Co i rusz na półkach w księgarniach widzimy kolejne potworki spod znaku ‘paranormalnego romansu’. Nazwa chwytliwa, okładki mchroczne, a treść, w większości przypadków, tak samo nijaka. Nie mówię, że wszędzie, bo nawet tam znajdzie się parę lepszych czytadeł, ale ile można czytać o stuletnim wampirze podrywającym szarą nastolatkę, czy o innej panience z „tajemniczymi” mocami? Mam dla was wyjątek od tej reguły.
Nightlife czytałam ponad dwa lata temu, w oryginale. Nazwa „paranormal romance” jeszcze nie była wtedy tak popularna, ale już było widać wampirzą obsesję wydawców. Tym bardziej było mi przykro, bo uznałam, że ta powieść zginie w natłoku innych, bardziej rrromantycznych opowieści dla nastolatek. Na szczęście (co prawda po dwóch latach, ale lepiej późno niż później) mogę się teraz uśmiechnąć do wydawnictwa Dwójka bez sternika i przyklasnąć jego decyzji, jaką jest wydanie Nightlife po polsku – jako Świat nocy.
O co w książce chodzi? W wielkim skrócie: mamy dwóch braci, Kala i Niko, którzy muszą użerać się z pewnymi niezbyt sympatycznymi kreaturami ciemności. Dwa lata temu zostawiłam na Lubimy Czytać krótką notkę o Nightlife, pozwolę sobie ją tutaj przytoczyć:
~*~
Czytadło zaskakująco przyjemne. Zaskakująco, bo:
a) temat oklepany (ludzie nieświadomi demonicznych „cieni”, a w tym wszystkim kilku „uświadomionych”, plus ratowanie świata), a jednak autorowi udało się nie przynudzać;
b) żadnego wątku romantycznego! A przynajmniej nic bardziej znaczącego od kilku niezobowiązujących wzmianek. Jakże miła odmiana od pseudo-horrorowych harlequinów.
Przez większość książki miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach papierową wersję jakiegoś odcinka serialu Supernatural – dwaj bracia (jeden nie do końca czystej krwi człowiek), którzy mogą liczyć tylko na siebie, którzy są gotowi bronić drugiego, chociażby wymagało to wycieczki do piekła i z powrotem. Dosłownie. Nawet nieco przydługawe monologi wewnętrzne Kala nie nudziły, bo chłopak ma wybornie cyniczne i wisielcze poczucie humoru. Wszystko to idealnie trafiło w mój nastrój, dzięki czemu dwa wieczory poświęcone tej książce zaliczam do całkiem udanych.
~*~
I wciąż podtrzymuję to, co rzekłam dwa lata temu. Polecam szczególnie fanom wspomnianego Supernatural – równie świetna zabawa i nie mniej satysfakcjonujące dialogi. Dla tych, którzy Supernatural nie oglądają – jeżeli chcecie lekką lekturę, wypełnioną rozwalaniem złych potworków, przyjemnie wciągającą akcją i pozbawioną błyszcząco-różowej otoczki, to śmiało sięgajcie po Świat nocy. I czekajcie na następne części, bo jest ich już siedem, a ósma się tworzy.
Rob Thurman, Świat nocy (Nightlife), Dwójka bez sternika, październik (?) 2012
Intrygujące, zwłaszcza, że nie mam już co czytać 🙂 Rozejrzę się 🙂
Jeszcze trochę trzeba będzie poczekać na polskie wydanie, ale miej oczka otwarte 😉
No właśnie, nie doczytawszy drobnego druku poleciałam na allegro polować. Nie ma, wracam, paczę – październik… wrrr…
Właśnie – to mi przypomina. ostatnio ujawniłem w domu (w tym prawdziwym domu, w dalekim województwie) książkę, którą chciałem Cię zaskoczyć. „brama mroku i krąg światła” tak się przydługo nazywa. Tanya Huff prawdopodobnie ją napisała.
jeśli jeszcze kiedyś spotkamy się w miare osobiście – dostarczę Ci jako ciekawostkę. Ostatnio jakoś urban fantasy rzuca się w oczy (pewnie jako protoplasta mash upowych potworków typu abrahama lincolna z siekierą w 3D), a pamiętam, że pacholęcięm będąc zachwyciła mnie ta książka. Może warto odświeżyć wspomnienie?
dasz bór.
Ooo, no proszę, panią z nazwiska kojarzę, chyba nawet próbowałam coś nowego jej czytać… Zapowiada się nieźle, chętnie pożyczę 🙂