawiał do proroków. Teraz milczy, a świat pogrąża się w cierpieniu.

To właśnie cierpienie jest głównym bohaterem powieści. Jego odcienie, przyczyny, ludzkie próby zrozumienia go, ogarnięcia. Cierpienia jest cała masa, krzyczy ono do nas z każdej kartki książki. Jest to prosty ból fizyczny zadany przez kata, głód, odrzucenie, utrata miłości, życia, wiary. Co ciekawe, autor nie epatuje okrucieństwem, nie pławi się w okropnościach, by wydać się interesującym czy oryginalnym.

Opowieść snuta jest beznamiętnie, niczym kronika. Przypominała mi nastrojem baśnie braci Grimm, które aż kipiały od brutalnego cierpienia (mówimy o tych oryginalnych, gdzie czarownice musiały tańczyć w rozpalonych do białości żelaznych butach na nogach, a gwałt i upokorzenie były na porządku dziennym). Może dlatego, że cierpienie, choć wybija się na pierwszy plan, jest raczej pretekstem do głębszych rozważań na temat natury ludzkiej. Dlaczego zdradzamy? Dlaczego tak łatwo jest nam znaleźć usprawiedliwienie dla najokropniejszych naszych czynów? Dlaczego tak często przegapiamy to, czego najbardziej szukamy?

Bohaterów jest na pęczki, ale paru z nich pełni rolę klamry, spinającej poszczególne wątki. Jednym z nich jest poeta, Dolsilwa, będący niejako Szekspirem i Mickiewiczem w jednym. Drugim jest Rozenkronz, detektyw z przypadłością wieszczenia. Ich losy przenikają się, splatają, uzupełniają. Wyłania się z nich obraz umęczonej ziemi, a ich historie powolutku kreślą obraz zbawienia, nawiązując do Starego Testamentu, poezji, przypowieści.

Nie jest to jednak zwykła zabawa konwencją, jaką widzimy na przykład w opowiadaniach Piekary. Owszem, uważny czytelnik dostrzeże aluzje do wydarzeń biblijnych czy hagiografii średniowiecznych, nazw geograficznych albo nazwisk. Sobota przede wszystkim bawi się samą formą powieści i jeśli myślicie, że Atlas chmur jest ciekawą i trudną do ogarnięcia powieścią szkatułkową, powinniście zmierzyć się z mistrzowską szkatułką rozdziału Druga przepowiednia

Choć Głos Boga jest zdecydowanie zakotwiczony w chrześcijaństwie, nie jest nawiedzony religijnie. autor toczy spory ustami postaci, przekazuje różne punkty widzenia, pomysły, idee, które zaprzątały filozofów i religioznawców długo przed wynalezieniem druku. Miejscami jest lekka, czasem wymaga głębszego przetrawienia, ale warsztat językowy Soboty oraz niesamowite postaci rodem z powieści łotrzykowskiej sprawiają, że nie można się oderwać od lektury. Moim faworytem był nieszczęsny rycerz Kwaidan, któremu Bestia spopieliła uszy – zawsze obok najważniejszych wydarzeń, z godną podziwu determinacją omijający to, czego przez całe życie szukał…

Powieść zdecydowanie nie przypadnie do gustu każdemu, a już na pewno nie osobom poszukującym smakowitych mięsnych ochłapów w stylu fantasy. Miejscami jest nużąca, czasami jest zagmatwana tak, że bez mapy nie podchodź, w dodatku koniec wcale nie jest jednoznaczny. Oddaje jednak ducha książki i pozwala nam wybrać to, co chcemy zobaczyć.

Pozostaje tylko pytanie – czy poddamy się cierpieniu, czy po prostu uwierzymy takiemu jednemu, który uważał, że fajnie będzie, jeśli wszyscy będą się lubić i nie będą wykorzystywać innych do leczenia własnych kompleksów?

Jacek Sobota, Głos Boga
wyd. Dolnośląskie, 2006

One Reply to “Głos Boga – Jacek Sobota”

  1. Muszę przyznać, że trafiłem już na kilka pozycji z serii Behemot i zwykle były dobre. Żałuję trochę, że większość z nich przechodzi bez echa.
    A po Głos Boga sięgnę jak go znajdę 🙂

Dodaj komentarz