Eden – Stanisław Lem

Można napisać powieść nie używając imion bohaterów? Lem udowadnia, że tak. Dodaje również, że nasze poznanie świata jest bardzo kalekie, gdyż do wszystkiego jesteśmy zmuszeni przykładać naszą zwykłą, ludzką miarę. Oto moja ukochana „poważna” powieść Stanisława Lema, „Eden”. (recenzja dedykowana jest Zosi i Łukaszowi, którzy odgadli tytuł powieści w  naszej codziennej zagadce na facebooku)

Gotowi na wszystko – Richard Glover

Zbieżność tytułu z popularnym serialem „Gotowe na wszystko”, traktującym o sfrustrowanych gospodyniach domowych nie jest przypadkowe. Właściwie nic w tej książce nie jest przypadkowe – nawet karaluchy w kuchni układają się w zgrabne napisy. Ale tak to bywa w felietonach. Szczególnie w tych z Australii, gdzie – jak powszechnie wiadomo – ludzie chodzą do góry […]

Najgłupszy anioł – Christopher Moore

Pamiętacie Grincha? Takie małe, zielone, co nie chciało Świąt Bożego Narodzenia. A pamiętacie Kevina, który sam musiał obronić dom przed włamywaczami? Telewizja przypomina nam o nim każdego roku. Ja natomiast chcę wam zaproponować książkę, która pozwoli się na chwilę oderwać od przedświątecznej gorączki. Czy też raczej wrzuci was w przedświąteczną gorączkę małego, amerykańskiego miasteczka…

Koniasz. Wilk samotnik (tom 1) – Miroslav Žamboch

Długo się zabierałam do recenzji. Baaardzo długo, bo aż cały dzień. Powód? Chciałam, żeby opowieść o Koniaszu zyskała rzetelną recenzję, a nie zawierała tylko dźwięki w rodzaju: „łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaał”, „ooooooooooooch” i „iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii” (z czego ostatnie przechodzące stopniowo w ultradźwięki słyszalne dla psów i zabijające nietoperze). Rzucam więc dziarskie „MUA!” i zabieram się do recenzowania.